O historii krakowskiej Skałki będącej panteonem narodowym, spoczywają tam szczątki niezwykłych Polaków, takich jak St. Moniuszko, Józef Ignacy Kraszewski, Jan Długosz, Jacek Malczewski, Wincenty Pol, Adam Asnyk, Stanisław Wyspiański czy Czesław Miłosz
Michał Rożek SKAŁKA |
|
ŚREDNIOWIECZNE CZASY
Dnia 11 kwietnia w roku 1079 biskup krakowski Stanisław ze Szczepanowa poniósł śmierć z rozkazu króla Bolesława Śmiałego. Po z górą trzydziestu latach od tego wydarzenia kronikarz Anonim zwany Gallem w sławnych, aczkolwiek kontrowersyjnych zdaniach lapidarnie skreślił treść konfliktu i jego tragiczny przebieg:
tyle wszakże można powiedzieć, że sam będąc pomazańcem (bożym) nie powinien był (drugiego) pomazańca za żaden grzech karać cieleśnie. Wiele mu bowiem zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech zastosował i za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków. My zaś ani nie usprawiedliwiamy biskupa zdrajcy, ani nie zalecamy króla, który tak szpetnie dochodził swych praw...
Słowa te pisał kronikarz na dworze księcia Bolesława Krzywoustego. Nie podał imion bohaterów dramatycznego starcia, nie określił też miejsca akcji konfliktu. Jedno jest pewne — czyn biskupa uznał Gall za zdradę, a karę obcięcia członków, jaką wymierzył król za oczywistą, gdyż stosowana była nagminnie w takich przypadkach. Nie należy jednak doszukiwać się przyczyn politycznych w rozumieniu słowa zdrada (traditio). W tamtych czasach biskupów nominował władca i zmuszał ich, zgodnie z panującym obyczajem, do składania przysięgi na wierność, zatem jakiekolwiek nieposłuszeństwo wobec monarchy uważano za zdradę, choćby wynikało z pobudek czysto etycznych. O ile działalność i losy króla są nam dobrze znane, o tyle o monarszym antagoniście wiemy mało.
Analiza przebiegu konfliktu i katastrofy Bolesława Śmiałego oraz losy utraconej korony, a więc przyczyny i skutki wydarzeń z roku 1079 zajmowały kronikarzy, badaczy i historyków, poczynając od Galla Anonima i Mistrza Wincentego Kadłubka, poprzez Jana Długosza, Tadeusza Czackiego, Joachima Lelewela, a kończąc na Tadeuszu Wojciechowskim, Marianie Plezi, Tadeuszu Gruzińskim i Gerardzie Labudzie, autorze doskonałej i wyważonej monografii poświęconej królowi i biskupowi. Sądy uczonych w sprawie św. Stanisława to zaprawdę ciekawa, ba, pasjonująca lektura, zrazu opierano się na relacji Galla, jako najbliższej czasowo dacie konfliktu, odsądzając od czci i wiary — znacznie późniejsze — kadłubkowe świadectwo, które pozytywistyczni uczeni (T. Wojciechowski) uznali za stek bredni, niegodnych analizy badacza. Ostatnio dzięki studium Mariana Plezi i Gerarda Labudy dokonano rehabilitacji opowieści Kadłubka, który przeszło wiek po wydarzeniu dał w retorycznym wywodzie opis zabójstwa św. Stanisława, prosty i zawierający więcej faktów niż wniósł tekst Galla. Mistrz Wincenty nadzwyczaj zgrabnie godził elementy hagiograficzne z dworską tradycją. Wedle opowieści Mistrza Wincentego, pod nieobecność monarchy zaangażowanego na Rusi, wybuchło powstanie ludowe. Stłumili go możni, którzy opuścili króla, to Bolesław zastosował wobec panów represje, zwłaszcza tych, którzy porzucili go na Rusi oraz pozostałych możnych sprzyjających buntowi. Pojawia się również barwna opowieść o niewiernych żonach, wykorzystujących nieobecność kochających mężów. Król je okrutnie ukarał. Po wiekach kanonik Jan Długosz pisał:
Niewiasty, którym mężowie przebaczyli zlitowawszy się nad nimi, ukarał [Bolesław] osobliwym rodzajem okrucieństwa. Odebrawszy im albowiem dzieci ze sług spłodzone, kazał im przystawiać do piersi szczenięta, chcąc pomścić cudzołóstwo służebnicze podłe i mówiąc, że niewiasty niegodne są karmić płód ludzki.
Podług Kadłubka w obronie prześladowanych wystąpił rzecznik ładu moralnego biskup Stanisław, grożąc monarsze klątwą kościelną. Postępowanie biskupa zostało uznane przez Bolesława — zgodnie z panującym obyczajem — za zdradę. Przypuszczalnie, podobnie myślał Gall.
Wyrok śmierci na biskupa król wydał osobiście. Kadłubek zanotował, iż Bolesław własnoręcznie zabił Stanisława:
Rozkazał więc (król) przy ołtarzu (...) porwać biskupa! Ilekroć okrutni służalcy próbują rzucić się na niego, tylekroć skruszeni, tylekroć na ziemię powaleni łagodnieją. Wszak tyran, lżąc ich z wielkim oburzeniem, sam podnosi świętokradzkie ręce, sam odrywa oblubieńca od łona oblubienicy, pasterza od owczarni. (...) Świętego (...) biskupa niewinnego najokrutniejszy świętokradca rozszarpuje, poszczególne członki na najdrobniejsze cząstki rozsiekuje, jak gdyby miały ponieść karę (nawet i) poszczególne cząstki członków. (..) Albowiem ujrzano, że z czterech stron świata nadleciały cztery orły, które krążąc dość wysoko nad miejscem męczeństwa odpędzały sępy i inne krwiożercze ptaki, żeby nie tknęły męczennika. Ze czcią go strzegąc, czuwały nieprzerwanie dniem i nocą. (...) Tyle bowiem boskich świateł przedziwnej światłości rozbłysło w poszczególnych miejscach, ile rozrzuconych było cząstek świętego ciała, tak iż niebo samo jakby zazdrościło ziemi jej ozdoby, jej chwały, ziemi gwiazd jakichś światłością zdobnej i jakimiś — myślałbyś — słońca promieniami. Niektórzy zaś z ojców, ożywieni radością z powodu tego cudu i gorliwą pobożnością zapaleni, pragną usilnie pozbierać rozrzucone szczątki członków. Przystępują krok za krokiem, znajdują ciało nie uszkodzone, nawet bez śladów blizn! Podnoszą je i zabierają, drogocennymi wonnościami namaszczone chowają w bazylice mniejszej Świętego Michała.
Ekspertyza czaszki świętego wykonana w roku 1963 przez lekarzy sądowych wykazała, że zmarły pozbawiony został życia przez uderzenie w tył głowy tępym narzędziem. Późniejsza ikonografia z lubością przedstawiała króla zamierzającego się mieczem na Stanisława, odprawiającego Mszę świętą. Wedle pokanonizacyjnej tradycji miał zginąć na stopniach ołtarza.
Śmierć biskupa Stanisława zachwiała równowagę w państwie, wykraczając poza przyjęte prawem i obyczajowością normy, powiększając grono przeciwników królewskich, lękających się o własne życic. Król został wygnany. Jednak bliższych okoliczności, które zmusiły Bolesława do banicji, nie znamy. Stanisław okrył się legendą, pobudzając wyobraźnię i stanowiąc niebagatelny oręż i argument w rękach hierarchii kościelnej, zdaniem Aleksandra Gieysztora przyznać Stanisławowi trzeba nie lada miarę odwagi i zdecydowania, aby stać się rzecznikiem prawa oporu społecznego wobec autokratyzmu królewskiego. Natomiast obraz Bolesława przechował się w pamięci ludzi mu niedalekich, czasem ich życia, ze szczegółami anegdotycznymi i rysami charakteru takimi, jak hojność ponad ówczesną nawet miarę, odwagę, porywczość i nieostrożność w walce, pycha i próżność ponad rozsądek.
Przypomnijmy też, że przez całe dziesięciolecia utrzymywała się w historiografii hipoteza Tadeusza Wojciechowskiego, który w zapisie gallowym odczytał rewoltę księcia Władysława Hermana, spiskującego przeciw bratu i królowi Bolesławowi zarazem. Królewski brat miał knować z Czechami i cesarzem Henrykiem IV na zgubę monarchy, w czym dopomagał mu biskup Stanisław, popełniając tym samym „zdradę wobec pomazańca bożego, króla”. Koncepcja ta, jak trafnie określił Gieysztor, z czasem zwietrzała, a Herman przypuszczalnie wykorzystał sprzyjającą mu sytuację, dołączając się do buntu, dzięki któremu uzyskał tron. Pamięć brata jednak trwała nadal, czego dowodem imię nadane synowi Hermana. Wszak Krzywousty odziedziczył imię po stryju i pradziadzie, a pamięć o Regnum Poloniae odbudowanym przez Śmiałego przetrwała w świadomości europejskiej, łącząc się niebawem z imieniem i sprawą Stanisława.
opr. ab/ab