Rola psychologa w seminariach duchownych - coraz bardziej wyraźna po nowym dokumencie Kongregacji Wychowania Katolickiego
Do seminariów duchownych przychodzą młodzi ludzie z rozmaitych domów i środowisk. Wielu nosi w sobie swego rodzaju rany i doświadcza trudności, które w okresie seminaryjnej formacji - czasem z niemałym wysiłkiem - trzeba pokonywać. To jedna z myśli zawartych w nowym dokumencie Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego.
Nie napisałbym zapewne o tym dokumencie, gdyby nie szereg artykułów i wypowiedzi, które ukazały się mediach w następnych dniach po publikacji przez watykańską Kongregację ds. Wychowania Katolickiego „Wskazań odnośnie do wykorzystania nauk psychologicznych w przyjmowaniu i formacji kandydatów do kapłaństwa". W zdecydowanej większości komentarzy, a nawet większych opracowań, akcent położony został na sprawy, które nie są istotą dokumentu. Co więcej, wielu zatrzymało się przy dość zdecydowanych słowach kard. Zenona Grocholewskiego, który w nawiązaniu do pytań stawianych przez dziennikarzy w czasie konferencji prasowej, podkreślił (notabene w duchu wydanego już na ten temat dokumentu z roku 2005), że mężczyźni o głęboko zakorzenionych tendencjach homoseksualnych nie powinni być dopuszczani do święceń, bo sytuacja ta nie odpowiada temu, co jest częścią natury kapłaństwa - duchowemu ojcostwu wobec wiernych.
„Wskazania" przedstawione przez kongregację zwracają uwagę na kontekst społeczno-kulturowy, który wpływa na mentalność kandydatów zgłaszających się do seminariów duchownych. To właśnie ten kontekst, w jakim wyrastają i dojrzewają przyszli alumni seminariów duchownych, w niektórych przypadkach powoduje swego rodzaju rany czy szczególne trudności, które wpływają na rozwój kleryka i jego postępy na drodze formacji kapłańskiej. Właśnie w obliczu takich sytuacji, jak podkreślono, potrzebna jest pomoc ze strony osób odpowiedzialnych za formację, niekiedy nawet związana z propozycją, by kandydat do kapłaństwa skorzystał z rady czy pomocy psychologa. Wyraźny akcent pada jednak nie na ewentualną współpracę z psychologiem, ale na fundamentalną rolę moderatorów seminaryjnych. To właśnie ich kompetencja i odpowiednie przygotowanie w zakresie pedagogicznym mają służyć temu, aby, na ile to oczywiście możliwe, potrafili rozeznać rzeczywistą motywację kandydata do święceń, odkrywać przeszkody, które istnieją w jego życiu czy nawet patologie natury psychicznej.
Pierwszoplanowa w tej sytuacji jest rola ojca duchownego i spowiednika. Biorąc pod uwagę, że w niektórych krajach, zwłaszcza w kręgu anglosaksońskim, wystąpiła w pewnym okresie dominacja działań związanych z analizą psychologiczną życia kandydata, podkreśla się dziś, że właściwej formacji, a zwłaszcza osobistej pracy nad sobą pod kierownictwem ojca duchownego i spowiednika, nie da się w żaden sposób zastąpić jakimikolwiek formami analizy czy pomocy psychologicznej. Autorzy dokumentu zwracają uwagę, że życie duchowe samo przez się, jeśli nie ma silnych przeszkód psychologicznych, jest tym, co najlepiej sprzyja rozwojowi i głębokiej formacji kandydatów do kapłaństwa. Tylko tego rodzaju praca nad sobą związana jest bowiem również z otwarciem się na łaskę Bożą. Bez niej nie sposób wyobrazić sobie ani drogi ku kapłaństwu, ani przyszłego życia księży.
Trzeba również podkreślić, iż powołanie do kapłaństwa i jego rozpoznanie wymykają się spod ścisłych kompetencji nauk psychologicznych. To do Kościoła należy rozpoznanie powołania do kapłaństwa konkretnego kandydata, a ostateczna odpowiedzialność i potwierdzenie tego powołania spoczywa na biskupie lub wyższym przełożonym zakonnym. Oni właśnie muszą mieć moralną pewność co do prawdziwości powołania i zdolności przyjęcia przez kandydata obowiązków wynikających ze święceń.
Nie chcę powtarzać jednego czy drugiego tytułu prasowego, by podobnie jak dziennikarze, którzy je wymyślili, nie zacierać rzeczywistego sensu wskazań zawartych w dokumencie. Nie można jednak pominąć jednego słowa, które przebijało się przynajmniej w podtekście niektórych komentarzy, a nie ma nic wspólnego z duchem tego, co zostało zawarte we „Wskazaniach".
Nie jest to na pewno dokument, który ma służyć „dyskwalifikacji" kogokolwiek. Nie chodzi w nim o jakikolwiek „odsiew" - tworzenie sita, które miałoby ułatwić proste odesłanie do domu kilku młodych ludzi, którzy z jakichś względów kapłanami być nie mogą... Od samego początku mowa jest o formacji alumnów, która napotyka na wielorakie trudności. Czas przygotowania do kapłaństwa ma służyć ich pokonywaniu. By to ułatwić, w pewnych sytuacjach niezbędna wydaje się właśnie pomoc specjalisty, psychologa. Ale takiego, którego wizja antropologiczna będzie zgodna z nauką Kościoła, uwzględni wartość czystości wyzwalającej człowieka do ofiarnej służby Bogu i bliźnim oraz dostrzeże transcendentny charakter osoby.
Kard. Grocholewski zaznaczył, iż potrzeba tego rodzaju dokumentu zrodziła się ze względu na chaotyczny charakter współczesnego życia i dostrzegane dziś zagrożenia, zwłaszcza relatywizm moralny, błędne wizje ludzkiej seksualności, niestabilność związków rodzinnych, społecznych czy zmienność decyzji. Biorąc pod- uwagę, że zjawiska te mogą powodować rany w ludzkiej psychice i uniemożliwić życie zgodne z ideałami niezbędnymi w pracy kapłańskiej, konieczna może się okazać właśnie pomoc eksperta w dziedzinie nauk psychologicznych. Trzeba przecież pamiętać, że formacja do służby kapłańskiej nie zamyka się w wymiarach intelektualnym, duszpasterskim czy duchowym, ale przede wszystkim ma za fundament formację ludzką. Tego rodzaju dojrzałość niesie bowiem ze sobą odpowiedzialność, prawość i spójność życia, umiejętność panowania nad sobą, a także zdolność przezwyciężania wszystkiego, co może być prawdziwą przeszkodą w coraz silniejszym i głębszym przyjmowaniu stylu życia Jezusa, Dobrego Pasterza.
Prawdą jest, że w niektórych przypadkach jednym z trudnych zadań osób odpowiedzialnych za formację staje się konieczność usunięcia kogoś z seminarium; przed tą prawdą dokument w żaden sposób nie ucieka. Nie można jednak odczytywać tych decyzji jako „dyskwalifikacji". Kto zgłasza się do seminarium, musi zaakceptować ten czas jako czas rozeznawania powołania pod okiem osób odpowiedzialnych za formację. Sam dokument zwraca uwagę, że należy wytworzyć w seminarium klimat zaufania między alumnami i formatorami. Pozwoli on na podjęcie z pełnym zaangażowaniem odpowiednio ukierunkowanej pracy nad sobą, która będzie służyła przyszłej służbie kapłańskiej, w niektórych natomiast przypadkach pomoże w podjęciu (albo przyjęciu od przełożonych) decyzji o konieczności odejścia z seminarium. Nie jest ona jednak przekreśleniem człowieka. Gdy dokonuje się w klimacie zaufania, staje się szansą na przyszłość - na całe przyszłe życie. A przykładów, że można ją dobrze wykorzystać, nie brakuje.
opr. mg/mg