Artykuł na temat idei tworzenia uniwersyteckich wydziałów teologicznych
Spór o miejsce teologii, który został podjęty na łamach "Tygodnika" (zob. nr 25 i 26/98), jest z pewnością intrygujący. Ale czy mówienie o teologii winno ograniczać się do problematyki: być czy nie być na uniwersytecie? Wygląda to tak, jakby znalezienie odpowiedniego miejsca dla teologii - czy to na uczelniach świeckich, czy też przez tworzenie nowych wydziałów teologicznych i uczelni kościelnych - miało zagwarantować odnowę myślenia teologicznego w Polsce. Moim zdaniem fundamentalne pytanie należy postawić inaczej. Nie "gdzie" - ale raczej, "jak uprawiać teologię?" I, co za tym idzie: co myśl teologiczna ma do zaoferowania tym, którzy pragną taką refleksję podjąć?
Znamienne jest to, że zarówno Piotr Sikora, który jest przeciwnikiem wydziału teologicznego funkcjonującego w ramach uniwersytetu, jak i ks. Tomasz Węcławski, który pragnie obecności teologii na (publicznym) uniwersytecie, pojmują istotę teologii analogicznie. Sikora pisze, że "teologia zrodziła się jako próba zrozumienia doświadczenia spotkania z żywym Bogiem". Zaś w tekście Węcławskiego czytamy, że "teologia jako intellectus fidei jest próbą zrozumienia doświadczenia spotkania człowieka z żywym Bogiem". Obu autorów różni natomiast ocena sposobu dzielenia się przez teologię owocami spotkania, jakie wydarza się pomiędzy człowiekiem a żywym Bogiem. Pierwszy pragnie sprowadzić teologię do zamkniętej wspólnoty, gdzie można by "stawiać kandydatom na studentów warunek świadectwa wiary i zaangażowania chrześcijańskiego i - co ważniejsze - można podobne kryteria stosować wobec nauczających teologii". Rodzi się jednak pytanie: co począć z tymi wszystkimi, którzy dopiero poszukują Prawdy, którzy znajdują się na rozdrożach i być może nie przejdą kryterium "świadectwa wiary"? Czy tym samym droga do studiowania teologii ma być przed takimi ludźmi zamknięta?
Nie zgadzam się na zamykanie drzwi przed agnostykami czy ludźmi wątpiącymi, którzy pragną studiować teologię katolicką. Właśnie przez te studia mogą oni wkroczyć na drogę wiary, doświadczyć obecności i miłości Trójjedynego Boga. Tak było w moim przypadku. Ostatecznie "katolicki" oznacza "powszechny". Bardzo dobrze ową powszechność rozumiała Simone Weil, która nigdy nie przyjęła chrztu i nie przekroczyła formalnie progów Kościoła, gdyż, jak sądziła, Prawda i Dobro znajdują się również w innych tradycjach religijnych (co z taką mocą podkreśliło Vaticanum II).
Ks. Węcławski powiada, że "środowiskiem teologii jest wiara, ale właściwością wiary jest przekraczanie ludzkich granic w każdym sensie tego słowa - to jest także tych granic, które ludzie sobie wyznaczają, żeby czuć się swojsko, spokojnie i bezpiecznie". Niewątpliwie taka wizja teologii, jak pisał Karol Tarnowski, naznaczona jest "duchem odwagi" i chęci świadomego uczestnictwa w kulturze. Ostatecznie to On, Pan dziejów wyznacza bieg myśli i historii. Być może rację ma Max Scheler pisząc, że "każda myśl o Bogu jest myślą od Boga".
W samym pojęciu "teologia", jak podkreśla Paul Tillich, zawiera się osobliwy dualizm. Składa się ono bowiem z dwóch członów. Pierwszy "Teo" (Theo) wskazuje na Objawienie Boga samego. Na przesłanie, które urzeczywistnia się w osobie Jezusa Chrystusa. Drugi - "logia" - wskazuje na "logos", co tym samym wiąże się z pragnieniem zrozumienia owego przesłania, głębszego odczytania jego sensu. Tym samym teologia to wysiłek i trud. Z jednej strony wysiłek Boga, który poprzez "znaki czasu" uobecnia się w historii, z drugiej zaś, człowieka, który przyjmuje ów dar objawienia przez wiarę i pragnie go zrozumieć.
Wydaje się, że punktem wyjścia teologii jest konkretna sytuacja egzystencjalna, w którą uwikłany jest człowiek. To człowiek w całym bogactwie, jakie niesie ze sobą życie, podejmuje wysiłek zrozumienia go. W jego pytaniach nie może zabraknąć i takiego, które pyta o sens ostateczny, o przeznaczenie i Zbawienie. Tym samym konkretne życie jest żywiołem refleksji teologicznej. Czy teologia w polskim wydaniu podejmuje to wyzwanie?
Myślenie teologiczne wymaga przede wszystkim wolności. To jest warunek konieczny, aby refleksja teologiczna mogła się rozwijać i stawiać wciąż ważne i fundamentalne pytania, które nurtowały i będą nurtować człowieka. Wolność jest niezbędna dla uprawiania teologii jak powietrze dla ludzkiego życia. Podkreślał to w swojej wypowiedzi również Karol Tarnowski. Co więcej, bez tej wolności dociekania teologiczne skazane są na śmierć. Refleksja teologiczna naznaczona jest również piętnem dziejów, czasów, w jakich się rodzi, owego hic et nunc, które zostało jej dane i zadane jednocześnie. Z tego też powodu nie można teologii usunąć z życia człowieka, gdyż wedle słów św. Anzelma wiara zawsze będzie poszukiwać rozumienia (fides quaerens intellectum). Tym samym wtórnym wydaje mi się problem, czy taka refleksja będzie podejmowana na uniwersytecie, czy też na uczelniach katolickich. Teologia wówczas spełni swoje zadanie, jeżeli będzie wciągać całego i każdego człowieka w swoje pytania i w swoją refleksję nad tajemnicą Niepojętego Boga.
Rozumiem natomiast Piotra Sikorę, kiedy wyznaje, że na jednej z katolickich uczelni po "wykładach o Trójcy Świętej studenci są tak znużeni, że »robi im się niedobrze«, gdy słyszą coś na ten temat; myślę, że wykłady o Trójcy, które odnoszą taki skutek, ocierają się o bluźnierstwo". Co to oznacza? Otóż potwierdza to, jak sądzę, moją intuicję, że miejsce nie decyduje o jakości dociekań teologicznych, gdyż takiego idealnego miejsca nie ma. To ludzie, teologowie są odpowiedzialni za oblicze teologii w Polsce. To od zaangażowania poszczególnych katolików, od ich otwarcia na "mowę Boga" i próby jej interpretacji będzie zależeć jakość i rola, jaką z pewnością teologia ma do odegrania w naszym kraju.
Zatem wciąż aktualne pozostaje pytanie: cóż po teologii? Refleksja teologiczna ma, szczególnie w polskich warunkach, ważne zadanie do spełnienia. Nie jest istotne, czy będzie na uniwersytecie, czy też nie. Fundamentalnym wyzwaniem jest ukazanie, że teologia nie jest "suchym" i "nudnym" wykładem, którego "przedmiotem" jest Bóg, ale że jest żywą refleksją, która wciąga człowieka z całym jego osobistym doświadczeniem w poszukiwanie ostatecznego sensu. Musi to być taka refleksja, która odsłoni powagę i doniosłość stawianych przez siebie pytań, wskaże możliwe kierunki odpowiedzi, a tym samym obudzi nieustannie drzemiące w człowieku pragnienie zapytywania o tajemnice Trójjedynego Boga. q