nowy Internet stare grzechy
o nieprzestrzeganiu praw autorskich z o. Jarosławem Kupczakiem, dominikaninem, teologiem moralnym, rozmawiają Małgorzata Wróbel i Sławomir Rusin
- fragmenty wywiadu
Małgorzata Wróbel: Wiele osób nie widzi niczego złego w kopiowaniu płyt CD z muzyką, filmami czy programami komputerowymi. Jak ocenia Ojciec takie postępowanie?
Przede wszystkim należy zwrócić uwagę, że każdy utwór jest czyjąś własnością — mówimy tu o tak zwanej własności intelektualnej. Wiemy, że posiadanie rzeczy materialnej jest chronione prawem własności, a bezprawne odebranie tej rzeczy jej właścicielowi nazywamy kradzieżą — mówi o tym siódme przykazanie Dekalogu. Podobnie własność intelektualną chroni prawo autorskie.
Pierwszą zasadą moralną, która pomaga nam w ocenie konkretnych, wspomnianych w pytaniu sytuacji, jest więc zasada poszanowania i ochrony własności prywatnej. Na drugą zasadę wskazują wymagania sprawiedliwości. Sprawiedliwość bowiem gwarantuje autorowi danego dzieła godziwą zapłatę. Podobnie jak murarz budujący dom czy mechanik naprawiający samochód dostają za to pieniądze, tak ktoś, kto wymyśla projekt, pisze program czy tworzy muzykę, również wykonuje pracę i należy mu się z tego tytułu wynagrodzenie.
Jeśli chodzi o kopiowanie płyt, musimy przyjrzeć się materii konkretnego czynu. Czym innym jest kopiowanie filmów, czym innym — muzyki, a jeszcze czym innym kopiowanie programów komputerowych. Inaczej będziemy traktować kopiowanie płyt z zapisem służącym rozrywce, a inaczej — materiałów potrzebnych do nauki.
M. W.: Ale właściwie zawsze wzorujemy się na cudzych dokonaniach, np. pisząc pracę naukową, utwór literacki czy komponując muzykę.
Istnieje różnica między zapożyczeniem czy inspiracją, a plagiatem, który jest kopią. Plagiat to nie tylko kradzież, polegająca na wykorzystaniu czyjejś własności intelektualnej, np. cudzego tekstu, ale także kłamstwo — podpisanie czyjegoś utworu swoim nazwiskiem. Pamiętamy sytuację zespołu „Brathanki”: do muzyki węgierskiego kompozytora wykonawcy napisali teksty piosenek i wydali je, firmując swoją nazwą. To nie było zapożyczenie, ale plagiat, bo muzykę stworzył przecież inny kompozytor.
Oczywiście, praca naukowa polega na umiejętnym korzystaniu z badań i odkryć naukowych innych osób. Jak wiemy, w dziedzinie naukowej prawa autorskie mają inny charakter niż na przykład w dziedzinie muzyki rozrywkowej. Naukowcy są powołani do rozpowszechniania informacji i wiedzy naukowej wypracowanej przez innych. Ale korzystając w swoich opracowaniach z prac innych, jesteśmy zobowiązani powołać się na źródło, nie możemy napisać, że są to nasze odkrycia. Prawo autorskie w stosunku do książki naukowej działa inaczej niż w stosunku do utworów zapisywanych na CD.
Sławomir Rusin: Czy to znaczy, że w ocenie moralnej opiera się Ojciec na prawie autorskim obowiązującym w naszym kraju?
Tak, trzeba dokładnie poznać, czego dotyczy prawo i w jaki sposób chroni autora. Obecnie w Polsce dopiero zaczynamy mówić o prawie autorskim w sposób odpowiedzialny i wiążący. Ten problem pojawił się po upadku komunizmu, w momencie włączenia nas w rodzinę cywilizowanych krajów zachodnich.
Ponieważ między Polską a innymi krajami istnieją poważne różnice ekonomiczne, trudno jest od strony moralnej oceniać wykroczenia przeciwko prawu autorskiemu. W bogatszych krajach ceny płyt, książek, programów komputerowych są znacznie bardziej „na kieszeń” potencjalnego nabywcy. W Polsce ceny te są bardzo wysokie, nieproporcjonalne do zarobków ludzi. Przykładowo, dla studenta na Zachodzie kupno podręcznika nie stanowi problemu, owszem, jest to droga rzecz, ale istnieje cały system zniżek. W Polsce, na skutek olbrzymiej pauperyzacji oświaty, środowisk uniwersyteckich i ogólnej biedy społeczeństwa, czasami nie ma mowy, żeby studenci kupowali drogie podręczniki. Z tym wiąże się problem kserokopii książek.
S. R..: Właśnie, wydaje się, że to nie jest do końca w porządku...
Ustawa o prawie autorskim mówi, że można do użytku prywatnego kserować pewną ilość stron z danej książki. A więc jeżeli chcę skopiować kilka stron książki pożyczonej od przyjaciela czy z biblioteki, bo znalazłem w niej coś, co mnie zainteresowało, mogę to zrobić. Natomiast jeżeli jest to sto stron, a więc znaczna część objętości książki, powinienem ją kupić, bo korzystam już z całego dzieła, a nie z drobnego wycinka. W tym momencie autor i wydawca mają prawo do wynagrodzenia za swoją pracę.
M. W.: Mówi Ojciec tylko o podręcznikach, ale z racji wysokich cen mamy ograniczony dostęp także do innej literatury.
Myślę, że powinniśmy odróżnić pracę naukową i edukację od innych potrzeb człowieka. Jeżeli ktoś chce mieć daną książkę ze względu na osobiste zainteresowania, nie jest mu ona niezbędna w pracy naukowej, jest to coś niekoniecznego. Jeśli ktoś chciałby mieć swoją ulubioną powieść, np. trylogię Tolkiena, i wyliczył sobie, że kopia będzie go kosztować mniej niż oryginał książki, jest to nieuczciwe, dlatego, że ta książka nie jest mu koniecznie potrzebna. Natomiast w przypadku pracy naukowej i studiów, gdy podręcznik akademicki jest studentowi niezbędny, lecz koszty zakupu przekraczają możliwości finansowe młodego człowieka i nie można z książki skorzystać w inny sposób (np. w bibliotece), taki podręcznik, moim zdaniem, można skopiować.
Można się jeszcze zastanawiać, jak jest w przypadku książek, których nie można kupić, bo np. nakład został wyczerpany i nie będzie wznowienia. Jeśli rzeczywiście potrzebuję takiej książki, to mogę ją skopiować. Ustawa o prawie autorskim mówi, że biblioteki mogą w ten sposób uzupełniać swoje zbiory.
M. W.: Odnoszę wrażenie, że Ojciec lekceważy znaczenie godziwej rozrywki, przyznając celom edukacyjnym pierwsze miejsce. Dobra książka, muzyka czy film są przecież bardzo ważne dla rozwoju naszej wrażliwości. A na płyty z muzyką i filmami często też nas nie stać.
Zgadzam się, że muzyka ma duże znaczenie dla rozwoju człowieka, jest częścią każdej kultury, zarówno wysokiej, jak i niskiej. Rozróżniając działalność naukową i rozrywkę chcę pokazać, że choć rozrywka intelektualna jest potrzebna dla rozwoju naszej osobowości, to korzystanie z publikacji naukowych jest bardziej podstawowym warunkiem uzyskania wykształcenia. Słuchanie muzyki bądź oglądanie filmów to kwestia osobistych upodobań i wyborów. Korzystanie z podręczników i publikacji naukowych jest fundamentalne dla edukacji, czyli uzyskania przepustki do dorosłego życia, ma więc większy „stopień niezbędności”. Dobrze jest, kiedy ktoś słucha muzyki, poszerzając w ten sposób swój świat wartości i przeżyć, ale zamknięcie komuś drogi do edukacji poprzez odebranie mu prawa do korzystania z podręczników naukowych jest tak naprawdę upośledzeniem cywilizacyjnym.
S. R..: Czy zatem kopiując płyty CD popełniamy grzech?
To też nie jest takie jednoznaczne. Znów musimy rozróżnić kilka sytuacji, pamiętając, że ktoś, kto tworzy muzykę, oczekuje, że będzie mógł z tego żyć, bo jest to jego praca zarobkowa. Nie tylko muzyk, ale także ktoś, kto pracuje w studiu muzycznym, producent utworu, ma prawo do wynagrodzenia. Ustawa o prawie autorskim pozwala na kopiowanie i powielanie muzyki w małym gronie osób, związanych ze sobą pokrewieństwem bądź więziami towarzyskimi. Swoją płytę CD mogę więc skopiować na własny użytek, żeby móc jej słuchać w samochodzie, mogę ją przegrać do swojego laptopa, żeby słuchać jej tam, gdzie biorę go ze sobą. Mogę też zrobić kopię drogiej płyty CD i dać ją przyjacielowi jako prezent, jeżeli nie stać mnie na zakup płyty oryginalnej, a zależy mi na tym, by podzielić się z nim tą muzyką.
Co w takim razie jest nielegalne w zakresie kopiowania muzyki? Na pewno rozpowszechnianie kopii odpłatnie, czyli zjawisko, z którym mamy do czynienia w krajach byłego bloku wschodniego, zwłaszcza w krajach dawnego Związku Radzieckiego, a także w Polsce. Mam na myśli sprzedawanie płyt pirackich na różnych giełdach, np. na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie. Jest to czerpanie korzyści finansowej z pracy innych ludzi, kradzież czyjejś własności. Z pewnością nieetyczne jest także kupowanie płyt pirackich, oraz rozpowszechnianie danego utworu muzycznego wśród dużej liczby odbiorców. I wreszcie umieszczenie danej muzyki bez zgody autora w Internecie, aby każdy mógł ją skopiować....
Fragmenty wywiadu pochodzą z miesięcznika katolickiego LIST 03/2004 „Pokolenie JP2 i jego grzechy”
opr. ab/ab