Zapomniany dominikanin

Co roku, w drugą niedzielę września, sanktuarium w Montecerignone gromadzi wiernych, którzy, pielgrzymując wśród zielonych dolin Apeninów i San Marino, chcą uczestniczyć w uroczystościach odpustowych ku czci bł. Dominika Spadafory

Co roku, w drugą niedzielę września, sanktuarium w Montecerignone gromadzi wiernych, którzy, pielgrzymując wśród zielonych dolin Apeninów i San Marino, chcą uczestniczyć w uroczystościach odpustowych ku czci bł. Dominika Spadafory. To postać poniekąd związana z diecezją siedlecką - na czele procesu kanonizacyjnego błogosławionego stoi pochodzący z Terespola ks. Krzysztof Białowąs, a w mieście tym znajdują się też relikwie bł. Dominika.

W życiu nie ma przypadków, co najwyżej starannie przygotowane. Tak w kilku słowach można podsumować historię, która przydarzyła się księdzu z Podlasia, związując go z bł. Dominikiem. Wszystko zaczęło się w 1983 r., kiedy ks. Krzysztof rozpoczął studia w siedleckim seminarium. Po roku postanowił kontynuować nowicjat u ojców bernardynów w Leżajsku i naukę na kierunku filozoficzno-teologicznym w Krakowie, a potem w Kalwarii Zebrzydowskiej. Po święceniach kapłańskich, które przyjął 16 maja 1991 r. z rąk kard. Franciszka Macharskiego, wyjechał do pracy duszpasterskiej wśród Polonii na Ukrainie. Kolejnym przystankiem były Włochy, gdzie posługiwał od 16 stycznia 1999 r. w parafiach w Novejfeltrze, Casteldelci, Fragheto, Schignio, Senatello i Santa Maria in Sasetto.

Ja jestem gotowy, a wy?

 źródło: echokatolickie.pl

Po trzyletniej pracy ks. Krzysztofa w diecezji San Marino-Montefeltro, bp Paolo Rabitti mianował go rektorem sanktuarium bł. Dominika Spadafory w Montecerignone, stawiając przed nim zadanie: ożywienie kultu błogosławionego. Nie było to łatwe, bo miejscowi, a nawet duchowni, w tym sami dominikanie, zapomnieli o zasługach apostoła doliny Valconca i okolic San Marino. Sanktuarium nie ominęły też różne skandale. - Tam, gdzie jest święty, są i problemy, bo diabeł nie śpi - mówi ks. Krzysztof. - Przypomnienie wiernym i całemu światu postaci bł. Dominika było wyzwaniem. Wszystko zaczęło się od audiencji Jana Pawła II, podczas której dostąpiłem zaszczytu ucałowania jego dłoni. W prezencie zawiozłem Ojcu Świętemu płaskorzeźbę bł. Dominika. Papież zapytał mnie, kogo ona przedstawia. Opowiedziałem: „Ojcze Święty, to nasz bł. Dominik Spadafora, który, mam nadzieję, wkrótce zostanie świętym”. Jan Paweł II uśmiechnął się i powiedział: „Ja jestem gotowy, a wy?” - opowiada kapłan, dodając, że słowa Papieża Polaka dały mu do myślenia, a jednocześnie uruchomiły ciąg wydarzeń.

Świętość kosztuje

Dominik Spadafora wkroczył w życie polskiego księdza, kiedy postanowił on odwiedzić sanktuarium błogosławionego. - Jego ciało znajduje się w szklanej trumnie. Gdy przed nią uklęknąłem, poczułem przepiękny zapach kwiatów. Jednak oprócz świeczki nie było tam roślin. Do dzisiaj nie wiem, jak to wytłumaczyć - podkreśla. Kolejnym krokiem była podróż do miejsca, gdzie błogosławiony przyszedł na świat - Sycylię. Dzień przed wyjazdem ks. Krzysztof miał sen, w którym bł. Dominik wychodzi z urny, a z jego ust wypływa krew. - Przeraziłem się, bo nie wiedziałem, co to może oznaczać. Skojarzenia miałem niczym z gangsterskiego filmu: Sycylia, „Ojciec chrzestny”, mafia itd. Mimo to pojechałem do Randazzo, gdzie spotkałem niezwykłych ludzi. Rozmowy z nimi sprawiły, że wróciłem do księdza biskupa z wiadomością o rozpoczęciu procesu kanonizacyjnego. Pojawił się jednak problem. Biskup przyznał otwarcie, że diecezja nie ma pieniędzy. To samo usłyszałem od postulatora generalnego dominikanów w Rzymie o. Vito Gomeza - opowiada ks. Krzysztof. Dzisiaj przyznaje, że wówczas przyszła mu do głowy myśl, iż może jeszcze nie nadszedł czas bł. Dominika. Jednak nie zwątpił. Wraz z wiernymi zaczął modlić się o cud pieniędzy. - Założyłem grupę, z którą raz w miesiącu spotykaliśmy się przy urnie błogosławionego, odprawiając dziękczynno-błagalne Msze św. Prosiliśmy też o cud pieniędzy, bo okazało się, że proces ma kosztować krocie. Kwota była dla mnie nierealna, pomyślałem, że ktoś się pomylił. Robiliśmy, co mogliśmy, by zdobyć te pieniądze. Jednak coś nie dawało mi spokoju i kazało wrócić do Rzymu, by porozmawiać z postulatorem generalnym w cztery oczy, bez biskupa. I wtedy stał się cud. Usłyszałem, że proces będzie kosztował kilkakrotnie mniej - podkreśla.

Interwencja św. Antoniego

Po tych słowach machina ruszyła na dobre. Ks. K. Białowąs rozpoczął poszukiwania krewnych bł. Dominika. Było to trudne, bo większość z nich już nie żyła. Ks. Krzysztof czuł, że będzie potrzebował pomocy. Któż nadawał się do tego lepiej, jak nie sam św. Antoni z Padwy, patron osób i rzeczy znalezionych? Święty zadziałał błyskawicznie. Po Mszy św. odprawionej w intencji odnalezienia krewnych błogosławionego w padewskiej bazylice, ks. Krzysztof pożegnał się z ojcami franciszkanami i wyszedł z klasztoru. Kiedy włączył komórkę, natychmiast rozległ się jej dzwonek. Odebrał i usłyszał słowa: „Tutaj książę Michał Spadafora. Chciałbym się z księdzem spotkać w Rzymie”. Kapłan rozłączył się, myśląc, że to żart. Uświadomił sobie jednak, że jest u św. Antoniego, a tu zdarzają się cuda. - Po dziesięciu minutach ten mężczyzna zadzwonił ponownie. Zapytałem, skąd mnie zna. Odpowiedział, że znalazł mnie za pośrednictwem strony internetowej o bł. Dominiku, kiedy szukał informacji pod hasłem „Spadafora”. Zaprosił mnie do Rzymu - wspomina. - Spotkanie okazało się bardzo owocne, książę postanowił sponsorować proces. Dzięki temu rozpoczęliśmy jego pierwszy etap, diecezjalny - tłumaczy. Niestety, w sanktuarium znowu zaczęło się źle dziać. Benedyktyni, którzy przybyli do Montecerignone w celu szerzenia kultu bł. Dominika, w efekcie doprowadzili do jego degradacji. Sanktuarium było często zamknięte, ludzie przestali do niego pielgrzymować. Tymczasem, po otwarciu procesu diecezjalnego miejsce to powinno żyć konferencjami, spotkaniami, wykładami. W międzyczasie ks. Krzysztof został przeniesiony na parafię do Sassofeltrio, skąd kontynuował proces. Nie było łatwo, bo brakowało materiałów, a duchowni z diecezji nie kwapili się do pomocy. Jednym z powodów był z pewnością fakt, że to polski, a nie włoski ksiądz został postulatorem rzymskim. - Poddałem się i chciałem złożyć rezygnację. Przed wyjazdem do kurii biskupiej w Pennabilli przyśnił mi się bł. Dominik. Zapytał: „Dlaczego nie chcesz prowadzić mojego procesu?”. Do rana nie zmrużyłem oka, bijąc się z myślami: „Ja nie chcę Dominiku? Ja chcę. Ty przecież wiesz, kto nie chce”. Ostatecznie rezygnacji nie zawiozłem. Zacząłem działać. Było warto, bo po trzech miesiącach od złożenia w kongregacji stosownych dokumentów otrzymaliśmy dekret ważności procesu diecezjalnego. Teraz czekam na wyznaczenie relatora procesu rzymskiego - podkreśla. - Mimo różnych przeciwności losu, słabości, moich kłopotów ze zdrowiem, bł. Dominik utwierdza mnie, że nie można się poddawać. Dziękuję mu za to. Dzisiaj wiem, że te wszystkie doświadczenia wzmacniają wiarę, tym bardziej kiedy trzyma się Chrystusa Eucharystycznego w dłoniach, czuje się Jego ciepło, Jego miłość - zapewnia kapłan.

Cuda małe i duże

Przez te wszystkie lata, które upłynęły ks. Krzysztofowi na zgłębianiu wiedzy o życiu bł. Dominika, stał się on niejako przyjacielem polskiego kapłana. Wkroczył w jego codzienność, troski, nieszczęścia. To właśnie za jego wstawiennictwem ks. Krzysztof modlił się, kiedy u mamy wykryto nowotwór, a po operacji lekarze dawali jej zaledwie trzy miesiące życia. Bł. Dominik nie zawiódł również wtedy, gdy w rodzinnym domu ks. Białowąsa wybuchł piec, a mama trafiła do szpitala z oparzeniami. - Lekarze z Białej Podlaskiej chcieli jej amputować nogę i pierś. Udało się przewieźć mamę do Siemianowic Śląskich, gdzie przeszła przeszczep skóry. Do sali, w której leżała, przywiozłem relikwie bł. Dominika, a następnie odprawiłem Mszę św. Mama wyzdrowiała - wyznaje ks. Krzysztof, dodając, że opieka błogosławionego nad tymi, którzy modlą się za jego wstawiennictwem jest bardzo widoczna. Bł. Dominik Spadafora pomaga cierpiącym na choroby gardła, nóg. Jest również orędownikiem matek niemogących doczekać się potomstwa. - Od XVI w. wspiera tych, którzy się do niego uciekają. Wśród świadectw są nawrócenia, zdarzenia świadczące o zawieszeniu praw przyrody. Część uzdrowień wsparta jest kartami klinicznymi. Jednak te najciekawsze nie są udokumentowane medycznie ze względu na odległy czas od zaistniałego wydarzenia. Dlatego czekamy na współczesny cud, który znajdzie się w księdze „Positio super miraculo”. Chociaż coś już mamy - wyjawia ks. Krzysztof, opowiadając historię spadochroniarza Umberto Spadiniego, któremu w 1967 r. podczas skoków nie otworzył się spadochron. Rany były tak rozległe, że lekarze nie dawali chłopakowi szans na przeżycie. Z Montecerignone sprowadzono rodzinę, która przywiozła olej bł. Dominika, odprawiono Mszę św. Umberto zaczął powoli odzyskiwać świadomość, co dla lekarzy było niewytłumaczalne.

Te i wiele innych historii, które znajdują się w księdze cudów Montecerignone dowodzą, że Niebo jest blisko nas, a Jego cudowny dotyk jest odpowiedzią na nasze prośby.

Dominik wspiera Terespol

Wierni diecezji siedleckiej również mogą prosić o protekcję apostoła z Valconca, modląc się przed jego relikwiami. I wcale nie muszą jechać do Montecerignone. Część habitu bł. Dominika Spadafory znajduje się bowiem w terespolskiej parafii św. Trójcy. - Wprowadzenie relikwii miało miejsce 4 kwietnia 2005 r., dwa dni po śmierci Jana Pawła II. Bł. D. Spadafora jest drugim, po św. Dominiku Savio, patronem terespolskich ministrantów. Tam, gdzie dzisiaj znajduje się parafia pw. Świętej Trójcy, kiedyś był zakon dominikanów. Dlatego pomyślałem, iż jakaś pamiątka po bł. Dominiku powinna znaleźć się właśnie na Podlasiu - twierdzi ks. Białowąs, podkreślając, że terespolska parafia jest jedyną w Polsce, która posiada relikwie bł. Dominika. Znajdują się one jeszcze w Kamieńcu Podolskim i w Mościskach na Ukrainie.

Patron na współczesne czasy

Kiedy pytam ks. Krzysztofa, czego od bł. D. Spadafory mogą nauczyć się współcześni ludzie, odpowiada bez wahania. - Był to człowiek modlitwy, wyrzeczenia i umartwienia oraz głębokiej wiedzy. Stróż wiary, a takiej postawy często nam dzisiaj brakuje. Bł. Dominik uczy również tego, że życie jest za krótkie, by je marnować. Podkreśla, że jesteśmy po to, by pomagać innym. Ponadto ukazywał Chrystusa ludziom poprzez swą erudycję i miłość do Matki Bożej, poprzez ciągłą modlitwę różańcową, cichą miłość bliźniego, chrześcijańską wyrozumiałość, przebaczanie, pokorę i wierność Ewangelii. Jego apostolska misja, rozpoczęta w Montecerignone w 1491 r., trwa do dziś - puentuje kapłan.

Bł. Dominik Spadafora OP

Urodził się w 1450 r. w Randazzo na Sycylii. Stał się wielkim apostołem swojej rodzinnej wyspy i całych Włoch. Rozważał często Mękę Pańską, jaśniejąc miłością i pokorą. Wielu młodych przyciągnął do zakonu św. Dominika Guzmana. Zmarł 21 grudnia 1521 r. Jego kult zatwierdził papież Benedykt XV 12 stycznia 1921 r. 10 września 2006 r. rozpoczęto proces kanonizacyjny w diecezji San Marino - Montefeltro, w sanktuarium Santa Maria in Reclauso.

www.dominikspadafora.com

Jolanta Krasnowska-Dyńka
Echo Katolickie 36/2012

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama