Jestem chodzącym cudem

Czy uzdrowienie jest dzisiaj możliwe i jak o nie prosić?

Rozmowa Katarzyną Straburzyńską, psychologiem katolickim, autorką książki „Dotyk Uzdrowienia”.

 

W swojej poprzedniej książce „Dotyk miłości” napisała Pani, że została trzykrotnie uzdrowiona, m.in. z nowotworu, zakrzepicy, złamanego kręgosłupa, okultyzmu. Kolejna publikacja „Dotyk Uzdrowienia” opowiada o dalszych cudach, jakie dzieją się w Pani życiu. Zastanawiała się Pani, czym sobie na to zasłużyła? Dlaczego aż tyle razy dostąpiła łaski uzdrowienia?

To błędne myślenie, że aby coś otrzymać od Boga, musimy najpierw na to zasłużyć. Warto pamiętać, iż Bóg zawsze nas pyta: „Co chcesz, bym ci uczynił? Jeśli tego chcesz!”. On nie karze, nie zsyła choroby, ale ją dopuszcza, mając w tym swój plan. Nam, ludziom, wydaje się to nielogiczne. Wiem jednak z własnego doświadczenia, że Bóg z każdej trudnej dla człowieka sytuacji wyprowadzi dobro, a przez trudności uczy nas zaufania. Jeśli zawierzymy mu na maksa, w naszym życiu będą działy się cuda.

Z tym „na maksa” mamy kłopot. Łatwo jest bowiem ufać Bogu, gdy w życiu dzieją się same dobre rzeczy. Gorzej, gdy dotykają nas cierpienie, choroba.

Tak, zaufanie totalne w takiej sytuacji jest trudne. Pamiętam, jak po powrocie z Medjugorie znalazłam się w szpitalu i usłyszałam, iż prawdopodobnie mam złośliwy nowotwór jajnika. Za tydzień okazało się, że będę musiała zmierzyć się też z rakiem macicy. To było bardzo trudne doświadczenie. Jednak po tym, co przeszłam, m.in. uwikłaniu w okultyzm, a potem wychodzeniu z niego, miałam świadomość, że znowu szatan się wścieka. Tak było, kiedy powstawała pierwsza książka „Dotyk Miłości”. Przy „Dotyku Uzdrowienia” zły także nie odpuszczał. Jednak Bóg dał mi siłę i łaskę wiary.

Nie u każdego jest ona jednak tak głęboka. Z jednej strony wierzymy, że Bóg uzdrawia. Z drugiej, gdy ktoś opowiada o cudach uzdrowienia, to...

... nie dowierzamy, że Bóg może nas uzdrowić. Ale Pan na każdego z nas ma swój sposób. Doświadczając człowieka, patrzy, do jakiego stopnia jest on w stanie zaufać. Na każdego z nas Bóg ma inny plan i każdego z nas uzdrawia w inny sposób. W moim przypadku dopuścił cierpienie po to, bym stała się narzędziem w Jego rękach, bym nauczyła się pokory, więcej zrozumiała, bym Mu zaufała, bym świadczyła o Jego miłości.

Kolosalne wrażenie zrobiły na mnie fragmenty, w których opisuje Pani swoje zmagania z potwornym bólem. Kiedy koleżanka chciała wezwać karetkę, powstrzymała ją Pani, twierdząc, że nie jest to spraw fizyczna, ale duchowa.

Podczas rekolekcji z o. Jamesem Manjackalem usłyszałam, że szatan często próbuje ukraść uzdrowienie. Słowa te mocno zapadły mi w pamięć. Dlatego, kiedy zły próbował odebrać mi pokój serca, jeszcze bardziej przylgnęłam do Boga. To On zaprowadził mnie w te wszystkie święte miejsca, czyli m.in. do Łagiewnik, Rzymu, Cascii, Asyżu, San Giovanni Rotondo, Gargano, gdzie byłam niesamowicie wzmacniana duchowo. Pokazał mi, jak wielkie jest wstawiennictwo świętych i jak Pan przez nich i Maryję działa. Opisałam to wszystko w książce „Dotyk Uzdrowienia”, bo zrozumiałam, iż mam się dzielić swoimi doświadczeniami z innymi.

Jak prosić o uzdrowienie? Wielu modli się o nie całe życie i nie otrzymuje. Bywa, że wtedy pojawiają się żal do Boga, frustracje, odejście od wiary.

Przede wszystkim prosić Boga o wypełnienie Jego woli. Sama zostałam uzdrowiona nie tylko fizycznie, ale też wewnętrznie, emocjonalnie i duchowo. To wielka łaska, ale jej warunkiem jest otwarcie się na uzdrowienie, proszenie o nie. W Ewangelii jest napisane: „Proście, a otrzymacie”. Tymczasem często zdarza się tak, że gdy ktoś z naszych bliskich lub my sami zaczynamy chorować, zastanawiamy się „dlaczego?”, próbując zdziałać coś wyłącznie własnymi siłami. Ja już wiem, że to niemożliwe. Sami nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Kiedy usłyszałam o nowotworze jajnika, miałam kupione bilety do Rzymu. Mimo namowy lekarzy, bym natychmiast poddała się operacji, uparłam się, że pojadę do Włoch. Usłyszałam wówczas, iż nie powinnam się modlić o cud uzdrowienia, ale o cud operacji, bym po niej żyła. Bez zabiegu nie dawano mi szans na powrót do zdrowia. Tymczasem miałam w sercu ogromny pokój. Taki, którego nie da nikt oprócz Boga. Dlatego miałam odwagę powiedzieć: „Ufam Tobie! Ty tym kieruj!”. Mimo przestróg lekarzy. Moje doświadczenia nauczyły mnie, że najpierw pytam Pana Jezusa. On wie lepiej. W rezultacie nie poddałam się operacji, a biopsja wykazała, iż w guzie jajnika nie ma złośliwego nowotworu, a w macicy - komórek nowotworowych, jak wychodziło w badaniach i jak sądzili lekarze.

Nie miała Pani obaw, że gdy zrezygnuje z operacji, po prostu sobie zaszkodzi? Niektórzy, przychodząc na Msze o uzdrowienie, liczą, że pomodlą się, a modlitwa zadziała niczym cudowna tabletka i wszystko będzie dobrze.

Bóg posługuje się lekarzami. Wiara i modlitwa nie mają ich zastąpić. Kiedy zawodzą wysiłki specjalistów, do działania przystępuje Bóg ze swoją miłością. Nie wahajmy się prosić Boskiego Lekarza o pomoc. Uczmy się Mu ufać. W trudnych doświadczeniach prosiłam Go o cud słowami: „Panie Jezu, przymnóż mi wiary. Niech się zadzieje Twoja wola, ale jeśli chcesz mnie zabrać z tego świata, to mnie zabierz. Jeśli chcesz mnie zostawić, to zadziałaj tak, abym była uzdrowiona na Twoją chwałę”.

Nie miała Pani wątpliwości: „A co, kiedy tego cudu nie będzie?”.

Było mi o tyle łatwiej, że Bóg na mojej drodze postawił wielu mądrych kapłanów, m.in. ks. Ireneusza Łukanowskiego, pallotyna, a także ks. Marcina z Częstochowy, misjonarza Krwi Chrystusa, o. Kazimierza, ks. Edmunda Szaniawskiego. To oni prowadzili mnie przez ten trudny czas. Dzięki nim nie miałam żadnych wątpliwości, że Bóg nade mną czuwa. Poza tym w tych trudnych momentach, okupionych dużym cierpieniem, trwałam w wierze, dziękowałam Panu Jezusowi i pomimo dużego bólu, nie wątpiłam w moje uzdrowienie. Z modlitwy i słowa Bożego czerpałam siłę, by przetrwać każdy dzień z ufnością Bogu. Modliłam się też Psalmem 91, wierząc, że: „Jeżeli Bóg z nami, któż, przeciwko nam” (Rdz 8,31) i „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rdz 12,21).

Co mówią teraz lekarze?

Dla nich jest to trudne do wytłumaczenia. Badam się kontrolnie co kilka miesięcy. Jest w porządku. Chcę jednak podkreślić, że lekarz, który nie jest w relacji z Panem Bogiem twierdzi, że jego poprzednicy się pomylili i raka nigdy nie było. Ten, który wierzy, wie, iż to była Boża interwencja.

A co mówi Pani niedowiarkom, którzy, patrząc na Panią, wątpią w cud?

Że Bóg jest wszechmocny i tylko trzeba Mu zaufać. I wcale nie musimy zasłużyć na uzdrowienie. Bóg daje nam tę łaskę z miłości i zupełnie za darmo. To trudne do pojęcia, zwłaszcza gdy zmagamy się z chorobą przez wiele lat. W moim przypadku trwa to już siódmy rok. Wszystko zaczęło się od momentu nawrócenia. Wiele razy mówiłam: „Panie Jezu, ja już jestem tym zmęczona. Jedna dolegliwość się kończy, przychodzi następna”. Jednak mimo chorób i różnych trudności wciąż spotykam się z ludźmi, pracuję. Pewien kapłan powiedział mi, że Bóg więcej zdziała w moim życiu przez moje cierpienie. I co robię? Godzę się na to. I wcale nie jest to łatwe ani psychicznie, ani duchowo czy fizycznie. Mimo to staram się nie koncentrować na problemach, ale ofiarowuję je przez Maryję Jezusowi, prosząc, by dał mi siłę w tym wszystkim wytrwać. Jemu oddaję swoje cierpienie. Jak często zdarza nam się roztrząsać ból, chorobę czy skupiać na nas samych, a nie na Chrystusie? Pan Jezus 2 tys. lat temu wziął na siebie nasze grzechy, zranienia, przekleństwa, uzależnienia, wszelkie lęki i dolegliwości. Z własnego doświadczenia wiem, że kiedy rozwodziłam się nad swoim cierpieniem, tylko pomnażałam wszystko, z czym było mi źle i kręciłam się wokół własnych problemów. To ja byłam w centrum, a nie Pan Jezus. Tymczasem skoncentrowanie się na Bogu sprawia, że Jemu oddaję swoje cierpienie, by On się nim zajął. Gdy chorujemy, mamy wybór: możemy skupiać się na swoich dolegliwościach lub zaprosić do naszego życia Jezusa, oddać Mu ból i wielbić Pana Boga. Wówczas zobaczymy, że naprawdę wiele jesteśmy w stanie znieść dzięki temu, że właśnie od Niego możemy czerpać siły, aby znieść ból. Dzisiaj wiem, iż cierpienie jest łaską, a nie tragedią, chociaż po ludzku to trudne do zrozumienia. Staram się jednak trwać przy Jezusie, wierząc w Jego kolejne uzdrowienie. Skupiam się na Jego miłości, która jest bezwarunkowa i bezgraniczna. Dowód? Moje nawrócenie oraz uzdrowienia. Śmiem twierdzić, że jestem chodzącym cudem Pana Jezusa.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 35/2019

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama