Praktyczne wskazówki, jak modlić się dobrze
Tak zatytułował cykl swoich katechez Ojciec Święty Paweł VI. I dodał: „Teoria bez praktyki jest jałowa. Praktyka bez teorii jest ślepa”. Każdy z nas zdaje sobie sprawę z potrzeby budowania naszej codzienności na modlitewnym zjednoczeniu z Bogiem.
Żyjemy w rzeczywistości chorej na hałas. Nieprawdopodobne ilości słów, które docierają do nas każdego dnia, to nowy rodzaj potopu. Bywamy wobec niego bezradni i pozwalamy się unosić słowom, które tak bardzo się liczą, a tak niewiele ważą. Chciałoby się zawołać, jak ongiś Mojżesz: „Zamilknij, Izraelu, i słuchaj...!” (Pwt 27,9).
Zalew słów nie oszczędza także Kościoła, nas samych, naszych relacji z ludźmi i — co gorsza — kontaktu z Bogiem. Milczenie znika z liturgii, z adoracji Najświętszego Sakramentu, z indywidualnej modlitwy, od początku do końca wypełnionej mówieniem. A równocześnie narzekamy, jak w czasach Samuela, że „rzadko odzywa się Pan” (1 Sm 3,1) i że „Bóg do nas nie przemawia”. Pragniemy modlitwy, która byłaby kontaktem między przyjaciółmi, lecz aby powstała przyjaźń, nie wystarczą wzajemne przysługi; one tylko do niej prowadzą i z niej wypływają. Do podtrzymywania kontaktu koniecznego w przyjaźni potrzeba mowy. Rozmowa pozwala sercom i umysłom „bić jak jedno”. Przyjaźń z Bogiem jest jednak zupełnie inna niż wszystkie ziemskie przyjaźnie — sam kontakt z Nim wystarcza, byśmy się uświęcali. Pozwólmy Mu więc skontaktować się z nami. Pozwólmy Mu przemówić. Przerwijmy na chwilę modlitewny monolog, aby posłuchać. Wszak „...wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17).
Milczenie na modlitwie nie przychodzi łatwo nam, nieodrodnym synom swojej epoki, w której liczy się aktywność i efektywność. Milczenia trzeba się nauczyć, trzeba się nauczyć „marnować czas dla Boga”. Trzeba także zgodzić się na to, że taka modlitwa może nie dać satysfakcji, może okazać się oschła i jałowa; może wydać się bezowocna. „Jest modlitwa łąk, radosnych, ukwieconych i rozświetlonych dolin, gdzie wszystko jest piękne i przyjemne; jest modlitwa lasów, zawsze bogatych w drzewa i owoce; ale jest też modlitwa w osamotnieniu, mało pociągającą, jednakże jest to prawdziwa modlitwa, która karmi ducha, nawet jeśli wrażliwość ludzka nie uświadamia sobie tego” (kard. Martini).
Modlitwa błagalna jest modlitwą ubogiego. Dziękczynienie jest modlitwą tego, kto został obsypany darami. Modlitwa przyjaźni dokonuje się w milczeniu. Milczenie jest mową Boga i tylko On może w taki sposób komunikować się z przyjacielem. Milczenie stawia nas w obecności Boga, jest pełne znaczenia, karmiące i pociągające, jest znakiem, pod którym jednocześnie ukrywa i objawia się nam Bóg. Język rodzi się z umysłu, podczas gdy milczenie rodzi się z miłości.
Doświadczamy czasami, jak trudno jest ubrać w słowa to, co w nas najgłębsze, najbardziej intymne. Wielkie to szczęście mieć przyjaciela, przy którym i z którym można pomilczeć — w milczeniu dochodzi do najprawdziwszych spotkań.
Bóg jest przyjacielem, który otwiera przed tobą drzwi i wszystko, co mówi, jest prawdą. Możesz przy Nim milczeć, to znaczy nie obawiać się niczego, bo On nie wejdzie w ciężkich butach do ogrodu twojej duszy i bezpieczne są twoje góry i wąwozy, i twoje pustkowia. Przyjaciel jest po to, aby cię przyjął. A kiedy rozpoczynasz modlitwę, wiedz także, że Bóg nie sądzić cię chce, ale przyjąć.
opr. mg/mg