Współczesna sztuka wyraża wewnętrzny chaos człowieka: sama forma nie wystarczy, kiedy brak treści
Niepokój jest towarzyszem życia. Niepokoimy się o jutro, o przyszłość, o dzieci, o dom. Ale czy niepokoimy się o życie wiary, o Boga w naszym życiu? Wielki Post jest czasem niepokoju — męki Jezusa, Jego ukrzyżowania, śmierci, zmartwychwstania. Oby nas ten Wielki Post zaniepokoił. Wywołany niepokój może nam pomóc wyjść z egzystencjalnego więzienia ku nieskończoności
Nie rozumiem współczesnego malarstwa. Patrzę na kreski, koła, zmieszane kolory. Nic mnie nie zachwyca. Nawet przychodzi mi do głowy, że chyba nie trzeba być artystą, aby tak malować. W rozmowie z przyjaciółmi malarzami dowiaduję się, że nie mam racji. Że chodzi o to, aby się wyrazić, wypowiedzieć.
Żeby się jednak wypowiadać, wyrażać, to trzeba najpierw coś w sobie mieć. Myślę, że w przeszłości malarze byli bardziej pokorni. Szukali inspiracji w Biblii, kulturze antycznej, w otaczającym ich świecie. Talentem wyrażali prawdy znane, ale oryginalnością ujęcia, grą kolorów i światła dali nam obrazy, które się nie starzeją. Piękno jest atrybutem boskim. I coś z tego nam dawali. Malowanie obrazu było dla wielu jak odprawianie przez artystów uroczystego obrzędu. Chodziło o odsłonięcie za pomocą obrazu tego niewidzialnego świata, który w obrazie można kontemplować. Dziś tam, gdzie spodziewam się obecności tego niewidzialnego, spotykam w obrazie aksjologiczną pustkę. Pojawia się silna pokusa, aby owej pustce nadać jakąś wartość, głębszy sens, otoczyć ją kultem. Jest to kult człowieka, przez człowieka, dla człowieka. Ważne jest, aby człowiek się wypowiedział. Ale to mnie nie odnosi do innego świata, nie podnosi na duchu, nie inspiruje i nie powoduje estetycznego uniesienia.
Czasem ramy są bogatsze niż dzieło. Świat współczesny zaczyna funkcjonować bez zawartości. Warto o tym pamiętać, aby nie składać czci obcym bogom w pięknych opakowaniach. Człowiekowi należy się szacunek, Bogu — cześć. Nam zaczynają się mylić porządki — Bóg na marginesie, człowiek na piedestale. Człowiek żyje tym, co kontempluje. Czy wystarczy człowiek człowiekowi? Dostrzegam też zjawisko nazywania rzeczy w sposób nieodpowiadający rzeczywistości, wbrew temu, czym dana rzecz jest. W Muzeum Sztuki Współczesnej we Frankfurcie kilka lat temu zaskoczyła mnie jedna instalacja. Ślady po dwóch rozbitych jajkach — na ścianie i na podłodze. — Co się stało — pytam naiwnie pilnującego tej sali życzliwie uśmiechającego się Chińczyka. — Nic się nie stało — odpowiada grzecznie — to jest sztuka. Nazwy zamiast dzieł. Protezy w miejscu sztuki. Można i tak. Przestajemy tworzyć, zaczynamy nazywać. Podobnie jest z moralnością. Przestajemy przestrzegać przykazań i słuchać nauki Kościoła. Wybieramy z całości to, co dla nas jest dogodne, albo kreujemy sami nową moralność. Nikt nie będzie mi dyktować, co mam robić. Więc nowa moralność, nowy Bóg — tylko człowiek jest jakoś zagubiony. To jest nowoczesna sztuka życia. Przepraszam, ale nie znam nowych trendów moralności.
opr. mg/mg