Koptyjscy męczennicy z Libii
Na arenach cyrków rzymskich potykali się gladiatorzy. Były to mrożące krew w żyłach widowiska, bo gra toczyła się o wysoką stawkę. Każdy występ był walką o życie i każdy kończył się śmiercią pokonanego, chyba że cesarz okazywał mu łaskę. Senat rzymski wiedział doskonale, że biedocie rzymskiej trzeba dostarczyć panem et circenses, chleba i igrzysk, inaczej nie byłoby można nad nią zapanować. Tym bardziej, że cyrkowe widowiska były również ulubioną rozrywką możnych, a nawet samego imperatora. Brutalnymi cyrkowymi scenami egzaltowały się również damy dworskie.
Organizowano coraz to nowe widowiska, dbając o stałe podnoszenie ich atrakcyjności. Wśród nowych propozycji było również pożeranie ludzi żywcem przez dzikie zwierzęta. Tymi ludźmi byli chrześcijanie, skazani na śmierć za przynależność do „sekty” potępionej prawem. Wywlekano ich przestraszonych na piasek areny, aby zostali rozszarpani przez dzikie lwy czy tygrysy. Niezwykłość tego widowiska polegała między innymi na tym, że chodziło o zwykłych ludzi, kobiety i mężczyzn; młodych i starych, takich samych jak ci, którzy byli na trybunach cyrku; to oni właśnie stawali się bohaterami krwawej jatki.
Starożytne opisy hagiograficzne podają, że gromadki skazańców najczęściej klękały na piasku cyrkowej areny i modląc się, czekały na śmierć. Nieraz śpiewały pobożne hymny, dając sobie wzajemnie zachęty do wytrwania w wierności Chrystusowi. Widzów dziwiło, że często ludzie ci nie ulegali panice, ale zachowywali głęboki pokój, a twarze ich wyrażały dziwne duchowe uniesienie. Nieustannie wzywali przy tym imienia Chrystusa.
Niemal po dwóch tysiącach lat odbyło się podobne widowisko, tyle że jeszcze bardziej okrutne. Areną cyrkową był też piasek; bardzo dużo było tego piasku, gdyż w tym wypadku chodziło o plażę nadmorską. Działo się to w Libii. Widzów było mnóstwo, bo to widowisko zarejestrowane zostało na kamerach wideo, tak że mógł je oglądać cały świat. Ludzcy oprawcy przejęli rolę dzikich zwierząt.
Najpierw odbył się jakby liturgiczny pochód liczący dwadzieścia jeden męskich par. Dwadzieścia jeden na czarno ubranych postaci z twarzami ukrytymi za czarnymi maskami, specjalnie dobranych posturą, tak aby były wyższe od swoich ofiar, które prowadziły na miejsce śmierci. Pochód ten miał znamiona pochodu tryumfalnego. Z jednej strony czarne postaci nadludzi, jak na wojskowej paradzie, a obok nich w pomarańczowych kombinezonach hańby, ze związanymi w tyle rękami rząd „podludzi” ze spuszczonymi głowami. Trzymani byli za karki, każdy przez swojego czarnego anioła śmierci.
Zaczęła się rytualna zemsta. Całe widowisko adresowane było do „ludów krzyża”. Z przemówienia, które wygłosił jeden z katów, wynikało, że jest to krwawy rewanż za śmierć Ben Ladena, spalenie jego zwłok i rozrzucenie prochów nad wodami morskimi. Krew ofiar miała spłynąć po plaży do morza, aby w ten sposób zemsta stała się bardziej czytelna dla patrzących.
Kamera zarejestrowała stały ruch warg niektórych skazańców. W momencie egzekucji wzywali imienia Chrystusa przez cały czas, aż do momentu powalenia ich na piasek plaży, na którym klęczeli w jednym rzędzie, zanim poderżnięto im gardła. Z imieniem Jezus kończyła się ich gehenna trwająca kilka miesięcy. Mieli możliwość ujścia z życiem, jeżeli wyrzekliby się swej wiary, przechodząc na islam. Nie wykorzystali tej „szansy”. Pozostali nieugięci. Mordowani byli jako niewierni, lecz w rzeczywistości oprawcy ich przyczynili się do apoteozy ich wiary.
Kościół koptyjski niemal nazajutrz ogłosił ich męczennikami i wpisał do rejestru świętych, zaświadczając w ten sposób przed zlaicyzowanym światem, że są oni kimś więcej aniżeli tylko ofiarami terroryzmu. Jednocześnie zwrócił uwagę na to, że męczennik chrześcijański nigdy nie odbiera życia ani sobie samemu, ani tym bardziej innemu, niewinnemu człowiekowi, ale gdy mu gwałtem je odbierają, on je składa w ofierze, jak to uczynił Chrystus na krzyżu. Ofiarowuje je za Pełnię Życia, której doświadczy on sam oraz wszyscy, którzy prawdziwie wierzą w Miłosiernego Boga.
opr. ab/ab