Fragmenty II części książki "Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko" n.t. uprowadzenia i morderstwa
Czesław Ryszka Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko Tajemnica życia i śmierci |
|
Morderstwo Księdza Jerzego Popiełuszki było precyzyjnie zaplanowane i jak gdyby celowo „sfuszerowane”. „Komuś” tym bestialskim aktem zależało na uwiarygodnieniu się w oczach społeczeństwa. Ten „ktoś” był na bieżąco informowany przez Służbę Bezpieczeństwa. Istnieją zapisy wskazujące, że tak władze partyjne na czele z generałem Wojciechem Jaruzelskim, jak i władze bezpieczeństwa z generałem Czesławem Kiszczakiem wiedziały o wszystkich bezprawnych działaniach wobec Księdza Jerzego. To tę wiedzę wykorzystywano, aby wymusić na biskupach uciszenie niepokornych księży. Co by jednak nie napisać, to wspomniane najwyższe czynniki w państwie mogły w każdej chwili powstrzymać zamachowców. Dlaczego tego nie uczyniono?
Nie tylko moim zdaniem ta zbrodnia była komuś bardzo potrzebna. Świadczą o tym specjalne konferencje i szkolenia poświęcone walce z Kościołem. Wiadomo, że jedna z takich konferencji zorganizowanych w MSW odbyła się na początku grudnia 1983 roku, a uczestniczyli w niej między innymi dwaj z czterech zabójców duchownego, Grzegorz Piotrowski i Adam Pietruszka. Organizatorem był generał Zenon Płatek, podejrzewany później o sprawstwo kierownicze zabójstwa Księdza Jerzego. Z materiałów pokonferencyjnych wynika, że pułkownik Pietruszka, referując prowadzoną w Departamencie IV walkę z Kościołem, między innymi stwierdził, że dużą wagę należy przykładać do prowadzonych przez SB „prac operacyjnych o charakterze dezintergarcyjno-destrukcyjnym”, co w żargonie SB oznaczało pozaprawne działania wymierzone w duchownych.
Podczas konferencji dużo mówiono o „antysocjalistycznej działalności” na przykład księdza Franciszka Blachnickiego, inicjatora i organizatora ruchu oazowego. Pracownik Akademii Spraw Wewnętrznych, major Józef Wojna, poświęcił postaci tego duchownego cały referat. Pięć lat później ksiądz Blachnicki został w niewyjaśnionych okolicznościach otruty w RFN. Prokuratorzy badają obecnie, jaką rolę odegrali w tym agenci SB.
W innym z referatów zatytułowanym „Przestępczość kleru z pobudek politycznych w okresie kontrrewolucyjnego zagrożenia kraju i stanu wojennego w Polsce w latach 1980-1983” major Jerzy Karpacz, późniejszy szef SB, szczególną uwagę słuchaczy zwrócił na księży Henryka Jankowskiego i Jerzego Popiełuszkę. Nie ulega wątpliwości, że ta konferencja była dla funkcjonariuszy zachętą, może nie wprost do zabijania duchownych, ale na pewno do zintensyfikowania pozaprawnych działań wobec nich. Ale też wystarczyłoby jedno słowo „góry”, aby to wszystko zatrzymać. A mógł to uczynić ten, kto wcześniej nakłaniał zbrodniarzy do działania.
W „Biuletynie IPN” (nr 1, 2003) prokurator Andrzej Witkowski udostępnił opinii publicznej notatkę generała Wojciecha Jaruzelskiego, którą znaleziono w dokumentach Urzędu ds. Wyznań, datowaną na sierpień 1984 roku. Jaruzelski wydał wówczas polecenie „wzmożenia działań wobec ks. Popiełuszki”. Na czym polegały owe „działania”, wiadomo: zakończyły się zabójstwem kapłana!
Nie jestem ani sędzią, ani prokuratorem, nikogo nie oskarżam, a jedynie przypominam niektóre fakty oraz wypowiedzi. I tak na przykład miesiąc po morderstwie Księdza Jerzego generał Jaruzelski mówił na posiedzeniu rządu: „Co mądrzejsi czują, że stereotyp nieskazitelnego Popiełuszki niełatwo będzie utrzymać. On jest męczennikiem nie za wiarę, ale za politykę, za sianie nienawiści”.
Jak widać, śmierć Księdza Jerzego nie zmieniła stosunku władców PRL ani do tej ohydnej zbrodni, ani do Kościoła. Dowodem jest wypowiedź generała Jaruzelskiego na posiedzeniu KC PZPR w 1986 roku, w której instruował: „Konsekwentnie należy przestrzegać zasady »kija i marchewki«, co Kościołowi powinno się opłacać, co zaś nie. Musimy to doskonalić konkretnym działaniem — karać i nagradzać”. Nagradzano za niewtrącanie się do polityki, karano, jeśli któryś z duchownych miał inne zdanie. Czy nie z tego powodu kilka lat później zginęli z rąk „nieznanych sprawców” w ciągu jednego przełomowego roku 1989 kolejni księża?
Już wspomniałem, że na krótko przed Okrągłym Stołem został zamordowany ksiądz Stefan Niedzielak z parafii świętego Karola Boromeusza na warszawskich Powązkach, wkrótce potem zginął ksiądz Stanisław Suchowolec spod Białegostoku, a tuż przed wyborem generała Jaruzelskiego na prezydenta zginął ksiądz Sylwester Zych, nękany przez władze komunistycznego bezpieczeństwa jeszcze przed śmiercią Księdza Jerzego.
Edward Wende, oskarżyciel posiłkowy w procesie toruńskim, skwitował te zbrodnie jednoznacznie:
Po uprawomocnieniu się wyroku w Sądzie Najwyższym i skazaniu czterech osób, zginęło jeszcze czterech księży: Zych, Niedzielak, Suchowolec i Kowalczyk. Krótko mówiąc, za każdego oskarżonego poświęcił życie jeden ksiądz. Uczynili to oczywiście nieznani sprawcy.
Istnieje hipoteza, że morderstwo a następnie skazanie oprawców Księdza Popiełuszki było niezbędne, aby społeczeństwo uwierzyło w wiarygodność władzy, która zamierzała podjąć rozmowy z częścią opozycji. Po skazaniu zabójców kapelana „Solidarności” generałowie Jaruzelski i Kiszczak stali się dla części opozycji wiarygodnymi partnerami. Jakby na to nie patrzeć, zabójstwo Księdza Jerzego pozwoliło im zapewnić sobie absolutną dominację w partii, uwiarygodnić się w oczach społeczeństwa oraz stać się jedynymi partnerami rozmów z opozycją. Przewidział to Mieczysław Rakowski, który na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR, 27 listopada 1984 roku, a więc tydzień po pogrzebie Księdza Jerzego, powiedział:
Analizując zachowanie się sił antysocjalistycznych czy też opozycjonistów po zabójstwie Popiełuszki, widać, że oni wykorzystują to nie tylko dla zaznaczenia swojej obecności w kraju i w polityce, ale że lansują tę tezę, że właśnie nastał czas na to, byśmy zasiedli do wspólnego stołu teraz z tymi, którzy są ich zdaniem przez nas odsuwani (...), lansują ją ludzie tego typu co Geremek i Mazowiecki.
Faktycznie, kiedy po trzeciej pielgrzymce Jana Pawła II do Ojczyzny w 1987 roku poprawiły się stosunki władzy z opozycją i Kościołem, obaj generałowie doprowadzili do amnestii dla reszty uwięzionych działaczy „Solidarności” i w efekcie, z końcem 1988 roku do wspólnych rokowań przy Okrągłym Stole z dawnymi prześladowcami usiedli opozycjoniści. Wspólnych, ale przygotowanych oraz kontrolowanych przez komunistyczną władzę. Dlatego za swoje zasługi w doprowadzeniu do „bezkrwawej” zmiany systemu, komunistyczni generałowie otrzymali najważniejsze stanowiska w nowej rzeczywistości: generał Wojciech Jaruzelski został prezydentem, generał Czesław Kiszczak szefem MSW, generał Florian Siwicki szefem Ministerstwa Obrony Narodowej. Ci, którzy z nimi się dogadali, podzielili między siebie inne stanowiska: Tadeusz Mazowiecki został premierem, Jacek Kuroń ministrem pracy, a Adam Michnik redaktorem naczelnym największego polskiego dziennika utworzonego przez reaktywowaną „Solidarność”.
To zapewne wówczas dogadano się, aby „przeszłość odkreślić grubą kreską”, spalić akta bezpieki, sprzedać za bezcen majątek narodowy byłym działaczom komunistycznym, by zajęli się biznesem. Kiedy potem te „wyczyszczone” czerwone życiorysy, działające nadal siatki esbeków i ich konfidentów chciał ujawnić rząd Jana Olszewskiego — dawni protegowani generała Kiszczaka okazali się silniejsi i doprowadzili do odwołania rządu.
Ktoś powie, że to wszystko już historia i nie warto do niej wracać. Zapewne tak, o ile znalibyśmy historyczną prawdę. Wówczas można by albo wybaczyć oprawcom, albo niektórych z nich oddać pod niezawisły sąd. Natomiast żyjąc w zafałszowanej historii, co jakiś czas jesteśmy zaskakiwani tak zwanymi hakami, które ktoś niecnie wykorzystuje w sobie znanym celu. Nie jest to zdrowa sytuacja dla patriotycznych Polaków, a i oprawcom utrudnia się ich nawrócenie, pojednanie się z Bogiem i ludźmi.
opr. aw/aw