Niedługo Kościół, który jest w Polsce, będzie świętował beatyfikację ks. Jerzego Popiełuszki. W ostatnich dziesięcioleciach nierzadko zdarzają się beatyfikacje lub kanonizacje osób, które są w pamięci wielu jeszcze żyjących...
Niedługo Kościół, który jest w Polsce, będzie świętował beatyfikację ks. Jerzego Popiełuszki. W ostatnich dziesięcioleciach nierzadko zdarzają się beatyfikacje lub kanonizacje osób, które są w pamięci wielu jeszcze żyjących. To pozwala spojrzeć na tę osobę wynoszoną do chwały ołtarzy po pierwsze jako na człowieka - tak, jak kandydat na ołtarze został zapamiętany. Niekiedy może się wydawać, iż święta lub święty, to osoby nieskazitelne, niemalże chodząca doskonałość, ludzie bez poruszeń cielesnych oraz bez słabości. Gdyby takie banały porównać z życiem wielu świętych, np. św. Ignacego Loyoli, to można się bardzo rozczarować (swoją drogą: takie rozczarowanie dobrze robi). Ignacy Loyola do spokojnych ludzi nigdy się nie zaliczał-wprost przeciwnie poszedł dobrowolnie na wojnę z Francuzami i na pierwszą linię frontu. Nawet już jako starszy człowiek, kiedy był generałem jezuitów potrafił zeklnąć kleryków kiedy ci wariowali pod jego oknami, a Ignacy w tym czasie chciał odprawiać dziękczynienie po Mszy św. Historia nie przekazała jakimi słowami upomniał wtedy swoich młodych współbraci, ale u dawnego żołnierza męskie słownictwo było zapewne dość bogate. Nie uprawiał też żadnego dialogu międzyreligijnego, a nawet wprost przeciwnie-krew się w nim zagotowała i chciał sięgnąć po sztylet, kiedy pewien Maur, w jego obecności, powątpiewał w dziewictwo Matki Bożej. Święci to ludzie z krwi i kości, zwyczajni, a jednocześnie „z iskrą”. Takich przykładów z życia świętych można podać o wiele więcej.
Ks. Jerzy Popiełuszko, jak mówią o nim ci, którzy go znali, popalał papierosy, miewał czasami trudne usposobienie w relacjach z przełożonymi, miał też okresy naiwności oraz jakiegoś uporu. Kto z ludzi żyjących świadomie nie przeżywa podobnych uczuć i doświadczeń? Geniuszem teologii nie był. Sęk jednak w tym, iż na tej zwyczajności Pan Bóg zbudował świętość ks. Jerzego. Pan Bóg nie buduje na czymś nadzwyczajnym, ale na tym, co ludzie-na dobrym oraz na słabym. Innymi słowy — najlepszym „lądowiskiem” dla Ducha Świętego są ludzkie słabości. Jak mówią słowa prefacji we Mszy św. o męczennikach (odwołując się do tekstu 2 Listu do Koryntian): „Ty sprawiasz, że moc w słabości się doskonali i umacniasz słabych ludzi do złożenia świadectwa wierze”.
Powiedział mi kiedyś jeden z księży, który poznał ks. Popiełuszkę, iż gdyby ten nie trafił do parafii na Żoliborzu, to pewno żyłby dalej. Świętość jest związana z miejscem, w którym się mieszka i pracuje, bądź do którego zostało się posłanym. To pokazuje, iż jesteśmy zbawiani w konkretnym miejscu i czasie. Nie na Księżycu czy w innej bajce, ale tu i teraz. To znaczy konkretnie: przyjąć trzeba życie tu i teraz takie, jakie ono jest.
Czy ks. Jerzy zdawał sobie do końca sprawę w jakie niebezpieczeństwo wchodzi? Nie wiem, czy można dać jednoznaczną odpowiedź na tak postawione pytanie. Choć zapewne nie miał złudzeń, co ówczesna władza o nim myślała- przecież przechodził już wcześniej przez wiele szykan. Czy jednak spodziewał się śmierci? To pytanie trzeba zostawić otwarte, bo to już domena Pana Boga. Pan Bóg kieruje po swojemu ludzkimi drogami... Na myśl przychodzą też słowa abp. Romero z San Salwadoru, zamordowanego podczas Mszy św. w marcu 1980 r., a wypowiedziane w jednej z homilii: „Mogą mnie zabić, ale nie zabiją w ludziach pożądania sprawiedliwości”.
Od czasu do czasu pojawiały się kontrowersje, że ks. Popiełuszko nie może zostać ogłoszony męczennikiem za wiarę, bo zginął z powodów politycznych. Czy jednak, aby zostać męczennikiem za wiarę, trzeba zginąć w kruchcie lub zakrystii? Ewangelia i misja Kościoła to nie tylko sprawowanie kultu, modlitwa, sakramenty, pielgrzymki, działalność akademicka czy wydawnicza. To także obrona godności człowieka, wołanie o sprawiedliwość oraz upominanie się o tych, którzy sami o siebie nie potrafią lub nie mogą się upomnieć. To także zadanie księdza. Zresztą, męczenników z pogranicza wiary i polityki także takich, którzy nie zostali beatyfikowani bądź kanonizowani, jest o wiele więcej i to z różnych Kościołów. Jest w tej grupie pastor Dietrich Bonhoeffer, jezuita Alfred Delp, zamęczony w Dachau i pochowany na cmentarzu w Kudowie-Czermnej ks. Gerhard Hirschfelder, ogłoszony błogosławionym przez Jana Pawła II proboszcz berlińskiej katedry ks. Bernhard Lichtenberg, jest także wielu męczenników z Kościołów tradycji wschodniej, zabitych w czasach czerwonych czystek.
Kiedy słucha się nagrań z homilii ks. Popiełuszki to nie ma w nich agitki politycznej. W haśle „Zło dobrem zwyciężaj” nie ma polityki, ale za to jest jasność, bez niedomówień. Nie jest możliwe oddzielenie Dekalogu i całego przekazu Pana Boga do człowieka od codziennego życia „tu i teraz”. Słuchanie Ewangelii bez odniesienia do konkretnych ludzkich spraw nie ma sensu, bo przecież Boże Objawienie jest dla człowieka. Gdyby oddzielić słowo Ewangelii od konkretów życia, wtedy Dobra Nowina stałaby się zawieszoną na haku jakąś baśnią, a chrześcijaństwo stałoby się jakąś filozofią dla wtajemniczonych, ale na pewno nie było sztuką życia.
opr. mg/mg