Święty Józef człowiek głębokiej wiary

Co to znaczy wierzyć? Niełatwo zdefiniować wiarę, można jednak wskazać na jej wzory, takie jak postać św. Józefa

Co to znaczy wierzyć? Nie wiem, jak często zastanawiamy się nad tym pytaniem, to jednak mimo wszystko jest ono bardzo ważne. Choć może sprawiać wiele kłopotu, by na nie odpowiedzieć, to odnalezienie właściwej odpowiedzi sprawi, że nabierze ona lepszego kształtu.

Pierwsza definicja, która przychodzi mi na myśl, to wiara jako zbiór zasad, które nazywamy Dekalogiem. Gdyby to była jedyna definicja wiary to kojarzyłaby nam się z przykrym obowiązkiem. Kościół w swoich definicjach wiary wyjaśnia, że jest ona „najpierw osobowym przylgnięciem człowieka do Boga; równocześnie i w sposób nierozdzielny jest ona dobrowolnym uznaniem całej prawdy, którą Bóg objawił” (KKK 150). Czyli wiara nie wypływa z zasad i obowiązków, ale ze spotkania. To postawmy kolejne pytanie: „Czy Go spotkałem w swoim życiu?” Wiele razy zauważam, że Bóg czeka na nas i niekoniecznie to my swoim wysiłkiem musimy Go spotkać. Co jeżeli to On najpierw chce się ze mną i z tobą spotkać? Przecież sam powiedział: „jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20).

Wiara jako skarb

Tak właśnie swoją wiarę przeżywał św. Józef. Wiara była dla niego Skarbem, który mógł trzymać we własnych rękach, jako ojciec. Tym Skarbem był Jezus Chrystus. Dlatego wiara to noszenie w sobie największego skarbu. Jego życie, jak nauczał św. Jan Paweł II, było okupione głęboką wiarą: „Stał się on szczególnym powiernikiem tajemnicy «od wieków ukrytej w Bogu» (por. Ef 3, 9) - i to, podobnie jak Maryja, w tym momencie przełomowym, który Apostoł nazywa «pełnią czasu», gdy «zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty (...), aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu», by «mogli otrzymać przybrane synostwo» (por. Ga 4, 4-5)” (Redemptoris Custos 5). Wiara to przyjęcie daru, który Bóg włożył w nasze ręce.

Pokorna i posłuszna wiara

Trudno doszukiwać się bezpośrednich opisów wiary św. Józefa, to jednak możemy wywnioskować z jego postaw, jak przeżywał swoją wiarę.

Pierwsza sytuacja to moment, kiedy dowiaduje się, że Maryja poczęła pod swoim sercem nowe życie. Szacunek i pokora, którymi się odznaczał, nakazują mu odprawić ją potajemnie, tzn. dać jej list rozwodowy i rozwiązać więzy małżeńskie. Mimo, że podejmuje decyzję bolesną dla samego siebie, i chce porzucić tak cenny dla niego skarb, to wie, że inaczej nie może. Nie chce narażać jej na zniesławienie. A odprawienie, czy nie byłoby już samym zniesławieniem? Józef bał się wziąć do siebie Maryi, dopiero interwencja Boga otwiera mu oczy, że to co by zrobił godziłoby w Boży plan. Tak więc wiara jest pokorna, nawet gdy cierpi.

Druga sytuacja dotyczy snów, czyli Bożej interwencji w życiu Józefa. Bóg nakazuje mu wprost: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów” (Mt 1, 20-21). I tak czyni. Sam Bóg musi przypomnieć Józefowi, że jest ona jego małżonką. Wiara Józefa wypływa z jego posłuszeństwa, bo w rozmowie z Bogiem wszelkie wątpliwości znikają. Bóg nie może oszukać, wprowadzić w błąd. Wszystko co mówi wypływa z Jego miłości do człowieka. Wiara to nieustanne posłuszeństwo Bogu oraz tym, których Bóg postawił nad nami. Oczywiście nie mam tu na myśli ślepego posłuszeństwa, bo gdy i oni błądzą trzeba mi ich upomnieć.

Ostatnia sytuacja, która pozwala wywnioskować, jak wyglądała wiara Józefa, to czas, kiedy Jezus kończy dwanaście lat. Ukończenie dwunastego roku życia dla każdego Izraelity wiązało się z obowiązkiem uczestnictwa w święcie paschalnym w Jerozolimie. Tak też czyni Józef. Jako ojciec miał obowiązek zabrać Syna ze swoją małżonką na to wydarzenie. Wiemy dobrze co wtedy tam się stało. Trzy dni szukania Syna, trzy dni udręki, wyrzutów sumienia, może i załamania. To doświadczenie nauczyło Józefa, że można wierzyć i każdego dnia tracić Boga. Można być blisko Niego, a później przez kolejne dni, może i lata, przeżywać dramat utraty Boga. Dramat nie do opisania, bo nic nie jest w stanie zapełnić pustki Boga w naszym sercu, tak jak nic nie jest w stanie zastąpić braku miłości, czyli poczucia bycia kochanym. Wtedy dzień staje się nocą, poczucie wartości znika bezpowrotnie, jedyne co zostaje to pustka, którą człowiek próbuje zapełnić wszystkim co ma pod ręką. Każdy kto kiedyś spotkał Boga, a teraz cierpi, dlatego że Go nie ma, przypomina człowieka, który nie potrafi się pogodzić z własnym istnieniem. Brak tożsamości, brak celu, brak sensu, to tylko pojedyncze przykłady tego co taki człowiek przeżywa.

Św. Józef był więc człowiekiem pokornej i posłusznej wiary oraz świadomym tego, że może w każdej chwili Boga utracić. Dlatego jego wiara była naznaczona Bożą bojaźnią. Dobrze kiedy mamy takich ludzi wokół siebie. Ja dziękuję za to moim rodzicom, dziadkom, szczególnie mojej śp. babci, za to, że nauczyli mnie wiary, która każdego dnia konfrontuje się z Bogiem. Wiara to nie tyle pewność, że Bóg „jest”, ale to doświadczanie każdego dnia „kim” Bóg jest. A przecież jest Ojcem, który kocha, jest nadzieją, która zawieść nie może oraz celem ludzkiej wiary, która jest spotkaniem. Bóg wie, że człowiek sam z siebie jest niezdolny do spotkania, dlatego sam podejmuje wysiłek, by go spotkać. Posłał Syna, który mocą Ducha Świętego jest obecny w Kościele, a także posyła ludzi, którzy przypominają nam kim jesteśmy.

Życie i sens

Już jako ksiądz wiele razy przekonałem się, że każdy z nas bez względu na to, z której strony ołtarza stoi, jest powołany do głoszenia Boga. Mnie zawsze zawstydzają ludzie świeccy, ich wiara, otwartość, a szczególnie przeżywanie swojego życia w obliczu rodzinnych dramatów dodają mi odwagi, by samemu się nie poddać. Pamiętam, jak kiedyś wracając ze szkoły zastałem przed swoimi drzwiami leżącego człowieka. Kiedy trąciłem go w bok ocknął się, przeprosił, że leży pod moimi drzwiami i zapytał, czy może porozmawiać. Wtedy chyba po raz pierwszy zobaczyłem, co to znaczy nie mieć sensu życia. Żona go zostawiła dzień wcześniej. Pytał mnie o Boga, życie i sens. Nie mieć po co żyć, to największe cierpienie człowieka. Nawet choroba, utrata pracy, choć są bardzo dotkliwe, to jednak poczucie bycia niekochanym i niepotrzebnym jest największym dramatem człowieka. Dlatego Bóg, jako pierwszy dar ofiarowuje nam swoją miłość, bo wie, że bez niej nie jesteśmy w stanie żyć.

Św. Józef uczy nas, że życie nie jest pozbawione trudów codzienności, ale kiedy jest się blisko Boga, to można rozwiązać nawet największe problemy. Prośmy, więc św. Józefa o ducha głębokiej wiary. Niech radość spotkania z tym, dla którego jesteśmy wszystkim, dodaje nam siły i motywacji do stawania się lepszym.

„Św. Józefie pomóż nam odkryć głębię Boga, stań się naszym orędownikiem przed Nim, pomóż nam nie utracić tego, co mamy. Naucz nas wiary, dodaj odwagi, gdy będziemy tracili nadzieję. Pomóż pokochać życie takim, jakim ono jest. Bądź przy nas, gdy wszyscy zawiodą. I wstawiaj się za nami u Boga. „Przesławny Potomku Dawida, Światło Patriarchów, Oblubieńcze Bogarodzicy, Przeczysty Stróżu Dziewicy, Żywicielu Syna Bożego, Troskliwy Obrońco Chrystusa, Głowo Najświętszej Rodziny, módl się za nami. Amen”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama