O postaci i dziele św. Jana Bosco, wychowawcy i przyjaciela młodzieży
Północne Włochy nie są tak licznie odwiedzane przez polskich pątników, jak leżące na trasie do Rzymu sanktuaria w Loreto czy Padwie. Warto jednak skierować swe kroki do Turynu, miasta słynącego z posiadania Całunu, oraz oddalonej od niego kilkanaście kilometrów małej miejscowości Becchi. To w tych miejscach żył i pracował w XIX wieku jeden z najbardziej czczonych na świecie świętych — ks. Jan Bosco.
„Wychowujmy dobrych chrześcijan i dobrych obywateli” — te słowa wypowiedziane prawie 150 lat temu przez Założyciela Towarzystwa Świętego Franciszka Salezego nie straciły na aktualności. Aby wypełnić to zadanie, ksiądz Jan Bosco całe swoje życie poświęcił wychowaniu młodzieży, szczególnie tej ubogiej i trudnej. Uczył chłopców katechizmu, czytania i pisania, wyszukiwał im pracę, posyłał do szkół. Później sam zakładał szkoły, pracownie i internaty.
Święty urodził się 16 sierpnia 1815 roku w okolicy Becchi. Dzieciństwo spędził w wielkim ubóstwie; gdy miał 2 lata, stracił ojca. W swoim pamiętniku wspomina: „Miałem już 11 lat, a umiałem zaledwie czytać i pisać. Ale wiedziałem, że mam być księdzem”. Mimo młodego wieku zmuszony był szukać pracy. W tygodniu pracował, a w niedzielę zbierał chłopców, aby uczyć ich katechizmu lub opowiadał im fragmenty Ewangelii. Nieliczne wolne chwile poświęcał w tym czasie nauce.
W wieku 19 lat został klerykiem. „Nie wstępowałem do seminarium po to, by zabezpieczyć byt mojej rodzinie — pisał. — Zbyt dobrze pamiętałem słowa matki: »Nic nie chcę i niczego nie oczekuję od ciebie, tylko tego, abyś żył po chrześcijańsku. Urodziłam się biedna, żyłam uboga i tak pragnę umrzeć. Zapamiętaj dobrze, Janku: jeżeli zostaniesz księdzem i na nieszczęście stałbyś się bogatym, nie przyszłabym nigdy do ciebie«”.
Po otrzymaniu święceń kapłańskich w 1841 r. ks. Bosco rozpoczął swój apostolat wśród młodzieży: gromadził młodych chłopców w tzw. oratorium, modlił się z nimi, bawił, uczył, wychowywał i pomagał im materialnie w miarę swoich skromnych możliwości.
W Turynie liczącym w połowie XIX wieku 140 tys. mieszkańców były aż cztery więzienia dla nieletnich. Chłopcy, początkowo nieufni i niechętni do nawiązania kontaktu, zaczęli napływać dziesiątkami. „Ks. Bosco wyszukiwał dla nich miejsca do wspólnej zabawy i modlitwy, organizował spotkania, rozmawiał indywidualnie” — mówi ksiądz Grzegorz Hołub, doktorant salezjański z Krakowa.
W 1852 roku 150 opuszczonych chłopców znalazło na stałe dom i rodzinę pod dachem opiekuna i ojca, który w poszukiwaniu młodych dusz dokonywał rzeczy niezwykłych. W 1855 roku na przykład wyprowadzał 300 młodych więźniów na przechadzkę niedzielną i wszystkich udawało mu się przyprowadzić z powrotem — bez niczyjej pomocy! Kochał młodego człowieka. „Służąc Chrystusowi jako kapłan, realizował swoje powołanie do końca ziemskich dni przez nieustanne, wytrwałe ukazywanie młodzieży właściwego dla chrześcijanina modelu życia” — podkreśla bp Adam Śmigielski, ordynariusz diecezji sosnowieckiej, salezjanin.
Hasło: „Daj mi dusze, resztę zabierz” było dla ks. Bosco drogą wcielania Ewangelii w codzienność. Był prekursorem chrześcijańskiej szkoły zawodowej oraz pionierem w tworzeniu zalążków chrześcijańskich związków zawodowych. Do celów apostolskich zaangażował prasę, jako jeden z pierwszych propagował formę książki kieszonkowej o treściach ewangelicznych, historycznych, misyjnych. Za patrona swojej działalności obrał św. Franciszka Salezego, biskupa Genewy, człowieka o dobrym sercu, głębokiej pobożności i żywej miłości bliźniego. System pedagogiczny, oryginalny w swej prostocie, oparł na wierze w Chrystusa zmartwychwstałego, rozumie otwartym na poznanie Bożych dzieł i na miłości skierowanej do każdego człowieka. Zaczynał od opieki nad małą grupą młodzieży.
Dla młodych chłopców zorganizował pracownie: szewską, krawiecką, stolarską, introligatornię i kuźnię, wreszcie drukarnię. Wybudował kościół św. Franciszka Salezego i domy dla młodzieży, a także trzy wielkie bazyliki: dwie w Turynie i jedną w Rzymie — na polecenie papieża Leona XIII.
Prawdziwe powołanie księdza Bosco zaczęło się podczas snu w roku 1831. Tak opisał to wydarzenie: „Podeszła do mnie wspaniała Pani, zawołała mnie i pokazując wielkie stado, powiedziała; »Widzisz to stado, Janku? — Powierzam je tobie«. Kiedy wyraziłem swoje zakłopotanie, powiedziała: »Nie bój się, pomogę ci«”. Dalej wspomina: „Ileż razy musiałem tłumaczyć ludziom: to nie ks. Bosco czyni cuda. On się tylko modli i zaleca modlić się w intencji osób, które mu się polecają. To wszystko. Cuda natomiast czyni Bóg, często za pośrednictwem Matki Najświętszej. Ona widzi, że ks. Bosco potrzebuje pieniędzy, by wyżywić i wychować po chrześcijańsku tysiące chłopców. Przyprowadza mu więc dobroczyńców i zsyła na nich szczególne łaski”.
Zapracowany przez prawie całą dobę Jan Bosco tłumaczył: „Będę odpoczywał, kiedy diabeł przestanie szkodzić”. Lekarze wiele razy zalecali mu odpoczynek, ale on nigdy nie brał tych słów poważnie. Mimo swej skromności już za życia cieszył się sławą cudotwórcy. Większość kapłanów w tamtym okresie uważała go za dziwaka. Liczne uzdrowienia, jakich dokonał, i inne niezwykłe wydarzenia jego życia mogły usprawiedliwiać tę opinię, ale najwnikliwsi obserwatorzy jego działalności wiedzieli, że mają do czynienia ze świętym.
Jan Bosco zmarł 31 stycznia 1888 roku. W roku 1929 r. beatyfikował go, a po pięciu latach kanonizował papież Pius XI. Świętymi zostali także jego najbliżsi współpracownicy i wychowankowie Dominik Savio oraz Maria Dominika Mazzarello (1837— 1881) — współzałożycielka Córek Maryi Wspomożycielki (salezjanek).
W chwili śmierci ks. Bosco jego dzieło roztaczało opiekę nad trzystoma tysiącami młodych ludzi. Dzieło swego Założyciela kontynuuje obecnie w ponad 100 krajach na świecie założone przez niego zgromadzenie salezjańskie, złożone z księży i braci zakonnych. Stolica Apostolska zatwierdziła je w 1864 r. W tej wspólnocie swoistą innowacją, pomyślaną i wprowadzoną przez Założyciela, jest salezjanin-koadiutor, który nie nosi stroju wskazującego na przynależność do wspólnoty zakonnej, dzięki czemu może łatwiej pełnić salezjańską posługę tam, gdzie kapłan z różnych względów nie może dotrzeć. Do pierwszych koadiutorów ks. Bosco powiedział: „Potrzebuję pomocników. Są takie sprawy, których księża i klerycy nie mogą się podejmować, natomiast wy je wykonacie”.
Polscy salezjanie swoją działalność rozwinęli głównie w południowej części naszego kraju. „Zajmujemy się przede wszystkim duszpasterstwem młodzieżowym — mówi ksiądz Grzegorz Hołub. — W czasie wakacji staramy się organizować wakacyjny wypoczynek. Prowadzimy parafialne centra młodzieżowe, oratoria i szkoły służące integralnemu wychowaniu młodych ludzi”.
opr. mg/mg