Osobowa więź z Bogiem – tu nie ma miejsca na żadną ucieczkę

Zdecydowanie się na prawdziwą relację osobową z Bogiem, wejście z Nim w zażyłą więź miłości budzą lęk przed oddaniem wszystkiego. W takiej relacji nie ma miejsca na żadną ucieczkę, nie ma żadnego schronienia przed Drugim...

 

W naszej relacji do Boga rozstrzygające jest to, jaki ma ona charakter: czy Boga traktujemy jak zewnętrzną instancję, czy otwieramy się na osobową z Nim więź. „Zewnętrzna instancja” może posiadać daleko idący wgląd w nas i stawiać nam bardzo rygorystyczne wymagania moralne wymagające ogromnego wysiłku, niemniej zawsze, niezależnie od tego, jaka byłaby to „zewnętrzna instancja”, nasza relacja z nią pozostanie zewnętrzna i opiera się na polityce. W nas samych pozostaje jakieś intymne miejsce  niedostępne dla tej instancji, gdzie zawsze możemy się schronić. Relacja do każdej „zewnętrznej instancji” zawsze opiera się na jakimś prawie, choćby niepisanym, w ramach którego istnieje możliwość realizowania swoich skrytych zamysłów.

Inaczej w przypadku więzi osobowej. W prawdziwym spotkaniu jakiekolwiek kombinowanie, jakiekolwiek traktowanie drugiego zewnętrznie jest zdradą. W takiej relacji nic nie może być bardziej podstawowe, nie może być pewniejsze, nie może być ważniejsze od samej więzi i słów, jakie w niej padają. Istnieje starożytna anegdota o przyjaciołach.

Kiedy jeden z nich przyszedł do drugiego, zapukał i spytał, czy jest jego przyjaciel w domu, ten z wnętrza odpowiedział: „Nie ma go”. „Jak to nie ma ciebie, kiedy słyszę przecież Twój głos!” Ten mu odpowiedział: „Jaki zatem z Ciebie przyjaciel, kiedy mi nie wierzysz!”

Ta anegdota wzbudza w nas uśmiech, ale odpowiedź — „Jaki z ciebie przyjaciel, kiedy mi nie wierzysz” — niesie w sobie właśnie owo niepodważalne kryterium więzi przyjaźni: zawierzenie słowu przyjaciela, nawet wbrew doświadczeniu. Oczywiście tak daleko idąca więź w relacji z drugim człowiekiem, ograniczonym i ułomnym tak samo jak my, jest niebezpieczna, może prowadzić do całkowitego zniewolenia, co zresztą czasem zachodzi między ludźmi np. w sektach. Szczególne zagrożenie pojawia się w relacji kierownictwa duchowego, czy terapii psychologicznej. Niemniej w relacji do Boga właśnie o taką więź chodzi. W wielu miejscach wskazują na to słowa Chrystusa:

Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 10,37—39).

Jednocześnie Pan Jezus obiecuje:

Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie (J 11,25).

Zdecydowanie się na prawdziwą relację osobową z Bogiem, wejście z Nim w zażyłą więź miłości budzą lęk przed oddaniem wszystkiego. W takiej relacji nie ma miejsca na żadną ucieczkę, nie ma żadnego schronienia przed Drugim, nie można niczego schować dla siebie, nie da się kombinować, udawać, nie istnieje żadne usprawiedliwienie. Dobitnie ukazuje tę sytuację scena z Dziejów Apostolskich o Ananiaszu i Safirze. Sprzedali oni swój majątek i powierzyli go wspólnocie, deklarując, że oddali wszystko, ale część zatrzymali dla siebie. Święty Piotr w imieniu Kościoła powiedział do Ananiasza:

Dlaczego szatan zawładnął twym sercem, że skłamałeś Duchowi Świętemu i odłożyłeś sobie część zapłaty za ziemię? Czy przed sprzedażą nie była twoją własnością, a po sprzedaniu czyż nie mogłeś rozporządzić tym, coś za nią otrzymał? Jakże mogłeś dopuścić myśl o takim uczynku? Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu (Dz 5,3n).

To oszustwo doprowadziło obojga małżonków do śmierci. Człowiek jest wolny, przystępując do osobowej więzi, może w nią nie wchodzić, ale jeżeli wchodzi, to każde kłamstwo, choćby najmniejsze, staje się zdradą.

Jest to przerażające, ale trzeba powiedzieć: przerażające dla naszego ego, naszego „ja”, które jest całkowicie ukształtowane na „zewnętrznych” relacjach, „ja”, które stale szuka własnego „dobra”, a jednocześnie własnego usprawiedliwienia, a zatem stale stoi przed jakimś trybunałem, jakąś publicznością, będąc w sobie całkowicie samotne, pragnąc się ukryć, bo ma coś do ukrycia. Jest to „ja” Adama po grzechu, który ukrył się przed Bogiem wśród drzew raju (zob. Rdz 3,8), „ja”, które zdradziło więź miłości i wierności w stosunku do Boga. Przed grzechem nie było u niego ani żadnego lęku przed Bogiem, ani wstydu wobec Ewy, drugiego człowieka. Święty Jan pisze w swoim liście:

W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości (1 J 4,18).

Więź, w której nie ma lęku, jest dopiero prawdziwą relacją osobową. Taka więź jest nam obiecana w przyszłości w królestwie Bożym.

Fragment książki „Droga człowieka”

Włodzimierz Zatorski OSB — urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005—2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: „Przebaczenie”, „Otworzyć serce”, „Dar sumienia”, „Milczeć, aby usłyszeć”, „Droga człowieka”, „Osiem duchów zła”, „Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama