Fragmenty książki "Miłość, Przyjaźń, Modlitwa, czyli wszystko co najważniejsze"
Redakcja
Elżbieta Konderak
Nihil obstat
Polska Prowincja Dominikanów
o. Maciej Zięba, Prowincjał
Reg. Prow. Nr 562/04, Warszawa, 15 XI 2004
Copyright © by LIST
Kraków 2004
ISBN 83-913496-7-5
- fragmenty
Ojcze, im dłużej jestem w małżeństwie, tym bardziej zdumiewa mnie tajemnica sakramentu małżeńskiego. Mam wrażenie, że nie dorastam do tego, czego Bóg dokonuje w tym sakramencie. I zadaję sobie pytanie, czy ślubujący przed ołtarzem dwudziestolatkowie — bo przecież oni w głównej mierze zawierają małżeństwa — wiedzą, w czym uczestniczą?
Rzadko spotykam narzeczonych, którzy próbują rozumieć tajemnicę sakramentu małżeństwa teologicznie. Zdarzają się jednak tacy, którzy na ten sakrament zwracają wielką uwagę. Często jest to gorliwość neofity, który jest przekonany, że wszystko w życiu mu się uda. Patrzę na to z życzliwością, bo to dobrze, kiedy człowiek ma dalekosiężne plany, ale też wiem, że taka wizja małżeństwa musi zostać sprawdzona w rzeczywistości. Myślę jednak, że to jest typowe, że każdy człowiek zawierający małżeństwo jest ułomny w rozumieniu i zdolności do przyjmowania łaski tego sakramentu. Bo kto nie jest ułomny w sprawach Bożych? Czy ja, przyjmując sakrament kapłaństwa, wiedziałem naprawdę, co on oznacza? Próbowałem to rozumieć i chciałem przyjąć, ale nie znałem rozmiarów swojej słabości. Nie znałem też piękna każdej chwili wierności Bogu, działającemu w tym sakramencie. Nie wiedziałem jednak, podobnie jak ludzie wstępujący na drogę małżeństwa, że będzie to w konkretnych chwilach życia takie trudne.
Czy Kościół stawia jakieś ograniczenia osobom zawierającym małżeństwo?
Kościół stawia w tej sprawie warunek elementarnego rozeznania. Prawo kanoniczne mówi, że dla zawarcia małżeństwa konieczne jest — to może zabrzmieć jak żart — aby człowiek był w stanie odróżnić, iż w małżeństwie oprócz niego jest jeszcze druga osoba, żeby był zdolny próbować zrealizować zadanie prokreacji i żeby wiedział, że małżeństwo jest czymś „na zawsze”. Wynika z tego, że Kościół nie próbuje ograniczać dostępu do sakramentu małżeństwa, gdy spodziewa się trudności w jego realizacji. Jeżeli istnieje jakakolwiek szansa na zaistnienie związku dwojga osób, to duszpasterze mają otwierać drogę do jego realizacji. Dotyczy to także osób upośledzonych oraz osób, które zawierają małżeństwo pod presją okoliczności, jeśli potrafią zachować choćby minimum wolności decyzji.
Gdy już małżeństwo zaistnieje, Kościół ochrania ten węzeł, sakrament, i niełatwo godzi się na poddanie w wątpliwość istnienia sakramentu. Osobiście, spotkałem bardzo wiele małżeństw, które twierdziły, że ich związek już nie istnieje, ale po kilku próbach dotarcia do istoty problemu okazało się, że tamto radykalne stwierdzenie było wołaniem o miłość ukochanego, choć wyrażonym w sposób paradoksalny. Chcę powiedzieć, że sakrament małżeństwa jest darem Boga, który od wewnątrz buduje małżeństwo i daje małżonkom siłę odtwarzania wspólnoty właściwie w każdej sytuacji. Prawda o mocy sakramentu oznacza także, że jeśli nawet małżonkowie nie potrafią ze sobą być i odchodzą w stan separacji, mieszkają oddzielnie, to ich małżeństwo trwa nadal. Nadal są mężem i żoną, i jako tacy staną przed Bogiem. Kościół akcentuje tu przede wszyst kim duchowy wymiar związku i w tym widzi nadrzędną wartość małżeństwa.
Młodzi małżonkowie stoją u progu tajemnicy nowego sakramentu — co ona ze sobą niesie?
Jak wszystkie Boże tajemnice, zaprasza do odkrycia bezmiaru udzielonej człowiekowi miłości. Jednocześnie tajemnica chroni Boży dar przed zbyt płytkim przyjęciem. Dlatego niekiedy wydaje się, że łaska sakramentalna zanikła, ale — jak zawsze w życiu duchowym — dzieje się tak po to, byśmy głębiej i bardziej bezwarunkowo przyjęli bezmiar miłości Boga udzielanej poprzez miłość małżonków. Na ziemi nigdy się nie dowiemy w pełni, jaka głębia daru istnieje w tej tajemnicy. Odkrywamy tylko cień tych rzeczy, cień prawdy o łączącym małżonków węźle. Dotyczy to także innych miejsc przybliżania się do Boga: naszego chrześcijaństwa, chrztu, komunii świętej. Na ziemi widzimy tylko cień tajemnicy zaślubin Boga i ludzi, a dopiero w niebie człowiek będzie w stanie zobaczyć, w jak wielkiej sprawie na ziemi uczestniczył. Jest dobrze, jeśli po dziesięciu latach małżonkowie mówią: „Teraz już wiemy lepiej, co to znaczy być małżeństwem”. Po trzydziestu pięciu latach powiedzą: „Tak, teraz już nauczyliśmy się żyć ze sobą”. A pięćdziesięcioletnie małżeństwo stwierdzi: „Rzeczywiście, widzimy, że nasze małżeństwo mogło być lepsze”. Jeżeli małżonkowie potrafią z pokorą zobaczyć, że ich więź jest niedoskonała, to mogą powiedzieć, że już zaczęli dotykać tajemnicy swych zaślubin, która tylko w Bogu jest do pojęcia.
Czyli ślubujemy, będąc nieświadomi wielu spraw, które niesie ze sobą małżeństwo...
Ślubowanie dotyczy rzeczy, które nas przerastają, ale których chcemy dokonać. Nie mówimy: „zrealizuję miłość, wierność iuczciwość...”, bo to oznaczałoby, że albo nie wiemy, jakie to trudne, albo wprowadzamy drugiego w błąd. Mówimy: „ja tobie ślubuję miłość, wierność i uczciwość...”. Ślubujemy drugiej osobie, podobnie jak żołnierz idący na wojnę ślubuje wierność swojemu dowódcy — ślubuje, bo będzie narażony na pokusy odmowy wykonania rozkazu, ucieczki przed śmiercią czy zagrożeniem, zdrady, układania rzeczy na własną rękę. Zawierając małżeństwo, ślubuję posłuszeństwo w miłości i wierność, ato znaczy, że decyduję się na coś, co narażone będzie na pokusę ucieczki, i co mnie przerasta, ale czego bardzo pragnę. Ślubowanie małżonków jest jak wyjście na wojnę o wierność, miłość i uczciwość. Wiem, że mogę nie sprostać zadaniu, ale mam świadomość, że ty wiesz, że mogę nie sprostać. A jednak twoja miłość pozwala ci przyjąć moje ślubowanie. Ufamy, że ta wspólna droga, nawet bolesna, doprowadzi nas razem do Boga, a wiara pomaga nam czekać na to, że — jeśli nawet nam się nie udaje — ostatecznie sam Bóg wypełni nasze ślubowanie.
- fragmenty
rozmawiał Piotr Dylik
opr. aw/aw