Fragmenty książki "Ucieczka za Świata? Zakony dzisiaj"
Copyright © Wydawnictwo WAM 2003
Rozdział II
Historia zbawienia objawia nam inicjatywę Boga, który wybiera i powołuje Abrahama; Bóg czyni tego człowieka depozytariuszem swej obietnicy. Abraham odpowiada wiarą — niewytłumaczalną, ale i niezachwianą pewnością, że Bóg ma moc spełnić to, co zapowiada. Ten sam Bóg wybiera z własnej woli lud Izraela — czyli potomstwo Abrahama — i czyni go swoim ludem, przedmiotem swojej miłości. Z Abrahamem oraz wybranym ludem Jahwe zawiera przymierze, i ono jest główną osią całej historii zbawienia. Wszystko to jednak okazuje się tylko daleką zapowiedzią tej wielkiej inicjatywy Bożej, która spełni się w Jezusie Chrystusie.
Bóg, który jest miłością i komunią, w Jezusie Chrystusie przychodzi do człowieka i dostosowuje się do wymiarów rzeczywistości ludzkiej. W Chrystusie staje się czytelna i dostępna miłość, której ludzie nie potrafili rozpoznać w licznych figurach i teofaniach przez całe stulecia boskiej pedagogii. Jezus — Bóg, który stał się człowiekiem —został posłany do człowieka i dla człowieka. Tajemnica Wcielenia staje się zrozumiała dopiero w świetle misji, posłania, podobnie jak w perspektywie misji rozumie się w Piśmie Świętym każdą formę powołania. Co więcej, zarówno przed Chrystusem, jak i po Chrystusie nie da się zrozumieć jakiegokolwiek powołania bez odniesienia do misji samego Chrystusa.
Każdy z nas — zakonnik, zakonnica — jest dziś również powołany przez Pana do tego, by w naszych czasach urzeczywistniać i uobecniać historię zbawienia. Bóg zawiera z nami przymierze; przyjmuje nas w pełni tego, czym jesteśmy. My zaś odpowiadamy Mu całą naszą osobą. Wobec Kościoła i świata wyraziście ucieleśniamy to przymierze; i na tym praktycznie polega publiczna profesja i spójność z nią. Nasza profesja zakonna określa nasze powołanie i wyodrębnia nas spośród tych, którzy są powołani na inne sposoby.
Jeden z potężnych nurtów duchowych zogniskował to nasze powołanie wokół naśladowania Jezusa Chrystusa. Było to podejście raczej historyczne i o podłożu synoptycznym, które pomimo swych wartości stawiało nas wobec Chrystusa z przeszłości, wobec postaci z innej epoki i z wielu względów w naszej rzeczywistości nie dającej się konkretnie naśladować. Myślę, że nie mniej bogata, a z pewnością lepiej przystająca do charakteru naszej epoki, odznaczającej się mniejszą powtarzalnością, a większym dynamizmem i twórczością, jest inna tradycja duchowa, która czerpie z pism Pawłowych i Janowych — tradycja pójścia za Chrystusem. Pójście za Jezusem Chrystusem nie oznacza powtarzania — przez naśladowanie — tego, co On czynił; oznacza zaś wyrażanie Jego obecności pośród ludzi; oznacza pójście w naszych czasach Jego śladami; oznacza nieustanne i wymagające wsłuchiwanie się w epifanię, która nie będzie mieć końca. To Bóg ma się objawiać za naszym pośrednictwem w Jezusie Chrystusie, objawiać tak, aby ludzie zrozumieli, że Bóg JEST, że tylko On rzeczywiście Jest w swej nieskończonej zdolności bycia zawsze.
Wcielenie Słowa, które w Jezusie Chrystusie stało się człowiekiem, jest radykalną opcją na rzecz ubóstwa w istnieniu. W sposób niezwykle trafny i zwięzły ujmuje to święty Paweł w Liście do Filipian (2, 6-8). Nie przestaje zdumiewać nas spójność Jezusa, w całym Jego życiu przed Ojcem, z tym egzystencjalnym wyborem, w którym objawia się bezinteresowna miłość Boga do człowieka.
Do tego radykalnego ubóstwa w istnieniu — bo oto Bóg stał się człowiekiem — dochodzi jeszcze tajemnicza i znamienna okoliczność, że rozbija On swój namiot pośród ubogich, materialnie ubogich, i nieustannie podkreśla, iż to ich ubogie położenie może im pomóc w wejściu do królestwa niebieskiego.
Tych dwu okoliczności, w których objawia się zdecydowana preferencja Jezusa Chrystusa dla ubóstwa, nie może zabraknąć w wyborze i życiu tych, którzy zostali powołani do pójścia za Chrystusem. Ubóstwo istnienia jest ogołoceniem się z władzy i zaszczytów — z tych form bogactwa, do których wszyscy instynktownie dążymy. Ubóstwo posiadania jest przede wszystkim świadomym i potwierdzonym przez własne życie głoszeniem nietrwałości rzeczy oraz ich niewielkiej skuteczności w osiąganiu szczęścia, którego pragnie każdy człowiek. Obydwie te formy ubóstwa — które są u Chrystusa potwierdzeniem Jego wolności — mają zrodzić w nas całkowitą wolność względem wszystkiego, co nie jest Bogiem, względem osób i rzeczy, dóbr duchowych i materialnych. Dlatego ubóstwo nie polega w istocie na tym, że się nie posiada dóbr, lecz polega na wolności do istnienia bez posiadania. Pójść za Jezusem Chrystusem — to głosić wolność i starać się o to, żeby zawsze być wolnym. Tę ważną okoliczność gubi się w prawniczym podejściu do ślubów, poprzez które zakonnicy publicznie zobowiązują się do radykalnego urzeczywistniania zamysłu ewangelicznego. Wspomniana wolność nie może być tylko wolnością osobistą; musi ona obejmować również płaszczyznę wspólnotową i instytucjonalną, albowiem publiczne wyznanie, publiczna profesja —jakkolwiek uczyniona przez poszczególne osoby — dokonuje się w obrębie i według specyficznego charakteru danej wspólnoty, w której wszyscy i każdy z osobna wyrażają wobec Boga, Kościoła i innych ludzi wolę wcielania w życie wyborów Jezusa Chrystusa, dla kontynuacji Jego misji wśród ludzi.
opr. ab/ab