Zapraszamy na dziewiątą adwentową rozmowę z cyklu "PRZEDŚWIĄTECZNY ZESTAW ZIÓŁEK, czyli rozmowy o Wcieleniu"
Życie poznaje się żyjąc, a chrześcijaństwo poznaje się idąc za Panem Jezusem.
Anna Bajon: A teraz, na koniec kluczowe pytanie, co to zmienia, że Bóg stał się człowiekiem? Co to zmienia dla Boga? Co to zmienia dla nas?
źródło: photogenica.pl
Wojciech Ziółek: O to, co zmienia to dla Pana Boga, to proszę po śmierci Go osobiście zapytać(śmiech). Ja mogę powiedzieć jedynie o własnym doświadczeniu. Dzięki temu, że Pan Bóg stał się człowiekiem pokazuje mi, że nie jest bogatym wujkiem z Ameryki, który - kiedy docierają do niego maile z wiadomościami o tym, że jest źle - to przysyła kasę i w ten sposób rozwiązuje problem. Robi tak dlatego, że chce mieć święty spokój, to nie chce więcej o problemie słyszeć. Daje pieniądze i zamyka sprawę. Mój Pan Bóg, który stał się człowiekiem nie jest taki. On jest jak ubogi krewny, który nie ma pieniędzy, nie ma znajomości, ale przejmuje się mną i moimi problemami, nie denerwuje się, kiedy zawracam mu głowę i najważniejsze, potrafi być ze mną, kiedy mi źle i bardzo źle. Pomoc bogatego wujka z Ameryki wydaje się być fajna i skuteczna, ale bardzo szybko zaczyna gorzko smakować, bo jest upokarzająca. A tymczasem towarzyszenie tego Ubogiego Krewnego, który nic nie może załatwić, ale potrafi być ze mną w mojej biedzie jest czymś absolutnie niesamowitym. Nie tylko, że nie upokarza, ale dodaje sił i pozwala mi zmierzyć się z moją własną nędzą, pozwala dostrzec jej sens, i przeżyć ją po ludzku.
AB: Może dlatego siostra Chmielewska, mówiąc o wstrętnych mielonkach dawanych biednym jest wiarygodna, bo Ona to z nimi po prostu je, bo z nimi jest, bo im towarzyszy?
WZ: Często powtarzam, najpierw sobie a potem także moim współbraciom, że rozgrzeszanie się tym, iż pomagamy biednym, bo dajemy im pieniądze ze skarbonki świętego Antoniego, pieniądze wspólnotowe czy nawet ze swojego kieszonkowego, jest zbyt łatwe. Żeby naprawdę pomóc biednym i potrzebującym, to trzeba się nimi „pobrudzić”. Trzeba pozwolić, żeby ich bieda, niedola i nędza (jakiegokolwiek rodzaju) naznaczyły moje serce. Główny przekaz, jaki dociera do nas z tajemnicy Wcielenia brzmi: Pan Bóg nie jest daleki i nie patrzy na nas z góry. On naprawdę wszedł między nas, On się nami naprawdę pobrudził. Wystarczy przeczytać Jego rodowód z Ewangelii. Tam nie tylko „niewielu mędrców, niewielu możnych i niewielu szlachetnie urodzonych” jak pisał Paweł w swoim liście do Koryntian. W rodowodzie Pana Jezusa sami cudzołożnicy, bałwochwalcy, zdrajcy, ladacznice, kłamcy, oszuści, zabójcy, lebiody, miernoty, kombinatorzy i słabeusze. Jak się to czyta, to aż by się chciało zakrzyknąć: „Panie Jezu, witamy w naszym ziemskim grajdołku! Witamy wśród nas!”. Ale najpiękniejsze jest to, że On nie tylko nie żałuje, że do nas przyszedł, ale jeszcze znajduje wielką radość z przebywania „wśród synów ludzkich”. Oczywiście wśród córek też, żeby nie było, że ze mnie, czy co gorsza z Pana Jezusa, jakiś mizogin (śmiech).
AB: Może przy okazji warto podkreślić, że Pan Bóg się nie wcielił jedynie na 33 lata ziemskiego życia, ale, że nawet zmartwychwstając pozostał też człowiekiem.
WZ: Mówiąc ignacjańskim językiem: Pan Bóg poprzez Wcielenie czegoś doświadczył. Nie o wszystkim da się opowiedzieć, wielu spraw trzeba osobiście doświadczyć, dotknąć, poczuć. „Nauczycielu gdzie mieszkasz?” — pytali apostołowie. „Chodźcie a zobaczycie!” Odpowiedział Pan Jezus. Bo życie poznaje się żyjąc, a chrześcijaństwo poznaje się idąc za Panem Jezusem. Ale to działa również w drugą stronę. Kiedy Pan Jezus przychodzi (w tej samej ewangelii) do Betanii po śmierci Łazarza i pyta się „Gdzie go położono?” To odpowiadają Mu tak samo jak On uczniom: „Chodź i zobacz!” Bo śmierci się nie da wytłumaczyć. Bo jeśli chcesz poznać śmierć, Panie Boże, to musisz umrzeć. I tym oto sposobem połączyliśmy tajemnicę Bożego Narodzenia z tajemnicą Wielkanocy. Ale wracając do pytania to Pan Bóg naprawdę został człowiekiem i nie przestał nim być. To doświadczenie na stale Go naznaczyło. Dlatego kończąc te nasze rozmowy, wrócę do myśli z pierwszej z nich, tej o Panu Jezusie, jako nieplanowanym dziecku, które — kiedy się pojawia w rodzinie — wszystko zmienia i wywraca do góry nogami. Jak już wspomniałem o szczegóły dopyta się Pani Redaktor po śmierci bezpośrednio Pana Boga, ale już teraz mogę powiedzieć, że tak na moje ziółkowe rozeznanie, to od czasu Wcielenia, tam w Trójcy Świętej już nic nie jest tak jak wcześniej. Pojawienie się tego Dziecka wywróciło wszystko do góry nogami. I nasze pojęcie o nim i — jeśli tak można żartobliwie powiedzieć — niezmącony do tej pory święty spokój Trójcy Świętej.
Pani Redaktor bardzo dziękuję za rozmowę i życzę, aby kolejne celebrowanie Narodzin Pana Jezusa dotknęło naszych serc i zburzyło nasz, zrodzony z fałszywego samozadowolenia, święty spokój. Dobrych Świąt życzę!
AB: I ja dziękuję i życzę sobie, Ojcu oraz wszystkim odbiorcom naszych rozmów, abyśmy zaufali, że "będzie dobrze! Wszystko będzie dobrze i pod każdym względem!".
o. Wojciech Ziółek SJ, Anna Bajon
opr. ab/ab