Nosił w sercu Jezusa

Rozmowa z kard. Stanisławem Dziwiszem o Janie Pawle II

Mija rok od odejścia naszego niezapomnianego Ojca Świętego. Jak Ksiądz Kardynał postrzega tę wyjątkową rocznicę?

- Oczywiście data drugiego kwietnia wywołuje wielkie wspomnienia u ludzi. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Mam duże kontakty z Italią i widzę, że także ten kraj przeżywa bardzo mocno odejście Papieża Polaka i tę pierwszą rocznicę. Do dziś Włosi nazywają Jana Pawła II „naszym Papieżem". Dlatego l i 2 kwietnia są organizowane liczne spotkania, modlitwy we wszystkich kościołach Italii, nie tylko w Polsce. Ludzie jeszcze raz chcą przeżyć ten dzień razem z Janem Pawłem II. To nie jest tylko rocznica jakiegoś wydarzenia, ale przeżywanie na nowo, wyrażenie jeszcze raz miłości i wdzięczności za Jana Pawła II, który odegrał ogromną rolę w życiu Kościoła i w życiu publicznym w świecie.

Właśnie, jakie jest znaczenie tego pontyfikatu dla świata?

- Świat i Kościół stały się inne w czasie jego pontyfikatu. Przypomnijmy, początki pontyfikatu to czasy rządów komunistycznych i dyktatur w dużej części Europy i w wielu miejscach na świecie. W ciągu tego pontyfikatu to wszystko się zmieniło. Dziś jest inny świat; nie wiem, czy lepszy, ale na pewno inny. Z pewnością dzisiaj bardziej respektowane są prawa człowieka i prawa samych narodów.

Ojciec Święty nieustannie w czasie swego pontyfikatu głosił zarówno prawa człowieka, prawo każdego człowieka do wolności, zwłaszcza prawo do swobodnego wyznawania wiary. Opowiadał się też za pokojowo uzyskaną suwerennością i niepodległością narodów. U początku jego pontyfikatu w wielu środowiskach panowało przekonanie, że przyszłość świata i człowieka należy do marksizmu, że będzie się realizować tzw. walka klas. Papież zmienił to widzenie, tę orientację. Jakże dobitnie pokazał nam, że przyszłość nie należy do żadnej „walki klas", nie należy do fałszu, ale do miłości, prawdy i solidarności.

Można powiedzieć, że Ojciec Święty przyniósł pogrążonemu w powojennych ciemnościach światu światło wolności i prawdy...

- Przecież już jego wezwanie skierowane do całego świata w dniu inauguracji pontyfikatu: „Nie lękajcie się!" - demaskowało reżimy autorytarne, które rządzą człowiekiem za pomocą strachu i przemocy. Reżimy takie boją się człowieka wolnego, ponieważ człowiek wolny jest dla nich niebezpieczny. Papież, wołając do wszystkich ludzi, aby się nie bali, nie lękali, prosił jednocześnie, aby otworzyli drzwi Chrystusowi, który przynosi nam wolność, a nie zagrożenie, dlatego właśnie - poprzez to wołanie - świat się zmienił.

Bardzo wiele osób mówi dziś, że mimo iż Ojca Świętego nie ma już tu, na ziemi, pośród żyjących, to jednak czuje jego obecność. Ludzie często podkreślają w świadectwach swój osobisty z nim związek.

- Myślę, że świat jest z nim związany. Nie tylko Kościół, ale cały świat. Także przedstawiciele innych wyznań. Pamiętam spotkanie z muzułmanami w Syrii. Główny przywódca duchowy powiedział do Ojca Świętego: „Jesteś naszym duchowym wzorem". Nadal osoba Jana Pawła II przyciąga innych. Wystarczy popatrzeć choćby na relacje telewizyjne: tysiące ludzi, którzy nadal, codziennie zmierzają, by się z nim spotkać; nie z martwym człowiekiem, tylko z żyjącym w każdym z nas w sposób duchowy.

Przez tyle dziesiątków lat Eminencja był świadkiem niemal każdego dnia życia Jana Pawła II, wcześniej jeszcze biskupa i kardynała Wojtyły. Czy mógłby Ksiądz Kardynał podzielić się wspomnieniem codziennych zachowań Papieża, które są dowodem na jego świętość.

- Ojciec Święty nie stał się świętym w Rzymie. On był taki cały czas. Od najmłodszych lat był nieustannie zanurzony w modlitwie, wręcz w kontemplacji. Pamiętam czasy mojego pobytu w seminarium, kiedy przychodził do nas modlić się po całym dniu pracy. Często wieczorem, niemal przez nikogo niezauważony, przychodził do kaplicy, by odprawić Drogę krzyżową. Modlitwą była wypełniona każda chwila jego życia, również ta poświęcona na pracę i inne ważne obowiązki Zastępcy Chrystusa na Ziemi, a także męża stanu i głowy państwa. Ojciec Święty nie zmarnował nawet godziny w swoim życiu. Każda chwila miała swój sens i znaczenie. Obojętnie, czy w dalekiej podróży, w helikopterze, na pokładzie samolotu, wśród tłumu na Placu Świętego Piotra, Ojciec Święty zawsze był przy Panu Bogu.

Co powiedzieć prostemu człowiekowi, katolikowi, który być może nie potrafi zgłębić ogromu papieskiego nauczania, wielkiego dorobku intelektualnego Jana Pawła II, a chciałby być wierny przesłaniu Ojca Świętego? Jak powinien naśladować jego życie?

- Przede wszystkim poprzez modlitwę. Na to Ojciec Święty zawsze kładł wielki nacisk. Tego uczył nas przez cały czas. Do modlitwy może przylgnąć każdy z nas. Potrzeba trochę wysiłku, aby to osiągnąć, ale łaska modlitwy może być dana każdemu, kto jej pragnie i o nią prosi. Mistrzem i przykładem był tu dla nas Ojciec Święty. Chciał, aby każdy człowiek poprzez modlitwę zbliżał się do Pana Jezusa. Sam czynił to przez całe życie, bez ostentacji, ale zawsze wiernie i konsekwentnie, do ostatnich swoich chwil.

Coraz częściej dowiadujemy się o szczegółach dotyczących inwigilowania kardynała Wojtyły przez SB i jej donosicieli. Czy Ojciec Święty zdawał sobie sprawę z rozmachu tych akcji, jaki miał do tej bolesnej sprawy stosunek?

- Jeszcze tu, w Krakowie, wiedzieliśmy, że jesteśmy obserwowani, śledzeni, podsłuchiwani. Ale Ojciec Święty specjalnie się tym nie przejmował. Nie dochodził tych spraw. Nie miał przecież nic do ukrycia, w czym więc mogły mu zaszkodzić te podsłuchy? Myślę, że nie chciałby poznawać nazwisk tych, którzy na niego donosili.

Eminencjo, Jan Paweł II podczas swojej posługi na Stolicy Piotrowej spotykał się z wieloma problemami, także tymi dyplomatycznymi, politycznymi, międzynarodowymi. Co z tego było dla niego największym zmartwieniem, co go najbardziej napawało smutkiem?

- Przede wszystkim wojny i to, że na świecie ginęli ludzie. Ojciec Święty zawsze cierpiał widząc rozlew krwi. Angażował się w pokojowe rozwiązywanie wszystkich konfliktów na świecie. Inicjował misje pokojowe i zawsze dążył do tego, żeby ludzie nawzajem się nie zabijali. Wiele z tych spraw nie było łatwych, ale Ojciec Święty nie szczędził środków i możliwości na ich skuteczne rozwiązanie.

Ale mierzył się przecież z potęgą zła na świecie. Nie zawsze udawało się je w danej chwili przezwyciężyć. Czy to go nie zniechęcało, nie przygnębiało?

- Ojciec Święty wszystkie sprawy, także te trudne, polityczne, zawsze składał w ręce Pana Boga i Matki Najświętszej. Miał nieograniczone zaufanie wobec Pana Boga, wobec Bożej Opatrzności. To był także jeden z wyraźnych rysów jego świętości - wielka, niezłomna wiara w zamierzenia Pana Boga i Jego Miłosierdzie. W Watykanie na wiele spraw patrzył inaczej niż my tu, w Polsce. On był inny niż my...

Ale mimo swojej odrębności i wielkości nie był przecież odizolowany, wręcz przeciwnie - rozumiał każdego człowieka, lgnęły do niego miliony, my wszyscy...

- Bo nosił w sercu Pana Jezusa i dlatego wszyscy chcieli być obok niego i z nim...

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama