List administratora diecezji płockiej, bpa R. Marcinkowskiego, w związku z beatyfikacją 13.06.1999 dwóch biskupów diecezji płockiej, którzy ponieśli śmierć męczeńską podczas 2 wojny światowej
Umiłowani Bracia w kapłaństwie, Drodzy Diecezjanie!
Oto dzień, który Pan uczynił! Radujmy się w nim i weselmy!
13 czerwca 1999 roku jest dla nas dniem historycznym. Beatyfikacja dwóch Pasterzy jednej diecezji naraz jest chyba przypadkiem bez precedensu. Mało jest diecezji, które w swojej przeszłości miały kanonizowanych lub beatyfikowanych Pasterzy. Taki zaszczyt ma od wieków archidiecezja krakowska dzięki św. Stanisławowi. Sąsiadująca z nami diecezja włocławska od niedawna szczyci się swoim sufraganem, błogosławionym Michałem Kozalem, męczennikiem Dachau (+1943), beatyfikowanym w roku 1987. W 1991 roku Jan Paweł II wyniósł na ołtarze biskupa Józefa Sebastiana Pelczara, ordynariusza przemyskiego w latach 1900-1924. Są i inne, ale beatyfikacja w jednym dniu dwóch biskupów, ordynariusza i sufragana tej samej diecezji, to wydarzenie na miarę stuleci.
Błogosławiony arcybiskup Antoni Julian Nowowiejski, służąc ofiarnie diecezji przez przeszło 33 lata, pozostawił po sobie niezwykle bogate dziedzictwo. Największym jednak wkładem do skarbca płockiego Kościoła jest jego śmierć męczeńska, korona oddanego Bogu i ludziom życia.
W 1916 r. biskup Antoni Julian Nowowiejski opracował Orędzie pasterskie do duchowieństwa, które podczas konferencji 12 i 13 września tegoż roku biskupi metropolii warszawskiej skierowali do kapłanów. Oto jego fragment:
„Żołnierz, gdy idzie do walki, za najprzedniejsze swe prawo poczytuje zwyciężyć i ocalić zagrożoną Ojczyznę i, poddając się wodzowi, na jego głos niesie ofiarę krwi i życia. Tę ofiarę czyni i jako żołnierz i jako obywatel Kraju.
I wy, kapłani, jako armia Chrystusowa, pod wodzą biskupów idziecie dla ocalenia ludzkości od utraty najwyższych dóbr ducha i serca. I nie masz ofiary, jakiej dla tego celu ponieść nie macie. A poniesiecie ją jako kapłani i jako obywatele Kraju. Gdy groza niedoli olbrzymia, gdy ziemia drży, a ludzkość z przerażeniem spogląda w jutro, nie czas rozprawiać nad tym, gdzie kończą się prawa kapłana, a zaczynają obywatela, i ważyć, jaka zachodzi między nimi równowaga. Dlatego też my, biskupi polscy, ożywieni gorącą miłością Kościoła i wielkiem ukochaniem Kraju, którego poczuwamy się obywatelami, zebrawszy się na wspólnej konferencji, wzywamy was, kapłani, abyście stanęli mocno przy nas.
My zaś, biskupi, poprowadzimy mężnie tam, dokąd nas wzywać będzie gorąca miłość ukochanej a nieszczęśliwej Ojczyzny naszej, miłość opromieniona światłem wiary, a czerpana z Serca Jezusa Chrystusa, który płakał nad zgubą swej Ojczyzny, Jerozolimy; miłość, którą gorzało serce świętego Pawła, gdy chciał być nawet wyklętym dla braci swej, to jest rodaków, Żydów. A na tej drodze nie cofniemy się, choćby to dla nas połączone było z wielkiemi ofiarami i cierpieniami. Połączcie się z nami nie tylko węzłem należnego nam posłuszeństwa, ale i spójnią synowskiej miłości, zaufania i powolności oraz poczucia obowiązku obywatelskiego, abyśmy powieźć was mogli na pole pracy, do której was wzywa Bóg i Ojczyzna, i tak stanęli, jak przystało wedle zalecenia Apostoła: w jednem duchu, jednej myśli (Flp 1,27)”. (Ateneum Kapłańskie, 1927 r.)
Śmiercią męczeńską udowodnił, że słów tych nie rzucał na wiatr. Podpisał się pod nimi krwią własną. Był człowiekiem olbrzymiego formatu, wielkim Polakiem i księciem Kościoła. 13 czerwca świętował corocznie dzień Patrona św. Antoniego. W najśmielszych przewidywaniach nie mógł przypuścić, że w 56 lat po jego męczeństwie Najwyższy Kapłan Jezus Chrystus zgotuje mu takie imieniny. Oto jak Bóg wywyższa tych, którzy wiernie Mu służą!
Męczennikiem nie zostaje każdy, bo męczeństwo jest łaską. Błogosławiony biskup Leon Wetmański w 1932 roku napisał w swoim testamencie Jeżelibyś, Boże Miłosierny i Dobry, dał mi łaskę, którą nazywają śmiercią męczeńską, przyjmij ją głównie za grzechy moje i za tych, którzy by mi ją zadawali, aby i oni Ciebie, Boże Dobry i Miłosierny, całym sercem kochali. O męczeństwie często mówił, podkreślając, że trzeba na nie zasłużyć. Został męczennikiem, bo był tego godny.
W cytowanym testamencie błogosławiony biskup Leon wyraził również takie życzenie Z tego, co niby należy do mnie, wszystko przeznaczam dla ubogich. Na pogrzeb przeznaczyć tyle tylko, ile będzie konieczne, aby mnie do grobu zanieść, na wykopanie grobu itd. Na to tylko można wziąć. Bezwzględnie żadnej wystawności. Aby ubogim nic nie zabierać, nawet trumna powinna być taka, jaką magistrat ubogim daje, a grób w ziemi wykopany. W wykonaniu testamentu biskupa-męczennika Bóg poszedł jeszcze dalej - został pochowany bez trumny, razem z ciałami innych wrzucony do dołu. Biskup-męczennik, który za życia pełnił funkcję dyrektora Diecezjalnej Caritas, był przeniknięty miłością bliźniego w stopniu heroicznym. Miłość ta sięgnęła zenitu, gdy oddał życie za Chrystusa i za starca-biskupa, którego nie chciał opuścić, choć jeszcze w ostatniej chwili miał możliwość ucieczki. Do naszych Błogosławionych Męczenników można odnieść słowa, które śpiewamy ku czci filarów Kościoła Powszechnego, Świętych Piotra i Pawła Sławni Apostołowie Chrystusa, zjednoczeni w miłości za życia, razem osiągnęli chwałę męczeństwa.
Do obu naszych Pasterzy-męczenników podobni byli inni biskupi, wśród nich beatyfikowany dziś sufragan lubelski błogosławiony biskup Władysław Goral. Ich wierność Bogu i umiłowanie Ojczyzny promieniowały na kapłanów. W czasie wojennej próby duchowieństwo polskie dało dowód nie tylko heroicznej wiary, ale i dojrzałego patriotyzmu. Wyniesieni dziś na ołtarze trzej biskupi otwierają poczet 108 bohaterów Kościoła i Ojczyzny. W ich liczbie znalazła się kapucynka z Przasnysza, siostra Teresa Kowalska. Z naszej diecezji pochodził też franciszkanin z Niepokalanowa o. Stanisław Tymoteusz Trojanowski. Ta beatyfikacja, dokonywana na progu trzeciego tysiąclecia, ma wymiar symbolu. To jest zapowiedź wiosny Kościoła, którą głosi Papież - Polak, obdarzający Ojczyznę tak wielkim darem podczas obecnej pielgrzymki, wielkich narodowych rekolekcji. Niech Go Bóg Najwyższy stokrotnie za to nagrodzi!
A ilu jeszcze było godnych dostąpienia chwały ołtarzy? Z samej płockiej diecezji oprócz dwóch biskupów podczas wojny śmierć męczeńską poniosło 110 kapłanów i 4 kleryków. Tylko w obozie przejściowym w Działdowie przebywało 79 naszych kapłanów; z nich zginęło tam 50, 22 zaś przekazano do innych obozów. Przez obóz koncentracyjny w Dachau przeszło 60 płockich księży, z których 25 znalazło w nim śmierć.
Większość z nich, to proboszczowie i wikariusze naszych parafii. Okupant odebrał im życie, nie był jednak w stanie pozbawić ich udzielonej im przez Arcybiskupa-Męczennika władzy. Umarli jako duszpasterze i pozostaną nimi na wieki. Korzystajmy z potężnego wstawiennictwa tych świętych sług ołtarza. Będziemy przypominać ich sylwetki, bo są naszą chlubą jako kapłani i jako Polacy. Byli ułomni, jak wszyscy, zanim jednak krematoria spopieliły ich ciała, cierpienie oczyściło ich z żużlu ludzkich słabości, by palmę męczeństwa mogli trzymać w nieskalanych dłoniach i czyste serca otwierali przed Bogiem w modlitwie za nas.
„Stasiu! Ja stąd nie wyjdę! Ale ty wrócisz. Powiedz im, by trzymali się wiary, za którą oddaję życie”. Te słowa skrwileńskiego proboszcza, ks. Franciszka Flaczyńskiego, wypowiedziane przed śmiercią w Dachau do swojego parafianina, śp. ks. Stanisława Biedrzyckiego, są testamentem wszystkich Błogosławionych Męczenników. Nie tylko słowa! Ich Krew woła do nieba. Nie o pomstę! O miłosierdzie!
Władysław Bełza w Legendzie o garści ziemi polskiej opowiada, że gdy polscy pątnicy prosili Papieża o relikwie, Ojciec Święty powiedział, że cała nasza ziemia jest relikwią, bo jest przesiąknięta krwią męczenników
„I wziął w rękę swą sędziwą Polskiej ziemi grudkę małą, I na dłoń mu się, o dziwo, Kilka kropli krwi polało.”
Nie wszystka krew naszych męczenników wsiąkła w polską ziemię. To było przyczyną ich dodatkowej udręki. Krew ta jednak użyźniła glebę dusz polskich i wydaje owoce aż po dzień dzisiejszy. Gdy narody katolickie cierpią straszliwy brak kapłanów, my zaś mamy tyle powołań, że polskiego księdza można spotkać na misjach wszystkich kontynentów, to czyż nie sprawdziły się słowa żyjącego w III wieku Tertuliana, który napisał Sanguis martyrum, semen christianorum - krew męczenników jest nasieniem chrześcijan? Nie wolno nam zmarnować takiego dziedzictwa. Taką spuściznę przejmuje i takich orędowników otrzymuje biskup - nominat Stanisław Wielgus. Módlmy się, aby przez pośrednictwo Męczenników płockiego Kościoła powierzoną sobie trzodę wprowadził w nowe tysiąclecie i na wieczne pastwiska.
Oto dziś dzień Krwi i Chwały! Gaude, Mater Polonia! Gaudeat beatus populus sanctae Masoviae! Ciesz się, Matko Polsko! Niech się raduje błogosławiony lud świętego Mazowsza! Oto jest dzień, który dał nam Pan!
Błogosławieństwo Boga Wszechmogącego, Ojca i Syna, i Ducha Świętego niech zstąpi nas Was i pozostanie na zawsze. Amen.
Bp Roman A. Marcinkowski
Administrator Diecezji Płockiej