Jeśli nie będzie rozbrzmiewała muzyka Ewangelii

Przemówienie podczas ekumenicznego spotkania w luterańskiej katedrze w Rydze - Podróż na Łotwę, 24.09.2018

Cieszę się, że mogę spotkać się z wami na tej ziemi, która charakteryzuje się tym, że podąża drogą szacunku, współpracy i przyjaźni między różnymi Kościołami chrześcijańskimi, którym udało się stworzyć jedność, zachowując charakterystyczne dla każdego bogactwo i to, co je wyróżnia. Ośmielę się powiedzieć, że jest to «ekumenizm żywy» i stanowi jedną z cech charakterystycznych Łotwy. Bez wątpienia jest to powód do nadziei i dziękczynienia.

Dziękuję abpowi Janisowi Vanagsowi, że otworzył nam drzwi tego domu, aby mogło się odbyć nasze spotkanie modlitewne. Ten dom katedralny od ponad 800 lat gości życie chrześcijańskie tego miasta. Jest wiernym świadkiem bardzo licznych naszych braci, którzy tutaj przybywali, by adorować, modlić się, podtrzymywać nadzieję w czasach cierpienia i znajdować odwagę, aby stawić czoła okresom pełnym niesprawiedliwości i cierpienia. Dziś nas gości, aby Duch Święty nadal tworzył własnoręcznie więzi komunii między nami, a tym samym czynił także i nas twórcami jedności naszego ludu, tak aby nasze różnice nie stawały się podziałami. Pozwólmy, aby Duch Święty wyposażył nas w oręż dialogu, zrozumienia, dążenia do wzajemnego szacunku i braterstwa (por. Ef 6, 13-18).

W tej katedrze znajdują się jedne z najstarszych organów Europy, które w czasie ich inauguracji były największe na świecie. Możemy sobie wyobrazić, jak towarzyszyły one życiu, kreatywności, wyobraźni i pobożności wszystkich, którzy pozwalali, by ich otaczała muzyka. Były instrumentem Boga i ludzi, służącym temu, by wznosić spojrzenie i serce. Dziś są symbolem tego miasta i tej katedry. Dla mieszkańca tego miejsca są czymś więcej niż monumentalnymi organami — są częścią jego życia, jego tradycji, jego tożsamości. Natomiast dla turysty są oczywiście obiektem artystycznym, który warto poznać i sfotografować. A zawsze istnieje to niebezpieczeństwo — zamienienia się mieszkańców w turystów. Uczynienia z tego, co określa naszą tożsamość, przedmiotu z przeszłości, atrakcji turystycznej i eksponatu muzealnego, przypominającego dawne czyny, o wielkiej wartości historycznej, ale który przestał poruszać serce tych, którzy go słuchają.

Dokładnie to samo może stać się z wiarą. Możemy przestać czuć się chrześcijanami będącymi u siebie, a stać się turystami. Co więcej, moglibyśmy powiedzieć, że całą naszą tradycję chrześcijańską może spotkać ten sam los — że zostanie sprowadzona do obiektu z przeszłości, który zamknięty w murach naszych kościołów, przestaje intonować melodię zdolną poruszać i inspirować życie i serca tych, którzy jej słuchają. Jednak, jak mówi Ewangelia, której wysłuchaliśmy, nasza wiara nie ma być ukryta, ale trzeba ją upowszechniać i powinna rozbrzmiewać w różnych dziedzinach życia społecznego, aby wszyscy mogli podziwiać jej piękno i byli oświecani jej światłem (por. Łk 11, 33).

Jeżeli muzyka Ewangelii stanie się piękną partyturą z przeszłości, a nie będzie rozbrzmiewała w naszym życiu, to nie będzie już zdolna przerwać męczących monotonii, które uniemożliwiają ożywienie nadziei, czyniąc w ten sposób wszystkie nasze wysiłki bezowocnymi.

Jeżeli muzyka Ewangelii przestanie rozbrzmiewać w naszym wnętrzu, to utracimy radość płynącą ze współczucia, czułość, rodzącą się z ufności, zdolność pojednania, mającą swoje źródło w świadomości, że zawsze jesteśmy tymi, którym przebaczono i którzy są posłani.

Jeżeli muzyka Ewangelii przestanie rozbrzmiewać w naszych domach, na naszych placach, w miejscach pracy, w polityce i w gospodarce, to stłumimy melodię, która pobudzała nas do walki o godność każdego człowieka, niezależnie od pochodzenia, zamkniemy się w tym, co «moje», zapominając o tym, co «nasze»: o wspólnym domu, będącym sprawą nas wszystkich.

Jeżeli muzyka Ewangelii przestanie rozbrzmiewać, to utracimy dźwięki, które kierują nasze życie ku niebu, i okopiemy się w jednym z najgorszych nieszczęść naszych czasów: samotności i izolacji. Jest to choroba pojawiająca się u tych, którzy nie mają żadnych więzi, a którą można stwierdzić u osób starszych, zdanych na swój los, jak również u młodych, pozbawionych punktów odniesienia i szans na przyszłość (por. przemówienie w Parlamencie Europejskim, 25 listopada 2014 r.).

Ojcze, «aby wszyscy stanowili jedno, (...) by świat uwierzył» (J 17, 21). Dzięki Bogu te słowa wciąż mocno rozbrzmiewają pośród nas. To słowa Jezusa, który przed swoją ofiarą modli się do Ojca. To Jezus, Jezus Chrystus, patrząc na swój krzyż oraz na krzyż wielu naszych braci, nie przestaje błagać Ojca. To nieustanny szept tej modlitwy wytycza szlak i wskazuje nam drogę, którą mamy iść. Zanurzeni w Jego modlitwie, jako wierzący w Niego i w Jego Kościół, pragnąc komunii łaski, którą od wieczności ma Ojciec (por. św. Jan Paweł II, Enc. Ut unum sint, 9), w tym znajdujemy jedyną możliwą drogę dla każdego ekumenizmu — w krzyżu cierpienia wielu młodych, osób starszych i dzieci, często narażonych na wyzysk, brak sensu, brak szans i samotność. Patrząc na Ojca i na nas, swoich braci, Jezus nieustannie błaga, aby wszyscy stanowili jedno.

Aktualnie misja nadal wzywa nas do jedności i domaga się jej od nas. Ta misja wymaga od nas, abyśmy przestali patrzeć na rany przeszłości i zaniechali wszelkich postaw autoreferencyjnych, a skupili się na modlitwie Nauczyciela. Właśnie misja wymaga, aby muzyka Ewangelii nie przestała rozbrzmiewać na naszych placach.

Niektórzy mogą powiedzieć: przyszło nam żyć w czasach trudnych, w czasach złożonych. Inni mogą dojść do przekonania, że w naszych społeczeństwach chrześcijanie mają coraz mniej możliwości działania i wpływania ze względu na niezliczone czynniki, takie jak sekularyzm lub myślenie indywidualistyczne. Nie może to prowadzić do postawy zamknięcia, obrony, czy też rezygnacji. Nie możemy nie przyznać, że oczywiście nie są to czasy łatwe, zwłaszcza dla wielu naszych braci, którzy na własnym ciele doświadczają wygnania, a nawet męczeństwa z powodu wiary. Ale ich świadectwo prowadzi nas do odkrycia, że Pan nadal nas wzywa i zachęca do życia Ewangelią z radością, wdzięcznością i radykalizmem. Jeśli Chrystus uznał nas za godnych, aby żyć w tych czasach, w tej godzinie — jedynej, jaką mamy — nie możemy dać się pokonać przez strach lub pozwolić, by przeminęła bez przeżycia jej z radością wierności. Pan da nam siłę, byśmy każdy czas, każdą chwilę, każdą sytuację uczynili okazją do komunii i pojednania z Ojcem i z braćmi, zwłaszcza tymi, którzy są obecnie uważani za gorszych lub za materiał do odrzucenia. Jeśli Chrystus uznał nas za godnych, abyśmy rozpowszechniali melodię Ewangelii, czy przestaniemy to czynić?

Jedność, do której wzywa nas Pan, jest zawsze jednością w kluczu misyjnym, wymagającą od nas wychodzenia i docierania do serc naszych ludzi i kultur, postmodernistycznego społeczeństwa, w którym żyjemy, «tam, gdzie kształtują się nowe przesłania i wzorce, dotrzeć ze Słowem Bożym do najgłębszych zakamarków duszy miasta» (por. adhort. apost. Evangelii gaudium, 74). Uda nam się zrealizować tę misję ekumeniczną, jeśli pozwolimy, aby przeniknął nas Duch Chrystusa, który jest w stanie «rozbić uciążliwe schematy, w których zamierzamy Go uwięzić, i zaskakuje nas swą nieustanną boską kreatywnością. Za każdym razem, gdy staramy się powrócić do źródeł i odzyskać pierwotną świeżość Ewangelii, pojawiają się nowe drogi, twórcze metody, inne formy wyrazu, bardziej wymowne znaki, słowa zawierające nowy sens dla dzisiejszego świata» (tamże, 11).

Drodzy bracia i siostry, niech nadal brzmi pośród nas muzyka Ewangelii! Niech nie przestaje rozbrzmiewać to, co pozwala naszemu sercu nadal marzyć i dążyć do pełnego życia, do którego Pan powołuje nas wszystkich — do bycia Jego uczniami-misjonarzami pośród świata, w którym żyjemy.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama