Trzeba powiedzieć "nie" kulturze prowizoryczności

Przemówienie do uczestników sesji plenarnej Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, 28.01.2017

Trzeba powiedzieć "nie" kulturze prowizoryczności

W dniach 26-28 stycznia odbywała się w Rzymie sesja plenarna Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, poświęcona problemomowi braku powołań i wystąpieniom z zakonów, głównie sióstr, które stanowią większość osób konsekrowanych. W ostatnim dniu obrad uczestnicy sesji — a było wśród nich ok.50 kardynałów i biskupów z całego świata — wraz z prefektem Kongregacji, kard. Joao Brazem de Avizem, zostali przyjęci przez Papieża w Sali Klementyńskiej Pałacu Apostolskiego. Poniżej zamieszczamy przemówienie Ojca Świętego.

Drodzy Bracia i Siostry!

Cieszę się, że mogę was dziś przyjąć, gdy gromadzicie się na sesji plenarnej, aby rozważać temat wierności i wystąpień. Witam kardynała prefekta i dziękuję mu za słowa prezentacji; witam również was wszystkich i wyrażam wam wdzięczność za waszą pracę w służbie życia konsekrowanego w Kościele.

Wybrany przez was temat jest ważny. Możemy bowiem powiedzieć, że w obecnej chwili wierność jest wystawiana na próbę; pokazują to statystyki, które przeanalizowaliście. Mamy do czynienia z «krwotokiem», który osłabia życie konsekrowane, a także życie Kościoła. Wystąpienia w życiu konsekrowanym martwią nas. To prawda, że niektórzy odchodzący są po prostu konsekwentni, bo po poważnym rozeznaniu uznają, że nigdy nie mieli powołania; jednak inni z upływem czasu sprzeniewierzają się wierności, często zaledwie parę lat po profesji wieczystej. Co się stało?

Jak sygnalizowaliście, wiele jest czynników warunkujących wierność w tym czasie zmian epokowych, nie będącym tylko epoką zmian, kiedy to okazuje się, że trudno jest podejmować poważne i ostateczne zobowiązania. Opowiadał mi pewien biskup jakiś czas temu, że jeden porządny młodzieniec, z dyplomem uniwersyteckim, który pracował w parafii, przyszedł do niego i powiedział: «Chcę zostać księdzem, ale na dziesięć lat». To jest kultura tymczasowości.

Pierwszym czynnikiem niesprzyjającym dochowaniu wierności jest kontekst społeczny i kulturowy, w którym się poruszamy. Żyjemy zanurzeni w tak zwanej kulturze fragmentu, tego, co prowizoryczne, co może prowadzić do życia «a la carte» i stania się niewolnikami mód. Ta kultura budzi potrzebę, aby mieć zawsze «boczne drzwi», otwarte na inne możliwości, podsyca konsumpcjonizm i zapomina o pięknie życia prostego i surowego, wywołując bardzo często poczucie wielkiej pustki egzystencjalnej. Rozpowszechnił się także silny relatywizm praktyczny, w myśl którego wszystko jest oceniane w perspektywie samorealizacji, niejednokrotnie nie mającej związku z wartościami Ewangelii. Żyjemy w społeczeństwie, w którym zasady gospodarcze zastępują zasady moralne, dyktują prawa i narzucają własne systemy odniesienia, z uszczerbkiem dla wartości życia; w społeczeństwie, w którym dyktatura pieniądza i zysku broni wizji życia, według której ten, kto nie przynosi zysku, zostaje odrzucony. W tej sytuacji jasne jest, że najpierw trzeba poddać się ewangelizacji, aby później zaangażować się w ewangelizowanie.

Do tego czynnika, jakim jest kontekst społeczno-kulturowy, musimy dodać inne. Jednym z nich jest świat młodzieży — świat złożony, zarazem bogaty i stanowiący wyzwanie. Nienegatywny, ale owszem, złożony, bogaty i będący wyzwaniem. Nie brak młodych ludzi bardzo wielkodusznych, solidarnych i zaangażowanych na płaszczyźnie religijnej i społecznej; młodych ludzi, poszukujących prawdziwego życia duchowego; młodych ludzi złaknionych czegoś innego niż to, co oferuje świat. Istnieją młodzi ludzie wspaniali, i nie jest ich mało. Jednak również wśród młodzieży wiele jest ofiar logiki światowości, którą można podsumować w ten sposób: dążenie do sukcesu za wszelką cenę, do łatwego pieniądza i łatwej przyjemności. Ta logika pociąga także wielu młodych ludzi. Naszym zadaniem nie może być nic innego jak bycie przy nich, aby ich zarażać radością Ewangelii i przynależności do Chrystusa. Tę kulturę trzeba ewangelizować, jeżeli chcemy, aby młodzi ludzie nie padali jej ofiarą.

Trzeci czynnik warunkujący pochodzi z samego życia konsekrowanego, gdzie obok tak wielkiej świętości — jest wiele świętości w życiu konsekrowanym! — nie brak sytuacji antyświadectwa, które utrudniają dochowywanie wierności. Sytuacje takie to między innymi rutyna, zmęczenie, ciężar kierowania strukturami, wewnętrzne podziały, dążenie do władzy — karierowicze — światowy sposób zarządzania instytutami, posługa władzy, która niekiedy staje się autorytaryzmem, a kiedy indziej «pozostawianiem wolnej ręki». Jeżeli życie konsekrowane chce utrzymać swoją misję profetyczną i swoją atrakcyjność, pozostając nadal szkołą wierności dla tych, którzy są daleko, i tych, którzy są bisko (por. Ef 2, 17), musi zachować świeżość i nowość stawiania w centrum Jezusa, atrakcyjność duchowości i siłę misji, ukazywać piękno naśladowania Chrystusa i promieniować nadzieją i radością. Nadzieją i radością. To pozwala zobaczyć, jak ma się dana wspólnota, co jest w środku. Jest nadzieja, jest radość? W porządku. Ale kiedy brakuje nadziei i nie ma radości, jest niedobrze.

Aspektem, o który należy zatroszczyć się w sposób szczególny, jest życie braterskie we wspólnocie. Trzeba je umacniać przez wspólnotową modlitwę, modlitewną lekturę Słowa, aktywne uczestnictwo w sakramentach Eucharystii i pojednania, braterski dialog i szczere porozumiewanie się między jej członkami, braterskie upominanie, miłosierdzie dla brata lub siostry, którzy grzeszą, dzielenie się zadaniami. Temu wszystkiemu winno towarzyszyć wymowne i radosne świadectwo prostego życia blisko ubogich i misja dająca pierwszeństwo egzystencjalnym peryferiom. Od odnowy braterskiego życia we wspólnocie w wielkiej mierze zależy rezultat duszpasterstwa powołaniowego, możliwość powiedzenia «przyjdźcie, a zobaczycie» (por. J 1, 39) i wytrwanie braci i sióstr młodych i mniej młodych. Bowiem kiedy brat czy siostra nie znajdują wsparcia dla swojego życia konsekrowanego w łonie wspólnoty, będą szukać go poza nią, ze wszystkimi tego konsekwencjami (por. Życie braterskie we wspólnocie, 2 lutego 1994 r., 32).

Powołanie, podobnie jak sama wiara, jest skarbem, który nosimy w naczyniach glinianych (por. 2 Kor 4, 7); dlatego musimy go strzec, tak jak strzeże się rzeczy najcenniejszych, żeby nikt nie skradł nam tego skarbu, i żeby on nie utracił z biegiem czasu swojego piękna. Troska o to jest obowiązkiem przede wszystkim każdego z nas, którzy zostaliśmy powołani do ściślejszego naśladowania Chrystusa z wiarą, nadzieją i miłością, pielęgnowanymi każdego dnia w modlitwie i umacnianymi przez dobrą formację teologiczną i duchową, która broni przed modami i przed kulturą ulotności i pozwala postępować wytrwale w wierze. W oparciu o to można praktykować rady ewangeliczne i mieć takie same uczucia, jakie były w Chrystusie (por. Flp 2, 5). Powołanie jest darem otrzymanym od Pana, który zatrzymał na nas swoje spojrzenie z miłością (por. Mk 10, 21) i powołał nas do pójścia za Nim w życiu konsekrowanym, a zarazem jest to odpowiedzialność osoby, która ten dar otrzymała. Z łaską Pana każdy z nas powinien wziąć na siebie w sposób odpowiedzialny ten obowiązek własnego rozwoju ludzkiego, duchowego i intelektualnego, a zarazem podtrzymywać żywy płomień powołania. To wymaga, abyśmy z kolei wpatrywali się ustawicznie w Pana, zawsze uważając, by postępować zgodnie z logiką Ewangelii i nie kierować się kryteriami światowości. Częstokroć wielkie niewierności zaczynają się od drobnych odstępstw lub rozproszeń. Także w tym wypadku ważne jest, byśmy odnieśli do siebie wezwanie św. Pawła: «Teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu» (Rz 13, 11).

Gdy mówimy o wierności i odejściach, powinniśmy przywiązywać dużą wagę do towarzyszenia. I na to chciałbym położyć nacisk. Trzeba, aby życie konsekrowane inwestowało w przygotowanie wyspecjalizowanych przewodników do tej posługi. A mówię życie konsekrowane, ponieważ charyzmat towarzyszenia duchowego, powiedzmy kierownictwa duchowego, jest charyzmatem «niekleryckim». Mają go także księża; lecz jest «nieklerycki». Niejednokrotnie spotykałem zakonnice, które mówiły mi: «Czy nie zna ojciec jakiegoś kapłana, który mógłby mną pokierować?» — «A powiedz mi, czy w twojej wspólnocie nie ma jakiejś mądrej zakonnicy, jakiejś niewiasty Bożej?» — «Tak, jest ta staruszka, która... ale...» — «Idź do niej!». Wy zatroszczcie się o członków waszego zgromadzenia. Już podczas poprzedniej sesji plenarnej stwierdziliście taką potrzebę, jak to wynika także z waszego niedawnego dokumentu Per vino nuovo otri nuovi — Dla młodego wina nowe bukłaki (por. nn. 14-16). Nigdy nie dość podkreślania tej potrzeby. Trudno jest dochować wierności, gdy idzie się samemu lub gdy idzie się pod kierunkiem braci i sióstr, którzy nie są zdolni do uważnego i cierpliwego słuchania albo którzy nie mają należytego doświadczenia życia konsekrowanego. Potrzebujemy braci i sióstr znających dobrze drogi Boże, aby mogli robić to, co uczynił Jezus w stosunku do uczniów z Emaus: towarzyszyć im na drodze życia oraz w chwilach zagubienia i rozpalać w nich na nowo wiarę i nadzieję przez Słowo i Eucharystię (por. Łk 24, 13- -35). To jest delikatne i wymagające wysiłku zadanie osoby towarzyszącej. Niemało powołań traci się z powodu braku skutecznych przewodników. My wszyscy, konsekrowani, młodzi i nie tak młodzi, potrzebujemy odpowiedniej pomocy na chwilę, którą przeżywamy pod względem ludzkim, duchowym i powołaniowym. Powinniśmy natomiast unikać wszelkiego rodzaju towarzyszenia, które powodowałoby uzależnienia. To jest ważne: towarzyszenie duchowe nie może tworzyć uzależnień. Powinniśmy unikać wszelkich form towarzyszenia, które prowadziłoby do uzależnienia, które by chroniło, kontrolowało bądź czyniło infantylnymi, ale nie możemy godzić się na to, by iść samemu, potrzebne jest towarzyszenie bliskie, częste i w pełni dojrzałe. To wszystko przyczyni się do zapewnienia ustawicznego rozeznania, które będzie prowadziło do odkrywania woli Bożej, do szukania we wszystkim tego, co jest najmilsze Panu, jak powiedziałby św. Ignacy, albo — by posłużyć się słowami św. Franciszka z Asyżu — «pragnąć zawsze tego, co Jemu się podoba» (por. ff 233). Rozeznanie wymaga od osoby towarzyszącej i osoby, której się towarzyszy, subtelnej wrażliwości duchowej, stanięcia wobec samego siebie i wobec drugiego człowieka «sine proprio», z całkowitym dystansem do interesów osobistych czy grupowych. Ponadto trzeba pamiętać, że w rozeznaniu nie chodzi tylko o wybór między dobrem a złem, ale między dobrym a lepszym, między tym, co jest dobre, a tym, co prowadzi do utożsamienia się z Chrystusem. Mógłbym jeszcze dalej tak mówić, ale na tym zakończymy.

Drodzy bracia i siostry, dziękuję wam raz jeszcze i wypraszam dla was i dla waszej posługi jako członków i współpracowników Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Instytutów Życia Apostolskiego nieustanną pomoc Ducha Świętego i z serca wam błogosławię. Dziękuję.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama