Matka jest tylko jedna

Kradzież pomysłów przez szefów i współpracowników



Matka jest tylko jedna

Leszek Stafiej

Na początku nigdy nie ma pewności, czy mamy do czynienia: z geniuszem czy z matołem, z arcydziełem czy zaledwie kiepskim naśladownictwem. Dlatego niektórzy doświadczeni ojcowie nie spieszą się z usynowieniem sukcesu. Twierdzą, że lepiej poczekać, aż sukces dojrzeje. Przeciwnego zdania są ci, którzy zbyt długo zwlekali z dopominaniem się o autorski tytuł do chwały. Trudno nie przyznać im pewnej racji. Im później bowiem wskaże się autora, tym większe prawdopodobieństwo, że stanie się on tylko jednym z wielu, bez których przedsięwzięcie nie mogłoby się udać. Albo nie znajdzie się tam wcale, nawet w tak licznym gronie. Ofiarą takiego zaniedbania padły autorstwa tysięcy twórczych pomysłów i wynalazków.
Drogi Czytelniku, Autorze Niedoceniony! Ileż to razy zdarzyło Ci się słyszeć przypadkiem w osłupieniu, jak bliski przyjaciel przedstawia Twój pomysł jako własny! Ileż to razy zaciskałeś zęby i pięści, słysząc, jak szef przypisuje sobie autorstwo projektu, nad którym pracowałeś samodzielnie od kilku miesięcy. A ile razy Twoje wyłączne autorstwo wyjątkowo twórczego pomysłu grzęzło w mozole wysiłku zespołowego? Myślę, że nie ma jednostki twórczej, która nie doznała tego rodzaju cierpień. Wystarczy przecież pracować w marketingu lub w pierwszej lepszej agencji reklamowej. Co drugi dyrektor kreacyjny szuka potwierdzenia swojej kreatywności zawłaszczając sobie każdy dobry pomysł - podwładnych lub, jak czasem bywa - samego klienta. Podobnie zachowują się też czasami klienci-zleceniodawcy. I jedni, i drudzy czynią to pod pozorem współautorstwa, przez wniesienie do pomysłu całkowicie zbędnych lub nieistotnych poprawek. Inni dyrektorzy nie zadają sobie takiego trudu, lecz dopisują swoje nazwisko do nazwiska copywritera czy art directora. Jeszcze inni po prostu wpisują siebie, zamiast copywritera czy art directora i odbierają nagrody. Nie podważam słusznej idei twórczości zespołowej ani tym bardziej pożyteczności tzw. twórczej inspiracji, która wyznacza cienką granicę pomiędzy plagiatem, a pobudzeniem cudzymi pomysłami. Twierdzę jednak, że każdy powinien sam bronić swojego udziału w autorstwie pomysłu i zabiegać o to, by został właściwie uhonorowany.
Mimo postępującej erozji wartości, nagroda za autorstwo nadal pozostaje miłym i wartościowym przeżyciem emocjonalnym. Do dziś pamiętam wypieki, z jakimi oglądałem po raz pierwszy swoje imię i nazwisko wydrukowane w gazecie. Była to notatka interwencyjna w "Życiu Warszawy" na temat epidemii żółtaczki w przedszkolu, do którego chodziła moja młodsza siostra. Pamiętam, z jakim nabożeństwem cała rodzina czytała moje nazwisko na pierwszej stronie pierwszej przetłumaczonej przeze mnie powieści Williama Goldinga. Każdy, komu udało się jako autorowi doprowadzić do wyprodukowania i wyemitowania programu telewizyjnego, wie doskonale, że widz w sposób naturalny utożsamia prowadzącego z autorstwem programu. Prawdziwy autor zawsze pozostaje w cieniu gwiazdy. Każdy, kto napisał scenariusz filmowy wie, że przestaje być jego autorem z chwilą przedstawienia go pierwszej osobie z długiego łańcuszka twórczych specjalistów niezbędnych do realizacji filmu. Dlatego koniec z fałszywą skromnością! Jeśli sam nie zadbasz o to, by Twoje nazwisko znalazło się tam, gdzie należy na liście autorów, nie licz na to, że ktoś zadba o to zamiast Ciebie.
Na dowód, że mam rację, dodaję w tym miejscu bez fałszywej skromności, że oprócz przekładów kilkunastu powieści, oprócz kilkudziesięciu sloganów reklamowych, kilkunastu godnych kampanii reklamowych oraz kilku tuzinów nazw nowych produktów, jestem jedynym pomysłodawcą teleturniejów "Miliard w rozumie", z czego jestem szczególnie dumny, oraz "Kochamy polskie seriale", z czego jestem dumny nieco mniej, ale się tego nie wstydzę.
I dlatego z wiosną, kiedy przyroda na nowo budzi się do życia, życzę Czytelnikom, by mieli jak najwięcej twórczych pomysłów, by zawsze skutecznie zabiegali o uznanie autorstwa utworów, z których czują się dumni i by częściej byli matką niż ojcem sukcesu, bo matka jest tylko jedna.


opr. MK/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama