Turcja może zaszkodzić kilku europejskim bankom. Po raz pierwszy od greckiego kryzysu, rynki finansowe weszły w tryb obaw o tzw. "efekt zarażenia". Zatem sprawa jest poważna.
W ostatni piątek 10 sierpnia, już od samego rana zapanowała panika na europejskich rynkach finansowych. Giełdy ostro w dół, warszawski WIG20 spadł o 3, 34%, euro w dół, waluty Europy środkowej ostro w dół w tym polski złoty, amerykański dolar ostro w góry.
Przyczyną takiej paniki okazała się Turcja. Chociaż już od początku roku banki tureckie i lir turecki przeżywają ostre turbulencje, turecka waluta od początku roku osłabiła się do dolara o 55%, tylko w sierpniu o 20%, a w ciągu ostatnich trzech dni o 12%, to dopiero w piątek 10 sierpnia, problem turecki wylał się na zewnątrz i dotknął europejskie instytucja finansowe, ściśle powiązane z Turcją. Dotyczy to takich gigantów finansowych, jak: hiszpański BBVA, włoski UniCredit, francuski BNP Paribas, które mogą mieć poważna problemy, choćby z racji posiadania znacznych ilości tureckiej waluty.
Oliwy do ognia dodał artykuł w "Financial Times", który ukazał się właśnie w piątek 10 sierpnia, a w którym dziennikarze gazety rzeczowo uargumentowali, że Turcja może zaszkodzić kilku europejskim bankom. Wyrazili przy tym obawy o niezależność centralnego banku tureckiego, pod rządami prezydenta Erdogana.
Po raz pierwszy od greckiego kryzysu, rynki finansowe weszły w tryb obaw o tzw. "efekt zarażenia". Zatem sprawa jest poważna.
Do tych finansowych problemów Turcji doszedł, a raczej został odświeżony konflikt dyplomatyczny z USA. Chodzi o uwięzienie przez Turcję, amerykańskiego pastora prezbiteriańskiego Andrew Brunsona pod zarzutami współpracy z Ruchem Gulena, (którego Ankara oskarża o organizację nieudanego zamachu stanu z lipca 2016 r.) oraz o kontakty z terrorystyczną Partią Pracujących Kurdystanu. W jego uwolnienie zaangażował sam nawet sam prezydent Trump, ale jak dotąd bezskutecznie. W konsekwencji USA nałożyła sankcje na ministrów sprawiedliwości i spraw wewnętrznych Turcji. Amerykanom ponadto nie podoba się wzrastające współpraca militarna Turcji z Rosją. Mają poważne zastrzeżenia do planów zakupu systemów obrony przeciwrakietowej S-400 z Rosji. W zawiązku z tym Kongres USA zdecydował o wstrzymaniu dostaw myśliwców F-35 do Turcji.
Stany Zjednoczone zdecydowały nałożyć na Rosję sankcje, które moją wejść w życie około 22 sierpnia. Pierwszy pakiet ma dotyczyć zakazu zezwoleń na eksport do Rosji dóbr o szczególnym znaczeniu dla bezpieczeństwa narodowego. Warunkiem wstrzymania drugiego pakietu sankcji ma być, przedstawienie przez Moskwę zapewnień, że nie użyje broni chemicznej w przyszłości, chodzi o próbę otrucia w Wielkiej Brytanii Siergieja Skripwłowa i jego córki oraz zgodzi się na inspekcję inspektorów ONZ. Jeżeli to nie nastąpi, to po trzech miesiącach zostanie wprowadzony drugi pakiet sankcji, czyli obniżenie rangi stosunków dyplomatycznych, zawieszenie lotów Aeroflotu do USA oraz obniżenie prawie całego eksportu i importu. Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź Rosji. Premier Miedwiediew zagroził, że Rosja zareaguje wykorzystaniem dostępnych środków gospodarczych, politycznych, a w razie konieczności i innych. Chodzi o ewentualny zakaz działalności banków rosyjskich w USA, czy wykorzystania rynku walutowego do przeceny rosyjskiego rubla.
Do wojny handlowej miedzy USA a Chinami i UE, doszła Turcja i Rosja. W światowych mediach liberalnych, przedstawia się Stany Zjednoczone, jako hegemona, który próbuje narzucać nowe rozwiązania handlowe i gospodarcze. Tym czasem, prezydent Trump naprawia to, co od wielu dekad zaniechali jego poprzednicy, a szczególnie Barack Obama. Otóż, za rządów Obamy powstała ogromna nierównowaga handlowa pomiędzy USA a Chinami i UE, na korzyść tych drugich. Trump, jako konserwatywny polityk nie godzi się na wzrastającą potęgę militarno gospodarczą Chin, Rosji i UE, bo to jest zagrożeniem nie tylko pozycji Stanów Zjednoczonych w świecie, ale w ogóle stanowi zagrożenie dla światowego pokoju.
Wszystkie te czynniki wpływają niekorzystnie na inwestorów, którzy dość gwałtownie zareagowali na rynkach finansowych, przeceną europejskich giełd i walut o wysokim ryzyku w tym euro.
EUR/USD - Rynek w zdecydowany sposób przełamał dotychczasowy trend boczny, wybijając się dołem. Co sugeruje początek nowego trendu, tym razem spadającego, czyli na umocnienie dolar. Po przełamaniu wsparcia na poziomie 1, 1500, w chwili obecnej mamy 1, 1408, kurs powinien podążać w kierunku silnego wsparcia zlokalizowanego na poziomie 1,1120.
EUR/PLN - Rynek odbił się od kursu poniżej 4, 2500 i utworzył trend rosnący, czyli na osłabienie złotego. W jakimś przedziela czasowych, może to być kilka dni, albo kilka tygodni, należy się spodziewać osłabienia złotego do poziomu 4,3500.
USD/PLN - Na tym rynku kurs porusza się jeszcze w szerokim przedziela bocznym (3,6200-3,7900). Wydaje się, że jest tylko kwestią czasu, a poziom 3, 8000 zostanie pokonany, co wygeneruje trend rosnący, czyli na osłabienie złotego.
opr. mg/mg