Czy obecna sytuacja z nagłym skokiem franka szwajcarskiego to sytuacja przejściowa, czy raczej trwała zmiana? Jak wpłynie na polskich kredytobiorców i naszą gospodarkę?
Obecna sytuacja z frankiem szwajcarskim to proces przejściowy. Wynika ona przede wszystkim ze słabości euro i reakcji spekulantów z rynków finansowych
Ponad pół miliona polskich rodzin ma blisko 185 mld kredytów w złotówkach denominowanych we frankach szwajcarskich. Te liczby robią wrażenie.
Te liczby to miara gigantycznego wysiłku, jaki polskie społeczeństwo wzięło na siebie w kwestiach mieszkaniowych, bez oczekiwania na rządowe programy typu TBS czy MDM. Polacy w swoje ręce wzięli realizację planu mieszkaniowego, nie czekając na mniej lub bardziej poważne propozycje władz.
Pan też jest frankowiczem?
Nie, ale mam wielu znajomych, którzy taki kredyt wzięli. Natomiast zawsze mówiłem, że najlepiej jest brać kredyt w walucie, w jakiej ma się główne źródło dochodu.
To przez nich dzień, w którym Bank Centralny Szwajcarii uwolnił kurs swojej waluty względem euro, sprawiając, że za franka nie płaciliśmy już 3,5 zł, a rekordowe 5,19 zł, mógł być określany mianem Czarnego Czwartku. Tego dnia zobowiązania polskich frankowiczów wzrosły o 30 mld zł! Szwajcarscy finansiści nie lubią Polaków?
Powiązanie „na sztywno” z euro było jedną z prób zatrzymania spekulacyjnego wzrostu ceny tej waluty. Ale to, co się stało, nie ma wiele wspólnego ze szwajcarskimi finansistami. Frank wciąż jest walutą spekulacyjną, której w warunkach niepewności spekulanci używają jako dogodny instrument do przechowania wartości swoich płynnych aktywów.
Teraz poziom helweckiej waluty stabilizuje się na 4,3 zł, a Prawo i Sprawiedliwość powołując się na 71. art. konstytucji, mówiący m.in., że „rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji (...) mają prawo do szczególnej pomocy władz publicznych” chce, by rząd dał możliwość spłacania kredytów w tej walucie z poziomu przed uwolnieniem. Mam rację?
Ludziom należy pomagać, niezależnie od tego, z jakiego powodu znaleźli się w trudnej życiowo sytuacji. A najbardziej powszechną w Polsce jest utrata pracy. Pomoc należy się w każdej trudnej sytuacji, a nie tylko ze względu na wzięty kredyt.
Mówi Pan o pomocy ludziom, którzy są w trudnej sytuacji. Czy są tacy wśród frankowiczów? Ich jednak do zawierania umów kredytowych denominowanych we frankach nikt nie zmuszał.
Ludzi oczywiście do tego nie zmuszano, ale wiele lat temu w biurach pośrednictwa kredytowego mogli być oni nie w pełni informowani co do charakteru umów kredytowych, które zawierali. Gdyby tamte rozmowy między klientami, a tymi biurami były rejestrowane tak, jak jest to robione na Zachodzie, widzielibyśmy czarno na białym, że być może niewystarczająco informowano ludzi o ryzyku i konsekwencjach związanych z kredytem denominowanym w obcej walucie. Pamiętajmy, że był to też czas spekulacji na rynku nieruchomości, kiedy ceny były przeszacowane. Dziś, jeśli nawet dla uregulowania swoich zobowiązań rodzina chciałaby sprzedać nieruchomość, to ma ona zauważalnie niższą wartość niż całość zobowiązań kredytowych.
A klauzula rebus sic stantibus — czyli biorąca pod uwagę zmianę okoliczności trwania umowy — może być drogą do sądowej zmiany zobowiązań wynikających z zawartej umowy kredytowej we frankach lub jej rozwiązania?
Taką drogę frankowiczom zasugerował prezes NBP prof. Marek Belka. Mimo że jest ona w warunkach polskiego sądownictwa dość powolna, to wedle szefa NBP daje największe szanse.
Powraca też pomysł węgierski. Tam rząd kazał przewalutować kredyty we frankach na forinty, przy sztywnym kursie wraz ze zmniejszeniem o 15-20 proc. zadłużenia klientów wobec banków.
Rząd Węgier uznał, że problem rodzin z zadłużeniem we frankach nie jest marginalny a społeczny, a część sektora bankowego brała po prostu udział w grze spekulacyjnej. W Polsce, jak już wspominałem, społeczeństwo samo wzięło na swoje barki sprawę mieszkań bez udziału rządu i rząd powinien mocno wziąć to pod uwagę.
Niedawno minister finansów Mateusz Szczurek powiedział wprost, że nie będzie zamrożenia kursu franka.
Pamiętajmy jednak, że rządy, które próbują bronić kursu swojej waluty wobec jakiejś innej, mają ograniczone rezerwy i możliwości finansowe.
Czy frankowicze oczekują jakichś ruchów. Tym bardziej że część z nich wpadło w panikę, po tym jak wzrost kursu franka przełożył się na wyższe o kilkaset złotych raty. Czy jednak w perspektywie całego kilkudziesięcioletniego kredytu podniesie to znacząco sumę spłacanych zobowiązań?
Obecna sytuacja z frankiem szwajcarskim to proces przejściowy. Wynika ona przede wszystkim ze słabości euro i reakcji spekulantów z rynków finansowych. Kojąco powinna działać ujemna stopa procentowa (LIBOR). Prezes NBP spotykając się z przedstawicielami banków, wprost zaznaczył, że oczekuje, iż ujemny LIBOR będzie respektowany, dając jasny komunikat właścicielom banków w Polsce, że oczekuje od nich samoregulacji i wyjścia naprzeciw kredytobiorcom. Jeśli banki nie będę respektować tego ujemnego oprocentowania oraz nie wykażą się gotowością do rozwiązania sytuacji, której są współautorami, to rządzący mogą podjąć bardziej zdecydowane działania.
Wyższe raty do spłacenia dziś to mniej pieniędzy na konsumpcję. Mniejsze zakupy pół miliona rodzin istotnie zachwieją polską gospodarką?
Przy niższych ratach kredytobiorcy frankowicze mogli wydawać więcej na konsumpcję niż ci, którzy mieli kredyty w złotówkach. Trudno powiedzieć, jaki wpływ na gospodarkę będą miały rodziny spłacające kredyty denominowane we frankach, bo nie znany jest ich status materialny.
Rodzina rodzinie nie równa.
Są rodziny na skraju bankructwa, ale i takie, które wzięły milionowe kredyty denominowane we frankach i nawet dziś nie mają problemów. Trzeba wiedzieć, ile jest tych pierwszych.
No dobrze, to czy w ogóle możliwa jest uniwersalna porada dla frankowiczów w obecnej sytuacji?
Przede wszystkim spojrzenie na własny arkusz kalkulacyjny oraz umowę. Warto dać ją do przeczytania prawnikowi. Każda z rodzin ma inną sytuację pod względem wartości nieruchomości, warunków na jakich brany był kredyt. Różnice w samym tylko oprocentowaniu były między około 1 a 3 procent.
Liczby franka
LIBOR — skrót od London Inter Bank Offer Rate. Oznacza stopę procentową kredytów, jakie udzielają sobie banki na rynku w Londynie. Jej wysokość ustala się codziennie na bazie odpowiedzi największych światowych instytucji finansowych na pytanie: po jakiej cenie byłyby w stanie pożyczać sobie wzajemnie określoną kwotę? Wskaźnik obliczany jest dla dolara, euro, franka szwajcarskiego, funta brytyjskiego i japońskiego jena. Poziom wskaźnika LIBOR dla tych walut dotyczy pożyczek na dzień, tydzień, miesiąc, trzy i sześć miesięcy oraz rok. Wskaźnik LIBOR to jedna z dwóch części, które składają się na oprocentowanie kredytu hipotecznego we frankach.
Andrzej Sadowski ekonomista, komentator gospodarczy, inicjator powstania i obecny prezydent Centrum im. A. Smitha — pierwszego think tanku działającego od 1989 r. i promującego idee wolnego rynku. Jeden z założycieli i były członek Zarządu Transparency International Polska. Przed rokiem nagrodzony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla rozwoju i promocji polskiej przedsiębiorczości.
opr. mg/mg