Bunt po wyborach [GN]

Mołdawia jest jednym z najbiedniejszych krajów Europy, leżącym pomiędzy strefą wpływów UE a Rosji

Bunt młodzieży w Kiszyniowie miał nie tylko lokalne znaczenie. Mołdawia leży bowiem między Unią Europejską a strefą wpływów Rosji.

W centrum Kiszyniowa nadal widać ślady po wydarzeniach, które wstrząsnęły stolicą Mołdawii na początku kwietnia. Demonstranci wdarli się wówczas do obiektów publicznych, paląc i plądrując m.in. gmach parlamentu oraz budynki administracji państwowej. Także wzmocnione patrole na ulicach przypominają, że spokój w mieście może być tylko ciszą przed nową burzą.

Zamieszki w Kiszyniowie

Iskrą, która 6 kwietnia wywołała bunt, była informacja, że w wyborach zwyciężyła Partia Komunistów Republiki Mołdawii, zdobywając 61 mandatów. Taki wynik oznaczał, że komuniści nie tylko mogą samodzielnie rządzić, ale bez głosów opozycji wybiorą prezydenta kraju. Będzie on następcą lidera komunistów Władimira Woronina, który rządził przez dwie kadencje i ponosi znaczną część odpowiedzialności za większość nierozwiązanych problemów kraju. Program mołdawskich komunistów, aby stworzyć Kubę w Europie, prawie udało się zrealizować.

Mołdawia (ok. 4 mln mieszkańców) jest jednym z najbiedniejszych krajów Europy, z wielkim bezrobociem i brakiem jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. Od dłuższego czasu kraj ma ujemny przyrost naturalny. Komuniści rządzą Mołdawią od 2001 r. Opozycja jest słaba i ostatnie wybory przegrała. Ale komuniści wyniki „poprawili”, dopisując sobie kilka punktów. To wywołało bunt. Zamieszki trwały trzy dni i przybrały masowy charakter. Wzięło w nich udział ponad 20 tys. demonstrantów, głównie młodych. Demonstracje wybuchały żywiołowo, młodzi organizowali się głównie przez Internet, a także sieci komórkowe. Liderzy opozycji, m.in. Dorina Chirtoaca, mer Kiszyniowa, próbowali temperować protestujących, ale bez sukcesów. Siły porządkowe interweniowały brutalnie. Aresztowano ponad 800 osób, było wielu rannych, jedna osoba zginęła. Bunt został stłumiony, ale demonstrantom coś jednak udało się osiągnąć. Oficjalnie podano bowiem, że komuniści zdobyli „tylko” 60 mandatów, a to oznacza, że opozycja będzie miała wpływ na wybór prezydenta. Władze zgodziły się także przeliczyć raz jeszcze wszystkie głosy, ale wyszło na to, że większych uchybień nie było. Tym ustępstwom towarzyszyła ostra kampania antyrumuńska. Osobliwością tej sytuacji jest to, że prezydentem Mołdawii jest Rosjanin, ostatni minister spraw wewnętrznych sowieckiej Mołdawii, który w ogóle nie mówi po mołdawsku, choć Mołdawianie stanowią 78 proc. mieszkańców kraju. Nie ulega wątpliwości, że kwestie narodowościowe mają w tym konflikcie wielkie znaczenie.

„Jesteśmy Rumunami”

Zgromadzona na centralnym placu Kiszyniowa młodzież miała ze sobą rumuńskie flagi i krzyczała: „Jesteśmy Rumunami!” oraz „Chcemy do Unii!”. Flagi rumuńskie zostały także zawieszone przed opanowanymi przez demonstrantów gmachami publicznymi. To wystarczyło, aby prezydent Woronin ogłosił, że zajścia były inspirowane przez Bukareszt, a ich celem było przyłączenie Mołdawii do Rumunii. Liderzy opozycji mieli spiskować w ambasadzie Rumunii, a w przeddzień zamieszek do Kiszyniowa miały przyjechać grupy rumuńskich studentów, którzy rozpoczęli demonstracje. Władze mołdawskie wprowadziły wizy dla Rumunów, a rumuński ambasador został uznany za persona non grata. Spotkało się to z protestami władz Rumunii, które podkreślały, że nie miały nic wspólnego z wydarzeniami w Kiszyniowie i wezwały wszystkie siły polityczne w Mołdawii do rozmów i umiaru.

Faktem jest, że od chwili, gdy Rumunia weszła do Unii, coraz więcej Mołdawian zaczęło się zastanawiać nad przyszłością swego kraju. Bycie obywatelem Rumunii oznacza możliwość podróżowania bez ograniczeń, a co ważniejsze, daje także szansę legalnej pracy na Zachodzie. Rumunia jest ciągle ubogim krewnym w Unii, ale na tle Mołdawii jawi się jako kraj dobrobytu oraz stabilizacji. Dlatego wielu Mołdawian już zagłosowało nogami. Ponad 600 tys. pracuje za granicą, głównie w Rumunii, ale także na Wschodzie. Rumunia jest dla nich po prostu częścią Zachodu, natomiast Mołdawia tkwi w postsowieckiej szarej strefie politycznej i gospodarczej. Dla Moskwy to ważny region. Tutaj zarejestrowanych jest wiele rosyjskich firm, które wykorzystują pogranicze rumuńsko-mołdawskie do interesów na Zachodzie. To teren ważny także ze względu na sąsiedztwo z Ukrainą. Dlatego Woronin w czasie zamieszek otrzymał silne wsparcie ze strony Moskwy, dzwonił do niego prezydent Miedwiediew.

Mołdawia, suwerenna od 1991 r., musi się liczyć z decyzjami Moskwy, gdyż część jej terytorium w latach 90. ogłosiła secesję, tworząc Republikę Naddniestrzańską (na mapie zaznaczoną ciemniejszym odcieniem zieleni) ,która nie uznaje zwierzchności Kiszyniowa. Komunistyczne bojówki z Naddniestrza przyjechały w 1991 r. do Moskwy w czasie puczu, aby wspierać rozpadającą się władzę sowiecką. Podobnie było także w 1993 r., w czasie konfliktu prezydenta Jelcyna z opanowaną przez komunistów Radą Najwyższą. Większość mieszkańców Naddniestrza to Rosjanie, którzy najchętniej chcieliby, aby ich terytorium stało się częścią Rosji. Kreml na razie nie spełnia tych próśb, ale karta naddniestrzańska jest jego ważnym atutem w rozmowach z Kiszyniowem, ale i Brukselą.

Kwestia besarabska

Trudno zrozumieć współczesne konflikty w Mołdawii bez odwołania się do przeszłości, a zwłaszcza losów Hospodarstwa Mołdawskiego, od którego zresztą kraj ten wziął nazwę. Od XV w. przez blisko 300 lat obszarem tym rządziła Turcja. Na początku XIX w. doszło jednak do podziału dawnego Księstwa Mołdawskiego na część, która pozostała w rękach tureckich, a później współtworzyła samodzielną Rumunię, oraz terytorium między Dniestrem a Prutem, zwane Besarabią, które dostało się pod panowanie Rosji carskiej. Powstała wówczas gubernia besarabska, mniej więcej odpowiada kształtem współczesnej Mołdawii. Stolicą guberni został Kiszyniów, który wtedy awansował do rangi centrum administracyjnego kontrolowanej przez Rosję części Mołdawii. Zapoczątkowało to urzędową rusyfikację Mołdawian, m.in. przez reformę alfabetu obowiązywać zaczęła cyrylica. Ważną rolę w tym procesie odgrywała również lokalna Cerkiew prawosławna, która stała się częścią Patriarchatu Moskiewskiego. Jednocześnie do Mołdawii docierały idee rumuńskie, które przybrały na sile, kiedy w 1861 r. dokonało się zjednoczenie księstw Mołdawii i Wołoszczyzny, co dało początek współczesnej Rumunii. W takich warunkach rozwijała się tożsamość narodowa Mołdawian. Inteligencja wybierała najczęściej opcję rumuńską, definiując się jako część narodu rumuńskiego. Jednak chłopi, przeważająca część ludności, określali się jako miejscowi — Mołdawianie. Dla Rumunów język mołdawski jest tylko dialektem ich języka. Natomiast władze rosyjskie, a później sowieckie wspierały ruchy regionalne, podkreślające odrębność języka mołdawskiego. Gdy upadło państwo carów, większość Besarabii w 1918 r. została przyłączona do Rumunii. W Związku Sowieckim pozostał tylko lewobrzeżny obszar za Dniestrem — gdzie stworzono autonomiczną republikę mołdawską — teren współczesnej Republiki Naddniestrzańskiej z centrum w Tyraspolu. Kolejną korektę granic przyniosła II wojna światowa. Stalin, powołując się na dziedzictwo carów, zażądał, aby cała Besarabia znalazła się w granicach jego państwa. Ustalenia dotyczące zmian granicznych na tym obszarze były m.in. częścią paktu Ribbentrop— Mołotow. Rumunia w 1940 r. musiała odstąpić Besarabię Stalinowi. Tak powstała sowiecka republika mołdawska ze stolicą w Kiszyniowe, która, poza epizodem 1941—1944, gdy wróciła tu zwierzchność Rumunii, przetrwała do sierpnia 1991 r., kiedy powstała suwerenna Mołdawia.

Bez przesilenia

Komuniści panują obecnie nad sytuacją w Kiszyniowie i cieszą się realnym poparciem prowincji, żyjącej na ruinach gospodarki kołchozowej. W nowych warunkach zawaliło się tam praktycznie wszystko. Dla nich skromne zasiłki wypłacane przez władze stanowią minimum egzystencji, a wiele więcej nigdy nie posiadali. Jednak bunt w Kiszyniowie oznacza, że młode pokolenie, zwłaszcza w miastach, nie będzie biernie tolerowało dalszego łamania demokracji, dwuznacznych powiązań świata polityki i biznesu, braku pluralizmu w mediach i czytelnego programu wobec Unii Europejskiej. Blisko 800 demonstrantów nadal przebywa w więzieniach i ich uwolnienie będzie ważnym sprawdzianem dla obu stron konfliktu. Jeśli opozycja będzie umiała zagospodarować ten potencjał niezadowolenia oraz stworzyć realną alternatywę, m.in. w ramach unijnego programu Partnerstwo Wschodnie, Mołdawia kiedyś przestanie być najbardziej zapyziałą częścią postsowieckiego obszaru.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama