Do ostatniego tchu [GN]

Opieka hospicyjna służy przede wszystkim poprawie jakości życia chorych

Opieka hospicyjna służy przede wszystkim poprawie jakości życia chorych.

 

Pracujemy z ludźmi, którzy do ostatniego oddechu afirmują życie — mówi ks. Piotr Krakowiak, dyrektor Fundacji Hospicyjnej.

Jesteś! To dobrze — starsza pacjentka uśmiecha się, widząc w drzwiach panią Teresę. — To dla mnie bardzo ważne, ten ich uśmiech — zwierza się wolontariuszka gdańskiego hospicjum. — My tu wszyscy zgodnie twierdzimy, że więcej otrzymujemy, niż dajemy. Bo hospicjum to budzenie radości.

Hospicyjne mity

Dla statystycznego Polaka to ostatnie zdanie z pewnością wyda się dziwne. Z badań, jakie przeprowadziła Fundacja Hospicyjna wspólnie z pracownią PBS DGA, wynika, że aż 73 proc. naszych rodaków uważa hospicja za miejsca, w których dominuje smutek. Tymczasem wśród wolontariuszy taka opinia znajduje poparcie u zaledwie 4 proc. Skąd ta rozbieżność? — Ona wynika z ogromnej obawy przed wejściem do hospicjum — twierdzi, ks. Piotr Krakowiak, założyciel i dyrektor Fundacji Hospicyjnej. — Pokutuje tu bardzo krzywdzący stereotyp, że jest to miejsce, gdzie niedobre dzieci oddają swoich rodziców. Tymczasem do hospicjów stacjonarnych trafia się wtedy, gdy wyczerpie się już wszystkie możliwości pomocy w domu. Opieka paliatywna jest w ogromnej większości opieką domową.

Fundacja Hospicyjna od pięciu lat przybliża polskiemu społeczeństwu misję, działalność i potrzeby hospicjów. Nastawienie Polaków do tego problemu stopniowo się zmienia, ale sporo jest jeszcze do zrobienia. — To temat, który ludzie wypierają ze świadomości, i jest to dość naturalne — mówi ksiądz Krakowiak. — Ale trzeba go oswoić. Bo choć cierpienie bliskich zawsze nas mocno dotyka, łatwiej jest je znieść, kiedy mamy do kogo się zwrócić o pomoc. Tymczasem, według badań CBOS, tylko co 10. ankietowany dobrze orientuje się w działalności hospicjów. Być może to właśnie brak wiedzy powoduje, że w co trzecim polskim hospicjum brakuje wolontariuszy. Wprawdzie na pytanie: „Dlaczego nie jesteś wolontariuszem hospicyjnym?” Polacy najczęściej odpowiadają: „Nie mam na to czasu”, rzadko jednak mają świadomość, że większość ośrodków wymaga dyspozycyjności zaledwie przez dwie godziny w tygodniu. Inne przyczyny odmowy wiążą się z przekonaniem o braku predyspozycji do takiego posługiwania. Jak wynika z sondażu PBS DGA, aż 85 proc. Polaków uważa, że wolontariuszami hospicyjnymi mogą być jedynie osoby bardzo odporne psychicznie. Młodzi, szlachetni, najlepiej z wykształceniem medycznym lub pielęgniarskim. Ponieważ niewielu spełnia wszystkie te kryteria jednocześnie — rezygnują.

Szansa dla emerytów

Okazuje się jednak, że wolontariat hospicyjny nie jest wcale zajęciem dla nadludzi. Bezpośredni kontakt z chorymi i ich bliskimi ma tylko część wolontariuszy. Dochodzą do tego stopniowo, przechodząc przez kilkumiesięczny kurs medyczny, szkolenie psychologiczne i liczne rozmowy z pracownikami hospicjum. Pozostali mogą pomagać w biurze, ogrodzie, przy transporcie czy akcjach charytatywnych. Znajdzie się zajęcie dla kierowców, ogrodników, malarzy, urzędników, prawników — właściwie dla wszystkich. Dlatego organizatorzy kampanii „Hospicjum to też życie” starają się dotrzeć do różnych środowisk. W zeszłym roku wzięli na celownik młodzież, prezentując tematykę hospicyjną podczas koncertów, meczów, pikników i spektakli teatralnych. Dla nauczycieli został przygotowany specjalny poradnik „Jak rozmawiać z uczniami o końcu życia i wolontariacie hospicyjnym”, który zyskał rekomendację MEN.

W tym roku Fundacja Hospicyjna chce szczególnie zachęcić do wolontariatu te osoby, które okres pracy zawodowej mają już za sobą. — W Wielkiej Brytanii ogromna większość wolontariuszy to ludzie po pięćdziesiątce — podkreśla ks. Piotr Krakowiak. — To emeryci są grupą, która ma najwięcej wolnego czasu. Dla wielu to szansa na wyjście z marazmu, koniec ciągłego narzekania na niskie emerytury. Niektórzy dziękują, że mogą robić coś, o czym przez całe życie marzyli. Być oparciem dla innych.

Starsi są wierniejsi

Teresa Marczewska jest po siedemdziesiątce. Wolontariuszką Hospicjum im. ks. Eugeniusza Dutkiewicza w Gdańsku została cztery lata temu. W jaki sposób pomaga? — Najważniejsze są chyba rozmowy. Kiedy choremu jest smutno albo bardziej go boli, nieraz opowiada się różne śmiesznostki. Oni chętnie słuchają. Są ciekawi świata na zewnątrz, chcą wiedzieć, jaka jest pogoda. Czasem prowadzę ich do ogrodu. Innym razem mogę tylko potrzymać w milczeniu za rękę. To trzeba wyczuć.

Twierdzi, że starsi ludzie mogą dać chorym coś, czego młodzi nie mają. — Pewne rzeczy już przeszliśmy, więc mamy dużo cierpliwości. Młodzi wnoszą radość, ale wpadną szybciutko i równie szybko wybiegną do swoich spraw. My możemy siedzieć tak długo, jak chory nas potrzebuje.

— Starsze osoby, jeśli już trafią do wolontariatu hospicyjnego, są bardzo wierne — potwierdza ks. Krakowiak. — Dlatego mogą być świetnymi powiernikami w trudnych sprawach. Czasem ich obecność jest jak presakrament. Dla ludzi, którzy długo nie byli u spowiedzi, szczera rozmowa ze starszym wolontariuszem bywa świetnym przygotowaniem, „próbą generalną” przed przystąpieniem do sakramentu pokuty.

Żyć lepiej

Pani Teresa protestuje, gdy słyszy, że hospicjum to smutne miejsce: — To prawda, że ludzie często trafiają tu ze szpitala z takim nastawieniem, ale to się zmienia, kiedy widzą nasze uśmiechy. I kiedy wchodząc do pokoju, słyszę: „Jesteś! To dobrze”, wiem, że to, co robię ma sens.

Bo opieka hospicyjna ma przede wszystkim za zadanie poprawę jakości życia chorych, u których leczenie nie przynosi już rezultatu. W tym celu uśmierza się ból, ale też łagodzi cierpienia duchowe. Czasem okazuje się, że chory ma nierozwiązane problemy sprzed wielu lat i trzeba mu pomóc pogodzić się z rodziną albo uporządkować sprawy majątkowe. A przede wszystkim sprawić, by jak najlepiej, stosownie do swoich możliwości, wykorzystał czas, który mu pozostał.

— Widziałem już w hospicjum pokaz tańca latynoamerykańskiego, a w Wielkiej Brytanii nawet pokaz mody prezentowanej przez pacjentów z widocznymi deformacjami ciała. I widziałem też, że to było ich wielkie zwycięstwo. Jeśli pojawiają się uśmiechy na twarzach chorych, to znaczy, że cel został osiągnięty. Bo przecież pracujemy z żywymi ludźmi, którzy do ostatniego oddechu afirmują życie. •

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama