Opłatek to nie tylko produkt. Siostry wypiekające opłatki starają się wkładać w nie serce i modlitwę
- Opłatek to nie tylko produkt. Przy jego wypieku staramy się włożyć jak najwięcej serca i modlimy się, aby ludzie, którzy będą z niego korzystali doświadczyli tego, czym on naprawdę jest — mówi s. Beata ze zgromadzenia sióstr pasterek, gdzie od ponad 100 lat wypiekane są opłatki. Zakonnica zachęca, aby opłatki nabywać w parafiach, gdzie najczęściej w I niedzielę Adwentu są święcone przez kapłanów.
Jest jeden szczególny dzień w roku, kiedy każdy Polak bierze do rąk opłatek, by podzielić się z bliskimi, krewnymi, przyjaciółmi. Zgodnie z tradycją Kościoła współczesny opłatek jest śladem po starochrześcijańskich eulogiach, specjalnych chlebach ofiarnych składanych na ołtarzu. Chleb błogosławiony w czasie Mszy św. stanowił namiastkę Komunii. Eulogię spożywano również w czasie uczt braterskich zwanych agapami. Łamanie się opłatkiem to zwyczaj typowo polski. Symbolizuje on pojednanie i braterstwo.
Siostry ze Zgromadzenia Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej w Poznaniu zajmują się wypiekiem opłatków i komunikantów od 1917 roku. — Wszystko zaczęło się już w 1915 roku. Nasza założycielka bł. Maria Karłowska jeździła po całej Polsce szukając fabryki, która byłaby w stanie wyprodukować maszyny, nazywane wówczas kleszczami do wypieku opłatków. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ wszystkie fabryki były wtedy nastawione na przemysł zbrojeniowy. Jedyną firmą, która dała matce nadzieję na wyprodukowanie takich maszyn była firma Kising z cesarstwa niemieckiego. Stamtąd pozyskano pierwsze formy do pieczenia opłatków — opowiada s. Beata. W czasach bł. Marii Karłowskiej wypiekiem komunikantów, hostii i opłatków zajmowali się organiści. Matka była osobą przedsiębiorczą, szukała, pytała i spisywała uzyskane informacje. - Jednym z takich przyjaciół był pan ze Śląska. Uzyskując od niego informacje na temat całego procesu produkcyjnego matka robiła sobie wszelkie notatki i kiedy dotarły maszyny do wypieku zaczęła to wszystko wprowadzać w czyn pod okiem tego pana, który przyjechał sprawdzić jak to funkcjonuje i doradzić co można ulepszyć — mówi zakonnica. Konkretne otwarcie tej produkcji nastąpiło w 1917 roku.
Niestety, II wojna światowa przerwała tę działalność. - Siostry zostały wysiedlone z klasztoru, więc nastąpiła przerwa w pracy. Produkcja wznowiona została zaraz po wojnie i jest kontynuowana do dnia dzisiejszego z różnymi rewolucyjnymi posunięciami takimi jak zastąpienie pieców węglowych i koksowych na piece elektryczne, czy przerobienie ręcznych kleszczy na elektryczne. Jesteśmy pięć lat po modernizacji, gdzie wymieniliśmy wszystkie maszyny ręczne na automatyczne lub półautomatyczne. Dalej jesteśmy jeszcze w procesie modernizacji. Zmusiły nas do tego kroku modernizacyjnego warunki panujące na rynku, ponieważ bardzo wiele świeckich firm czując biznes przekwalifikowało się na wypiek opłatków w okresie przedświątecznym — powiedziała siostra pasterka.
Do wypieku opłatków siostry używają najlepszej mąki. — Wszystko zaczyna się od dobrej mąki. A najlepsza na polskim rynku jest mąka tortowa. Mąka i woda to dwa podstawowe i jedyne składniki. Do opłatków wigilijnych można dodać barwnik spożywczy, aby miał odpowiedni kolor. Dziś zatarła się tradycja, według której gospodarz w wigilijny wieczór dzielił się kolorowym opłatkiem ze zwierzętami. Zwyczaj ten symbolizował opiekę Bożą i chronił od chorób oraz nieszczęść, które zdarzały się w gospodarstwach. Żeby nie profanować opłatka białego, który jest przeznaczony do ludzi i użytku liturgicznego był używany kolorowy — podkreśla siostra zakonna.
Wyrobione do odpowiedniej konsystencji ciasto nalewane jest na tzw. kleszcz wypiekowy, czyli dwie matryce nagrzane do odpowiedniej temperatury. - Kleszcze z jednej strony są zupełnie gładkie, więc trzeba uważać podczas nalewania ciasta chochelką. Są różnej wielkości i mają rozmaite bożonarodzeniowe matryce. Jest Święta Rodzina w stajence betlejemskiej, aniołowie pochyleni nad Dzieciątkiem, podróż do Egiptu z małym Jezusem, ale zdarzają się takie jak scena chrztu Pańskiego, sami aniołowie. Nie odchodzimy od symboliki świątecznej. Pojawiają się również gałązki świerku, czy bombka. Niektóre motywy są stosowane od ponad stu lat — tłumaczy s. Beata. Upieczone opłatki poddawane są nawilżeniu, czyli kolejnemu procesowi technologicznemu, a to odbywa się w kolejnym pomieszczeniu. − Opłatek musi dostać pary, żeby był bardziej elastyczny, lekko śliskawy i by jego brzegi nie były poszarpane. Tutaj, w odpowiedniej temperaturze, leżakuje około doby − opisuje zakonnica. Dalej opłatki trafiają do przycinarni, gdzie są za pomocą gilotyny do papieru przycinane, układane w gromadki, przekładane pergaminem. Na samą górę kładzie się coś ciężkiego, by opłatki się nie odkształciły. - To jest dla nas bardzo ważne, aby opłatek miał odpowiedni wygląd. Jakość opłatka jest zupełnie inna niż tego ciętego na sucho — dodaje siostra pasterka. Ostatni etap prac to pakowanie w komplety i kartony. − Komplety przygotowujemy zgodnie z zamówieniem: dwa opłatki duże, dwa małe, ale kombinacji jest wiele. Mogą być pakowane w folie, w koperty − jak sobie księża proboszczowie życzą, bo to oni stanowią największą grupę zleceniodawców — mówi zakonnica.
Pierwsze opłatki wypiekane są w czasie wakacji, wtedy siostry pracują spokojnym rytmem, kilka godzin dziennie. Szczyt pracy przypada na listopad i grudzień, wtedy, kiedy spływa największa liczba zamówień. − Mamy stałych zamawiających, którzy ponawiają zlecenia od lat, ale cieszymy się z każdego nowego − podkreśla s. Beata. - Teraz jest trudny rok, ponieważ ze względu na pandemię nie będzie wspólnych spotkań stowarzyszeń, firm pracowniczych, wspólnot parafialnych. W opłatki zaopatrują się głównie księża, aby rozprowadzać w kościołach. Niestety, w tym roku organiści i zakrystianie nie mają możliwości chodzenia po domach, więc nabywanie opłatków skupia się gównie w kruchcie kościelnej lub zakrystii.
Siostra dodaje, że pierwsze opłatki wypieczone podczas wakacji najczęściej trafiają do misjonarzy przebywających w tym czasie na wakacjach, którzy wracają do swoich wspólnot parafialnych, np. do Brazylii, Rosji, Norwegii i wielu innych miejsc na świecie. Opłatki nabywają księża nie tylko z Poznania, ale też z wielu polskich diecezji, np. gdańskiej, toruńskiej czy kaliskiej. − Wypiekając opłatki, zarabiamy pracą własnych rąk na utrzymanie zabytkowego domu, na własne potrzeby i potrzeby naszych podopiecznych — mówi s. Beata. Przy wypieku opłatków pracuje pięć sióstr, w tym siostra emerytka, która z chęcią przychodzi do opłatkarni i zawsze jest ucieszona tym, że może pomóc przy pakowaniu. Należy dodać, że Zgromadzenie Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej prowadzi Dom Opiekuńczo-Wychowawczy dla nastoletnich dziewcząt.
Siostry starają się, aby opłatki i komunikanty były jak najlepszej jakości. — Opłatki, a zwłaszcza komunikanty wypiekamy zgodnie z prawem kanonicznym, ale także naszym sumieniem, ponieważ jesteśmy zaprzysiężone. W imieniu Kurii Archidiecezji Poznańskiej dokonał tego bp Zdzisław Fortuniak. Zaprzysiężenie wymaga od nas, aby był to produkt jak najlepszej jakości — podkreśla zakonnica, która przekonuje, że opłatek nie jest tylko produktem, ale ma wymiar duchowy. — Opłatki sprzedawane w sklepach najczęściej nie są poświęcone, czyli stają się po prostu zwykłym produktem na sprzedaż. W parafiach jest taki zwyczaj, że w I niedzielę Adwentu w trakcie Mszy św. lub po następuje uroczysty obrzęd poświęcenia opłatka, który potem trafia na stół wigilijny. W parafiach po poświęceniu opłatek staje się sakralium. Opłatek to nie jest produkt jednorazowy, z którym mamy iść, aby ucałować mamę, tatę, ciotkę, wujka, siostrę, brata, ale przede wszystkim pojednać się z człowiekiem.
To nie jest tylko piękna magia świąt typu dużo ozdób, piękne kolędy, suto zastawiony stół wigilijny, ale głównie chodzi o duchowość, prawdziwość świąt Bożego Narodzenia. Czy rzeczywiście Pan Jezus narodzi się w nas, czy będzie to tylko zwykły czas wolny od pracy? Najpierw mnóstwo przygotowań, potem obżarstwo, lenistwo, a zatraca się wspólnego ducha świąt jakim jest wspólnota rodzinna, możliwość pojednania i przebaczenia, rozpoczęcia wszystkiego od nowa — mówi siostra pasterka, która dodaje, że bł. Maria Karłowska wpajała siostrom, żeby przy pracy dużo modliły się za tych, którzy będą spożywać opłatki i komunikanty. — Czynimy to do dziś, wkładając serce i modlitwę w to dzieło. W ten sposób apostołujemy we współczesnym świecie i to jest właśnie „sekret” naszych opłatków — twierdzi s. Beata.
opr. mg/mg