Wywiad z ks. Markiem Dziewieckim, krajowym duszpasterzem powołań
Księże Marku, w grudniu gościł Ksiądz w naszej szkole, a w sumie spotkał Ksiądz w polskich szkołach już ponad ćwierć miliona młodzieży. Jak to się zaczęło?
Wszystko zaczęło się jesienią 1988 roku, zaraz po powrocie ze studiów w Rzymie. Wygłosiłem wtedy referat o wychowaniu na sympozjum w Warszawie. W czasie przerwy podszedł do mnie pewien milicjant z wydziału prewencji i zaprosił na spotkanie z młodzieżą do szkół, do których on sam chodził. W tamtym czasie była to sensacja: milicjant, który zaprasza księdza! Na szczęście teraz nie ma już dyskryminacji i do szkół zapraszani są ludzie z różnych środowisk.
Zwykle moje spotkania z młodzieżą trwają wiele godzin. Młodzi chętnie rozmawiają o tym, jak wygrać życie, jak mądrze kierować ciałem, seksualnością, myśleniem, emocjami, wolnością, jak kochać i przyjmować miłość, żeby żyć w radości. Takie rozmowy są potrzebne, gdyż pytania, które stawiają mi dziewczęta i chłopcy, świadczą o tym, że wielu z nich ma trudności w rozumieniu siebie i skutków własnego postępowania. Na szczęście część młodych to wspaniałe Boże perły: mądrzy, dobrzy i pracowici!
Czy już jako nastolatek marzył ksiądz o kapłaństwie?
Zdecydowanie nie! Kapłaństwo to nie był mój pomysł. Ja miałem inne marzenia, a najbardziej marzyłem o założeniu rodziny. Chciałem być takim mężem i ojcem, którym będą ogromnie cieszyć się najbliżsi. Marzyłem o żonie, która będzie pewna mojej miłości i o dzieciach, które z radością i zaufaniem będą rzucać mi się na szyję. Z tego powodu wiele nocy spierałem się z Bogiem, zanim wreszcie powiedziałem Mu: tak.
To brzmi dosyć dramatycznie... Czyli Księdza marzenia pozostały niespełnione?
Pozostały niezrealizowane w takiej formie, w jakiej ja je sobie wymarzyłem. Na szczęście po święceniach szybko odkryłem, że Bóg rozumiał mnie lepiej, niż ja rozumiałem samego siebie. On nie zabrał mi moich marzeń, tylko wypełnił je w zaskakujący dla mnie sposób. W kapłaństwie chodzi przecież o podobną miłość, co w rodzinie: mądrą, wierną, ofiarną. Nie mam własnej żony i dzieci nie dlatego, że zrezygnowałem z moich marzeń, ale dlatego, żebym wszystkich ludzi mógł traktować tak, jak moich krewnych. Być księdzem według serca Bożego, to być dla innych jednocześnie wrażliwą mamą i szlachetnym tatą. To być specjalistą w dziedzinie miłości, bo Bóg jest miłością. To być duchowym ojcem, który przekazuje miłość tym, którym nie przekazał życia. Kto dorasta do takiego kapłaństwa, ten wie, że spełnia nie tylko Boże, ale i własne marzenia.
Wielu ludzi cieszy się księżmi, inni ich krytykują, a niektórzy odnoszą się do nich niemal z nienawiścią. Jak Ksiądz to przeżywa?
Takie zróżnicowanie postaw nie zaskakuje mnie. Stosunek świeckich do księży zależy częściowo od samych duchownych. Tych księży, którzy są szlachetni i kompetentni, ludzie świeccy cenią, szukają ich i umacniają się nimi. Natomiast od tych, którzy są w kryzysie, świeccy słusznie stronią i wypowiadają gorzkie słowa pod ich adresem. Podobnie postępował Jezus, który Jana przytulał, Piotrowi powierzył szczególną odpowiedzialność w Kościele, a Judasza zdemaskował jako zdrajcę.
Zupełnie inna jest natomiast sytuacja wtedy, gdy ktoś jest agresywny wobec każdego księdza i kpi sobie nawet z kogoś tak szlachetnego, jak Jan Paweł II. Jest to zwykle znak, że taki człowiek nie radzi sobie z własnym życiem i że w konsekwencji — jak Adam — ucieka od sumienia, od Boga i od każdego, kto przypomina mu o tym, że on też powołany jest do życia w miłości i świętości.
Ksiądz jest rekolekcjonistą, duszpasterzem trzeźwości, zajmuje się sprawą powołań w Polsce i w Europie, pisze książki i artykuły na wiele tematów. Skąd ta różnorodność zainteresowań?
Ależ ja mam tylko jedno zainteresowanie! Jest nim człowiek, czyli Ty, ja i każdy, kogo spotykam. A ponieważ nie mogę zrozumieć do głębi człowieka, bez Tego, kto nas z miłości wymyślił i kto nas nad życie pokochał, to interesuje mnie Bóg, który troszczy się o nas w zdumiewający sposób i straszliwie cierpi wtedy, gdy my zaniedbujemy nasz własny rozwój. Wszystko to, co robię i piszę, służy temu, by ratować człowieka przed rozpaczą, a Boga przed cierpieniem i ponownym krzyżowaniem. Bogu i człowiekowi jest dobrze razem.
Jak można, według Księdza, zdefiniować wychowanie?
Wychowanie to najbardziej fascynujący i najważniejszy proces w kosmosie! Najbardziej fascynujący, bo sprawia, że początkowo bezradne i nieświadome siebie dziecko staje się stopniowo kimś, kto logicznie myśli, dojrzale kocha, mądrze decyduje. Czyż to nie cud? Z drugiej strony wychowanie to najważniejszy proces w kosmosie, bo bez wychowania nie ma dobrej przyszłości żaden człowiek. Nauczyciel to ktoś, kto precyzyjnie przekazuje wiedzę o otaczającym nas świecie, a wychowawca to ktoś, kto siebie i innych fascynuje niezwykłością człowieka oraz niezwykłością miłości, za którą każdy z nas tęskni i której każdy z nas może się nauczyć. Prawdziwi wychowawcy istnieją również w naszych czasach. Postawa Jana Pawła II i jego sposób oddziaływania na młodych to najlepsze potwierdzenie.
A na czym polega wychowanie chrześcijańskie?
Uznaję jedynie podział na wychowanie mądre lub błędne. Wychowanie mądre to takie, które pomaga dzieciom i młodzieży myśleć, kochać i pracować, czyli umożliwia im wygranie życia. Każde inne „wychowanie” jest niemądre i prowadzi do porażki. Niestety coraz częściej swoje koncepcje wychowawcze lansują ci, który sami żyć nie umieją, albo ci, którzy nie rozumieją człowieka. Tacy ludzie nie są realistami. Traktują zwykle dzieci jak „aniołki”, które rozwijają się w magiczny sposób: bez wysiłku i dyscypliny. Naiwność tego typu kończy się tym, że część młodych zaczyna zachowywać się tak, jak „wcielone diabły”.
Z tego wynika, że są powody do niepokoju...
Ogromnie cierpię wtedy, gdy spotykam młodych ludzi, którzy zdradzają samych siebie i swoje największe marzenia. Z badań socjologicznych wynika, że ogromna większość chłopców i dziewcząt marzy o wielkiej i jedynej miłości życia, czyli o szczęśliwym małżeństwie i trwałej rodzinie. Marzą też o zdrowiu, o wolności, o sukcesach zawodowych, artystycznych, sportowych. Jednocześnie wielu młodych czyni to, co ich oddala od ich własnych aspiracji: sięgają po substancje, które oszukują, uzależniają i zabijają, oglądają filmy, które kpią z miłości i wierności, czytają czasopisma, które redukują człowieczeństwo do seksu i mody.
Jeszcze bardziej boli mnie to, że niektórzy dorośli są aż tak cyniczni, że proponują młodzieży zabójczą filozofię życia („róbcie, co chcecie”), sprzedają zabójcze substancje (np. narkotyki), czy wmawiają zabójcze oszustwa (np. że prezerwatywa daje „bezpieczny” seks). Tacy dorośli to współcześni ludobójcy, którzy dla pieniędzy czy kariery gotowi są sprzedać innych ludzi w najokrutniejszą nawet formę niewoli.
A co Księdza najbardziej cieszy?
Najbardziej cieszę się i zdumiewam każdym człowiekiem, który potrafi kochać i który jest szczęśliwy. Taki człowiek wypełnia największe marzenie Boga, który marzy o tym, żebyśmy byli świętymi i żeby nasza radość była pełna. Za to marzenie oddał On przecież życie, przychodząc do nas w ludzkiej naturze. Na szczęście spotykam nie tylko ludzi uzależnionych, agresywnych, skrzywdzonych czy bezradnych, ale też takich, którzy mnie samego upewniają, że miłości nie trzeba szukać w świecie magii czy fantazji, bo naprawdę istnieje w rzeczywistości. I takich właśnie ludzi najchętniej opisuję w moich książkach.
Na koniec chciałabym złożyć Księdzu życzenia noworoczne. Ciekawa jestem, czego Ksiądz sam sobie życzy?
Oczywiście życzę sobie życia w miłości i świętości, bo wtedy wygrywam życie z obu stron istnienia. Moim największym marzeniem jest być świętym księdzem. Wiem, że bez spotykania się z niezwykle szlachetnymi świeckimi nie śmiałbym nawet marzyć o świętości. Chyba każdy z nas codziennie na nowo przekonuje się o tym, że poza miłością nie ma sensu ani życie, ani zdrowie, ani wykształcenie. Dla kogoś, kto nie kocha, upływ czasu to tragedia. Dla tych, którzy kochają, upływ czasu to życie.
Korzystam z okazji, by Gronu Pedagogicznemu oraz Dziewczętom i Chłopcom z Liceum im. C. K. Norwida w Częstochowie życzyć zachwytu życiem w prawdzie i miłości, czyli w prawdziwej miłości. Taki sposób życia to najmniejsza odległość między niebem a ziemią! Życzę też zaprzyjaźnienia się z Bogiem na śmierć i życie, bo Bóg każdego z nas najlepiej rozumie i nieodwołalnie kocha. Przyjaźń z Miłością sprawia, że stajemy się piękniejsi i silniejsi... od nas samych!
opr. mg/mg