Droga do wolności

Bóg, który wyciąga z bagna - poruszające świadectwo znanego dziennikarza

Niemało głupot zrobiłem w swoim życiu: uzależnienie od hazardu i narkotyków. Odszedłem od Kościoła. Wierzyłem, że świat materialistyczny da mi szczęście. Żyłem w ułudzie, że swawola to wolność. Aż pewnej nocy zawołałem do Boga o pomoc, a On przyjął mnie jak marnotrawnego syna - mówi Rafał Porzeziński, dziennikarz radiowy i telewizyjny, tegoroczny gość „Jerycha Młodych” w Pratulinie oraz nocnych czuwań w Kodniu.

Droga do wolności

Jego głos znany jest wielu ludziom. Pracował m.in. w radiowej Trójce, Radiu Zet, Polsacie, Radiu Puls. Był autorem i prowadzącym programy telewizyjne w Canal+, TV Puls, TVP1, TVP Info. Dzisiaj jest rzecznikiem stowarzyszenia Twoja Sprawa, które walczy m.in. z pornografią w przestrzeni publicznej. Na antenie Telewizji Republika ma audycję poświęconą walce z uzależnieniami pt. „12 krok”. Współautor pierwszej w Polsce produkcji audio dotyczącej programu odnowy duchowej „12 kroków do wolności” oraz zbioru świadectw różańcowych artystów i postaci publicznych w książce „Tajemnica Tajemnic”. R. Porzeziński jeździ także po Polsce, gdzie spotyka się z ludźmi, zwłaszcza młodymi, dając świadectwo swojego nawrócenia. Szczerze opowiada o uzależnieniu od hazardu i narkotyków, a także o tym, jak pewnej nocy odnalazł Boga.

Na ruletkę byłem w stanie postawić wszystko

- Wychowałem się w rodzinie katolickiej, bardzo tradycyjnej. Każdego wieczoru klękaliśmy razem do modlitwy. Jednak oszukiwałem swoich bliskich. Zostałem liderem kapeli punkowej, hazardzistą, narkomanem - zaczyna swoją historię Rafał. - Miałem dobrą pracę w znanych rozgłośniach radiowych, prowadziłem różne imprezy, dyskoteki, zarabiałem świetnie i byłem duszą towarzystwa. Przez dziesięć lat uprawiałem hazard. Doszedłem do tego, że ludzi traktowałem jak bankomaty. Nie cieszyły mnie spotkania z rodziną. Choć babcia, mama, siostry modliły się o uwolnienie mnie od nałogu. Owszem, wiedziałem, że Bóg istnieje, nawet za Nim tęskniłem, ale przestałem chodzić do kościoła, bo tam stawiano wymagania - opowiada.

Gdy mówię, nie słuchasz...

Wszystko zmieniło się pewnej nocy. Kiedy wrócił do domu po kolejnej imprezie, poczuł, że nie chce dłużej tak żyć. Poprosił Boga o pomoc. - Zacząłem do Niego mówić, a On - choć może zabrzmi to dziwnie - odpowiadał mi silnym barytonem. Moje pytania były głupie, naiwne, a czasami wręcz bezczelne, jak to u 22-latka, który myśli, że zjadł wszystkie rozumy. Tymczasem Pan każdym kolejnym zdaniem stawiał mnie do pionu, dając klarowne odpowiedzi - zapewnia dziennikarz. Przyznaje, że zaczął nawet krzyczeć na Boga, wyrzucając Mu: „Gdzie byłeś?! Dlaczego mnie zostawiłeś?! Dlaczego mnie nie upominałeś, kiedy robiłem te wszystkie głupoty?! Dlaczego do mnie nie mówisz?”. - I w tym momencie usłyszałem głęboki, męski głos, wychodzący jakby z głębi mnie samego: „Gdy mówię, nie słuchasz”. Usłyszawszy te słowa, powiedziałem: „Jeśli to naprawdę Ty do mnie mówisz, daj mi dar języków”. Dał. Przez dobre 15 minut nie byłem w stanie tego zatrzymać. Próbowałem zatykać usta rękami, bez skutku. A potem zacząłem płakać. Padłem na kolana i zacząłem mówić „Ojcze nasz” - wspomina Rafał, dodając, iż wtedy po raz pierwszy odkrył piękno tej modlitwy, po raz pierwszy bowiem wypowiadał jej słowa, czując ich głębię i to jak bardzo jego życie stoi z nią w sprzeczności.

Modlitwa o wiarę, żonę i pracę

To był przełom. Mężczyzna postanowił oddać Bogu wszystko, co miał. A miał niewiele: hazard i narkotyki, czyli grzech. Był zaskoczony, że Pan nie pogardził tym darem... Nad ranem poszedł do kościoła. I tam przed obrazem Matki Bożej Jasnogórskiej na warszawskim Ursynowie padł na kolana. - Kiedy minęła jedna Msza św., postanowiłem zostać na drugą. Taki byłem nienasycony. Naprawdę chciałem wrócić do Kościoła. Odmówiłem wszystkie części Różańca. Przypomniałem sobie, jak babcia mi mówiła: „Pamiętaj, Pan Bóg dał ci dziesięć paluszków, żebyś zawsze mógł odmówić dziesiątkę Różańca” - mówi z uśmiechem Rafał. Tamtego dnia postanowił, że codziennie będzie uczestniczył w Eucharystii. Żarliwie modlił się o odzyskanie wiary i o trzy rzeczy: żeby Bóg dał mu najwspanialszą żonę, wymieniając codziennie 14 cech, które miała mieć, dobrą pracę i żeby zrozumiał, o co chodzi w Mszy św. Nie spodziewał się, jak szybko Bóg odpowie na jego wołanie.

Bóg wypełnia swoją część przymierza

Tydzień po owej pamiętnej nocy siostra powiedziała do Rafała: „Musisz pojechać na „Kurs Filip”. Opierał się. Siostra jednak popatrzyła mu prosto w oczy, uśmiechnęła się i poprosiła, by choć zastanowił się nad jej propozycją. - Pomyślałem: „Dobrze, pojadę”. A do Pana Boga rzekłem: „Dobrze byłoby, gdybym spotkał tam swoją przyszłą żonę”. Nie odpowiedział, ale przecież milczenie oznacza zgodę - żartuje. - Spakowałem się, założyłem glany, poprawiłem przed lustrem swoje nastroszone włosy i pojechałam. Gdy otworzyłem drzwi ośrodka w Zgromadzeniu Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych w Sulejówku, pierwszą osobą, jaką zobaczyłem, była moja dzisiejsza żona - Agnieszka. Wyglądała jak anioł. Stwierdziłem jednak, że to chyba nie ta, bo za młoda, za piękna, za dobra dla mnie. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że Bóg spełnił właśnie moje pierwsze pragnienie i tydzień po tym, jak zacząłem modlić się o moją przyszłą żonę, On postawił ją na mojej drodze - przyznaje dziennikarz. Rafał i Agnieszka spotkali się dopiero po ponad roku na koncercie ewangelizacyjnym. - Podszedłem do niej, wziąłem za rękę i już nie puściłem - dodaje.

Niedługo później otrzymał telefon od Jana Pospieszalskiego, który zaproponował mu pracę w Radiu Plus. Wspominając czas programu „Widzialne i niewidzialne”, twierdzi, iż była to przygoda życia. Bóg wysyłał go w epicentra wiary, np. do Medjugorie, Gietrzwałdu, na Jasną Górę. Obca osoba zaproponowała mu współpracę przy filmie dokumentalnym z pielgrzymki Ojca Świętego. Pojechał więc za Janem Pawłem II wszędzie tam, gdzie był w Polsce w 1999 r.

Także trzecia prośba, zrozumienie, czym jest Msza św. w swej głębi i symbolice, zaowocowała uczestnictwem w katechezach neokatechumenalnych, a w konsekwencji wejściem do wspólnoty. Tam poznał istotę Mszy św.

- Przekonałem się, że Bóg jest wierny, wypełnia swoją część przymierza. Tak było na początku i tak będzie - przekonuje.

M.R.A. - Maryja, Rafał, Agnieszka

Wiedział jednak, że musi powiedzieć Agnieszce o swoje przeszłości. Zrobił to podczas podroży, gdy odwiedzali maryjne sanktuaria, prosząc o błogosławieństwo dla przyszłego małżeństwa. - To były piękne chwile. Gdzie nie pojechaliśmy, widziałem trzy litery M jak Maryja, R jak Regina, A jak Angelorum - Maryja Królowa Aniołów - ja widziałem: M jak Maryja, R jak Rafał, A jak Agnieszka! Pomyślałem, że Matka Boża daje mi znak. Na wałach jasnogórskich, idąc stacjami Drogi Krzyżowej, postanowiłem opowiedzieć Agnieszce całą prawdę o sobie. Zdawałem sobie sprawę, że tylko całkowite wzajemne zaufanie ma sens, kiedy chce się z kimś budować przyszłość. Nie odrzuciła mnie - wspomina. Rafał zaś obiecał sobie i Bogu, że jeśli wróci do hazardu, nie powinien zakładać rodziny. Do dnia ślubu Pan go chronił.

12 kroków

Droga do wolności

Jednak tuż przed podróżą poślubną do Kanady Rafał poszedł grać. - Wygrałem kupę kasy. Kupiłem za to dolary, które potem wydawaliśmy na tej wycieczce. Żonie nic nie powiedziałem. Czułem, że ją zdradziłem, zawiodłem. Cała podróż poślubna była dla mnie gehenną - mówi. Mimo to, kiedy wrócili do Warszawy, znowu poszedł grać. Tym razem ruletka nie była łaskawa. Przyznał się też Agnieszce, że wrócił do hazardu. Była przerażona. Podczas spowiedzi ksiądz zadał mu pokutę: mitingi dla uzależnionych, gdzie poznał program 12 kroków.

Sponsorem Rafała, czyli starszym w „trzeźwieniu”, był - opatrznościowo - Jacek, z którym po latach nagrali płytę „12 kroków do wolności”. - Rzeczy, jakie Bóg robił w naszym życiu, były niezwykłe i zgodne z tym, co zawiera program. To było wszystko, czego potrzebowaliśmy: miejsce, w jakim jesteśmy, czyli uznanie bezsilności (krok pierwszy), zgoda na to, że jest ktoś, kto może i chce nam pomóc (krok drugi), gotowość zawierzenia woli i życia Panu Bogu (krok trzeci), stanięcie w prawdzie o sobie i wyznanie jej (czwarty i piąty), oddanie Mu wszystkich wad (szósty, siódmy), zaprowadzenie porządku we własnym życiu, w relacjach, próba zadośćuczynienia tym, których skrzywdziliśmy (ósmy, dziewiąty). A dalej to codzienne szukanie Boga w rachunku sumienia, w modlitwie i medytacji i wreszcie dzielenie się dobrą nowiną i tą 12-krokową metodą życia w pełnej wolności z innymi (kolejne). Z wdzięczności za to, co dostaliśmy, zrodził się w 2002 r. pomysł wydania „12 kroków do wolności” - wyjaśnia Rafał, dodając, iż nie jest to propozycja jedynie dla uzależnionych, zawiera bowiem m.in. wskazówki, jak poznać, zrozumieć, a potem pokochać i zmienić siebie samego.

Rafałowi się udało. Dziś sam prowadzi warsztaty rozwoju duchowego w oparciu o metodę „12 kroków dla chrześcijan”, pomaga innym wyrwać się z piekła hazardu, narkotyków, alkoholu, prowadząc program w radiu Warszawa i TV Republika www.dwunasty.pl.

Jest również tatą trzech córeczek - Marysi, Tosi, Helenki - i wolnym, szczęśliwym człowiekiem. Dlaczego tak się stało? - To proste - odpowiada Rafał. - Moje imię oznacza „Bóg uzdrawia” - dodaje.

MD
Echo Katolickie 32/2014

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama