Jest jeszcze czas

Życie żony pijaka...

Anna idzie zamyślona ulicą. Wprawdzie trzyma za rękę Krzysia, a ten opowiada coś bez przerwy, ale jej myśli są zupełnie gdzie indziej i mimo najszczerszych chęci nie może skupić się na tym, co mówi syn. W jej wyobraźni wciąż maluje się ten bolesny obraz. Nienawidzi tego wspomnienia, ale cóż... wciąż powraca, natrętne i złowrogie. Widzi siebie w oknie, późną nocą, z sercem bijącym szybko i niespokojnie. Pojawia się sylwetka człowieka, którego kiedyś tak bardzo kochała, a teraz... To jej mąż, ten, któremu ślubowała: "W dobrej i złej doli, w zdrowiu i w chorobie, aż do końca życia..." Idzie wolno, z teczką w ręku, charakterystycznym krokiem... Tak, to jest chód pijanego człowieka... Zatacza się, bezwiednie kierując się jednak ku domowi. Potem nasłuchiwanie jego kroków na schodach, zdecydowane otwarcie drzwi, by jak najprędzej wpuścić go do mieszkania. Kolejne "ujęcia filmu" - to obelżywe słowa, jakich musi wysłuchać, pomoc mężowi w ułożeniu się do snu i smutna noc, gdy płacząc, z modlitwą na ustach zasypia nad ranem.

- Mamo, jesteśmy już chyba spóźnieni! - głos synka wyrywa wreszcie Annę z odrętwienia.

- Nie martw się, Krzysiu - odpowiada. - Jest jeszcze czas. I powtarza sobie w myślach to zdanie: "Jest jeszcze czas, jest jeszcze czas"... No tak, póki się żyje, zawsze jest przecież czas.. Ale... czy wszyscy o tym wiedzą?

Gdy wchodzą do salki, siostra prosi właśnie, by wstać na modlitwę. Modlą się wspólnie - o dobre przygotowanie do spowiedzi i Komunii Świętej, o zgodę i miłość w rodzinach. "Dlaczego te łzy cisną się do oczu mimo woli?" - zastanawia się bezradnie Anna. Na szczęście za chwilę rozpoczyna się katecheza i Anna może już myśleć o tym, co dzieje się w tym momencie. Tyle rzeczy jest do omówienia, bo pierwsza spowiedź już niedługo, a potem Komunia. I o ubrankach trzeba pomyśleć, i o wystroju kościoła na komunijną niedzielę.

- Jak to dobrze, że Krzyś ma taką katechetkę - myśli Anna, słuchając, jak zakonnica tłumaczy dzieciom, czym jest grzech i dlaczego obrażamy nim Pana Boga.

Po katechezie wstępuje jeszcze z Krzysiem do kościoła. Gdy klęczą przed tabernakulum, chłopiec szturcha matkę w ramię i mówi cichutko:

- Mamusiu, ja się będę modlił, żeby tatuś poszedł z nami do spowiedzi, dobrze?

- Dobrze, synku - kiwa głowa Anna i dodaje: - Ja też tak zrobię, wiesz? I staje się coś dziwnego. Wracają do domu tymi samymi ulicami, wchodzą do tego samego mieszkania, ale Anna czuje, że coś się zmieniło. Nie jest już tą samą Anną - zrezygnowaną, smutną, nijaką. Czuje, że pierwszy raz od wielu lat ma w sercu nadzieję. "Nadzieja" - powtarza powoli czarodziejskie słowo. I: "jest jeszcze czas..."

x x x

Od tego dnia Anna stara się postępować inaczej niż zwykle. Nigdy nie robiła Jerzemu awantur, najwyżej gorzkie wyrzuty albo przestawała się odzywać na jakiś czas. On zwykle przepraszał, obiecywał, że to był ostatni raz - i za kilka dni historia z nocnym powrotem powtarzała się. Teraz Anna ma w sobie więcej siły i potrafi udawać, że nic się nie stało. Przygotowuje i podaje posiłki, uśmiecha się, pyta, jak w pracy, opowiada, co działo się w domu pod jego nieobecność. I myśli o Krzysiu. I wciąż się modli. To znaczy rozmawia o swoim mężu, w dzień i w nocy, właściwie bez przerwy. I o synu, którego bardzo kocha.

Kilka dni przed spowiedzią, wieczorem, znajduje dogodny moment. Siada obok męża i mówi mu:

- Wiesz, w sobotę Krzyś ma pierwszą spowiedź. Chciałby bardzo przeżyć ją razem z nami, powiedział mi o tym.

A Jerzy milczy.

Anna nie nalega. Wychodzi z pokoju, krząta się jeszcze w kuchni i wciąż nie może się nadziwić, skąd w niej ten spokój, taki nienormalny, nie znany jej wcześniej spokój. "To na pewno łaska - mówi sobie w duchu. - Specjalna łaska dla mnie na czas przygotowania do Pierwszej Komunii Krzysia".

x x x

W sobotę mąż Anny musi iść do pracy. Anna stara się nie myśleć o rozmowie sprzed kilku dni. Spokojnie przygotowuje synka do sakramentu - ostatni rachunek sumienia, ostatnie powtórzenie formuły spowiedzi. Potem stroi go w białą koszulę - by był elegancki w tak ważnym dniu. Gdy wychodzą z domu, Jerzego jeszcze nie ma. Krzyś milczy, a Anna czuje, że "to" pytanie wisi w powietrzu. Mały wie jednak widocznie, że również matka nie zna na nie odpowiedzi; powtarza więc tylko szeptem: "To jest moja pierwsza spowiedź..." - by nie zapomnieć żadnego słowa i żadnego grzechu.

Wchodzą do mrocznego kościoła. W prezbiterium na stopniu przed ołtarzem stoi krzyż, obok kwiaty i mnóstwo zapalonych świec. Anna modli się za swoje dziecko - by było zawsze dobrym człowiekiem i by pokochało ten sakrament Bożego miłosierdzia. W świątyni jest już wiele dzieci, większość z rodzicami. Anna kładzie Krzysiowi rękę na głowie i pyta: - Nie boisz się, prawda? Pan Jezus czeka na ciebie, chce ci wszystko przebaczyć.

Krzyś z przejęciem potakuje i uśmiecha się leciutko. - To chodźmy już, mamo! - prosi, pokazując palcem najbliższy konfesjonał. "Dzięki Bogu Krzyś jest spokojny" - cieszy się Anna. Gdy chłopiec klęczy przed kapłanem, ona przeżywa szczególny moment radości. Przypomina się jej chwila, gdy obydwoje - młodzi rodzice - stali przy balaskach w dniu chrztu pierworodnego. Jerzy kołysał go lekko, szczęśliwy i wzruszony...

Po chwili Krzyś trzyma w ręku białe serce wycięte z brystolu, z małym obrazkiem Pana Jezusa. Anna z uśmiechem pokazuje mu najbliższą ławkę i prosi, by na nią poczekał. Przecież i ona chce się wyspowiadać! Klęka więc, unosi rękę, by uczynić znak Krzyża świętego i w tym momencie słyszy nieco stłumiony, radosny okrzyk swojego dziecka: - Tato!

Stara się nie myśleć o niczym prócz spowiedzi. Ale to nie jest takie proste... Gdy odchodzi od konfesjonału, widzi dwie pochylone głowy - dużą i małą. Klęka obok męża. Spogląda na palące się koło krzyża świece i wie tylko jedno: że nawet jeśli Jerzy nie ma zamiaru się wyspowiadać, to jego przyjście tutaj już jest cudem. Przymyka oczy, a po chwili na policzku czuje pocałunek i słyszy wolno wypowiadane słowa: - Aniu, umówiłem się z księdzem na wieczór; przecież nie mogę zablokować kolejki na kilka godzin, prawda?

Dobromiła Salik

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama