Cud za przyczyną Papieża "Humanae vitae"

Cud za sprawą papieża Pawła VI jest wymowny: to uzdrowienie dziecka, które miało się nie narodzić

Rzadko papieska encyklika była tak kwestionowana, nigdy papieski dokument nie był tak manipulowany i poddawany próbom interpretacji według „potrzeb świata”, jak to miało miejsce w przypadku encykliki „Humanae vitae”. Ale Opatrzność chciała, by właśnie Paweł VI — papież „Humanae vitae”, papież, który bronił życia, został ogłoszony błogosławionym dzięki cudowi uzdrowienia za jego wstawiennictwem nienarodzonego dziecka, a 14 października 2018 r. będzie ogłoszony świętym także dzięki kolejnemu cudowi uzdrowienia za jego przyczyną dziecka, które miało się nie narodzić. To są znaki nieba, których nie można lekceważyć. 
Amanda, dziewczynka, która ma dzisiaj trzy lata, nie powinna się urodzić. Jej matka, Vanna, podczas ciąży postanowiła przeprowadzić inwazyjne badanie prenatalne (biopsję kosmówki). Nie wszystko poszło tak, jak powinno — błony zostały uszkodzone, co spowodowało całkowitą utratę płynu owodniowego; stało się to w trzynastym tygodniu ciąży. Lekarze powiedzieli rodzicom Amandy, że może dojść do poronienia, a gdyby jednak dziecko w łonie matki, wbrew wszelkim statystykom, przeżyło, to jedynym wyjściem jest aborcja terapeutyczna. W takich przypadkach bowiem — zgodnie z nowoczesną nauką medyczną — dziecko rodzi się niepełnosprawne z powodu braku odpowiednio rozwiniętych płuc i innych narządów. Ale w tej dramatycznej sytuacji jeden z lekarzy poradził rodzicom, którzy nie byli bardzo wierzący, by udali się na pielgrzymkę do sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Brescii. Powiedział: „Życie to nie tylko statystyki — kto inny jest Autorem życia.” W ten sposób Vanna i Alberto Tagliaferro z Villa Bartolomea w prowincji Werona znaleźli się przed figurą Pawła VI, która stoi w sanktuarium. Dziecku, które było w łonie matki, nie dawano już żadnej nadziei na przeżycie, ale pomimo tego rodzice prosili błogosławionego Papieża o łaskę zdrowia dla Amandy. Wrócili do domu i postanowili utrzymać ciążę. I tak dochodzimy do 23. tygodnia (we Włoszech prawo zezwala na aborcję tylko do tego momentu). Vanna nagle poczuła ulgę i wewnętrzny spokój — życie jej dziecka nie zależało już od jej wyboru. Mogła teraz oddać życie Amandy w ręce Boga za wstawiennictwem bł. Pawła VI. W noc Wigilii Bożego Narodzenia 2014 r., trzy miesiące przed naturalnym końcem ciąży, młoda matka musiała jechać do szpitala z powodu silnych bóli porodowych. W szpitalu lekarze byli pewni, że dziecko urodzi się martwe. Tymczasem Amanda przyszła na świat całkowicie zdrowa, bez żadnego poważnego problemu — dla nauk medycznych wszystko to było niewytłumaczalne. 
Trzy lata później, 6 lutego 2018 r., Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych wydała jednogłośnie pozytywną opinię na temat cudownego uzdrowienia przypisywanego wstawiennictwu błogosławionego papieża Pawła VI, a 19 maja, podczas konsystorza, Franciszek ogłosił, że 14 października 2018 r. w czasie ceremonii w Bazylice św. Piotra dokona kanonizacji papieża Montiniego.

Włodzimierz Rędzioch: — W 2014 r. zaszła Pani w ciążę z drugim dzieckiem. Dlaczego zdecydowała się Pani przeprowadzić badania prenatalne?

Vanna Tagliaferro: — Kiedy zaczęła się moja druga ciąża, kupiłam przez Internet kołyskę od pewnej kobiety. Potem dowiedziałam się, że straciła ona córeczkę po porodzie w konsekwencji poważnej choroby. Byłam zszokowana i postanowiłam przeprowadzić inwazyjne badanie prenatalne. Ale badania źle poszły, ponieważ zostały uszkodzone błony i straciłam płyn owodniowy.

— Co zrobili lekarze w tej sytuacji?

— Znaleźli antybiotyki, ale wszyscy powtarzali mi, że błony bardzo trudno się zrastają. W szpitalu San Gerardo w Monza prof. Patrizia Vergani, światowej sławy neonatolog, przeprowadziła dwa cykle wlewów płynu fizjologicznego do worka owodniowego. Ale podczas drugiego zabiegu lekarka powiedziała mi szczerze, że sytuacja nie jest dobra. W tym momencie zaczęłam poważnie myśleć o przerwaniu ciąży.

— We Włoszech aborcja terapeutyczna jest dozwolona do 23. tygodnia ciąży, więc mogła się Pani na nią zdecydować...

— Tak, ale miałam ciągle wątpliwości: jednego dnia myślałam o aborcji, następnego dnia mówiłam sobie „nie”. Były to najtrudniejsze dni, pełne niepewności i niepokoju. Byłam załamana, a znajomej lekarce wyznałam: „Nie chcę przerwać ciąży, już sama myśl o tym mnie przeraża”. Ale kiedy byłam w 23. tygodniu ciąży, stało się coś dziwnego: nagle poczułam się spokojna. Powtarzałam Amandzie, dziecku, które nosiłam w łonie, że nie mogę już dokonać wyboru, że jej los już nie zależy ode mnie.

— Jak to się stało, że w tym dramatycznym okresie Pani życia pojawił się Paweł VI?

— Wie pan, że ja nawet za bardzo nie wiedziałam, kim on był. Poza tym jestem pielęgniarką i ślepo ufam medycynie. Ale pewnego dnia mój znajomy lekarz ginekolog — dr Paolo Martinelli powiedział mi: „Dlaczego nie pojedziesz się pomodlić w sanktuarium Pawła VI? Został ogłoszony błogosławionym dzięki cudowi uzdrowienia nienarodzonego dziecka”. Tak więc mój mąż Alberto i ja udaliśmy się do sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Brescii na pielgrzymkę. Ale prawdę mówiąc, nie wiedzieliśmy nawet, dlaczego tam jedziemy, nie rozumieliśmy potrzeby proszenia o łaskę uzdrowienia.

— Co się stało w sanktuarium?

— Pojechaliśmy do sanktuarium 29 października 2014 r. Kiedy znalazłam się przed posągiem Papieża, byłam zdumiona i powiedziałam sobie: „Czy jesteś więc tym, o którym nam opowiadali?”. Na ławce w sanktuarium znaleźliśmy obrazek z modlitwą wstawienniczą, uklęknęliśmy i zaczęliśmy ją czytać. Kiedy doszliśmy do pustego miejsca przeznaczonego na imię osoby, dla której prosi się o łaskę, wymówiliśmy imię: „Amanda”.

— I co się stało po powrocie z sanktuarium?

— Na pozór nic szczególnego. Minęły tygodnie, a ciąża trwała do 26. tygodnia. Wtedy odbył się poród. Dzieci urodzone przedwcześnie mają zwykle różne problemy: z płucami, sercem, oczami, układem nerwowym. Jednak Amanda, która urodziła się na początku świąt Bożego Narodzenia 2014 r., była co prawda bardzo mała (ważyła nieco ponad 800 gramów), ale nie miała żadnych problemów zdrowotnych, dosłownie nic.

— Dlaczego w procesie kanonizacyjnym Pawła VI analizowano przypadek Pani córki?

— Po narodzinach Amandy, za namową przyjaciółki, opisałam naszą historię dla gazety „Arena”, która ukazuje się w Weronie. Zrobiłam to pod koniec pierwszego roku życia Amandy, aby w ten sposób również podziękować Pawłowi VI za jego wstawiennictwo. Kilka dni po opublikowaniu artykułu w gazecie skontaktował się ze mną ks. Antonio Lanzoni z Kurii Biskupiej, wicepostulator w procesie kanonizacyjnym papieża Montiniego. Potrzebował dodatkowych informacji, aby lepiej zrozumieć, co się stało. Później odbył się proces diecezjalny, a po jego zakończeniu dokumentacja została wysłana do Watykanu, do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

— A w tym roku watykańska kongregacja potwierdziła, że narodziny Amandy Tagliaferro to fakt nadprzyrodzony, co otworzyło drogę do kanonizacji Papieża. W związku z tym chcę Panią spytać: kim jest dzisiaj dla Pani Paweł VI?

— On jest stale i codziennie obecny w naszym domu. Modlimy się do niego każdego wieczoru i każdego dnia nasze myśli kierują się do niego. A ja, która nic o nim nie wiedziałam, zaczęłam studiować jego tak bardzo kontestowaną encyklikę „Humanae vitae”. Ta lektura pomogła mi zrozumieć samą siebie i to wszystko, co się wydarzyło wokół Amandy. I chcę dodać, że zgadzam się całkowicie z każdą koncepcją. Kiedyś ufałam tylko medycynie, dziś mówię każdemu: życie jest darem od Boga i należy do Niego.

— Jak ta cała sprawa zmieniła Pani życie religijne, Pani wiarę?

— Wiara moja i mojego męża zmieniła się radykalnie. A to był cud w cudzie, bo pierwszym cudem jest zawsze nawrócenie.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama