Wózek zwany misją

Adwent w Peru. Krótkie wspomnienie wolontariuszki.

Krótkie wspomnienie wolontariuszki o Adwencie w Peru...

Niedługo Adwent. Jak mantrę powtarzamy to sobie na głos, bo coraz gorętsze dni w Peru, nie są oczywistymi znakami zbliżających się świąt. A święta oznaczają większą ilość pracy. Atmosfera podgrzewa się nie tylko przez pogodę. Spotkania oratoriów, konkursy, zabawy i zakończenie roku dla wszystkich – czyli wizja 800 prezentów do przygotowania i rozdania. My robimy już swoją listę życzeń. Na pierwszym miejscu jest śnieg i coś innego niż ryż na wieczerzę wigilijną.

Wprost proporcjonalnie do ilości działania wzrasta ilość myślenia. Madzia, która razem ze mną wyjechała na wolontariat, co jakiś czas jak szpilką szturcha mnie stwierdzeniem „Gosia, nie do końca wiem, czego Pan Bóg ode mnie oczekuje.” Takie pytania pojawiają się jak kończąca zdanie kropka na koniec dnia. Ja jednak wiem. Pan Bóg ma dla każdego z nas program idealny, swoją perfekcyjną lekcję miłości i chce, abyśmy ten materiał przyswoili - nie za szybko, w swoim tempie. Najważniejsze, aby przyswoić go dobrze, bo codzienne zajęcia praktyczne są wymagające.

Każdego dnia budzę się.

I każdą minutę chcę poświęcać Jemu. Bo wiem, że jakąkolwiek decyzję przyjdzie mi podjąć, dobrą czy złą, to gdy będzie to decyzja podjęta sercem szukającym Boga – On będzie mi błogosławił. On najlepiej wie w czym niedomagamy. I nie jest to dla Niego powód, żeby nas zostawiać samych z naszymi często złymi wyborami.

I potem wstaję.

W pośpiechu na oślep wycinam serduszka do wielkiego łańcucha na urodziny księdza Alci’ego i okazuje się, że wycięłam idealną liczbę. Spotykam Mary, która mówi, że do niej zawsze możemy przyjść się wypłakać. Wyciągam z biura księdza Piotra listę obecności, żeby następnego dnia dowiedzieć się, że była to na to ostatnia okazja, bo wyjeżdża. Luchino tańczący marinerę przyprawia mnie o całodniowy ból twarzy od śmiechu. A Ricardo z grypą przychodzi do oratorium, bo woli to niż siedzieć w domu.

I uśmiecham się do Pana Boga. Bo wiem, że gdy taki osiołek jak ja ciągnie wózek zwany misją, On stoi z przodu i zapierając się nogami ciągnie samego osiołka.

Małgorzata Bożek
pracowała na misji w Peru

Przeczytaj więcej o Adwencie i Świętach w Peru: misjesalezjanie.pl/kampanie/adwent-w-peru.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama