COVID-19 dotarł już niemal do wszystkich krajów misyjnych. Nieznana jest prawdziwa liczba zakażonych, bo służba zdrowia nie jest przygotowana do przeprowadzania badań i udzielania pomocy. Bywa tak, że w całym kraju jest tylko jeden respirator. Mimo to ludzie bardziej boją się głodu niż samego wirusa.
COVID-19 dotarł już niemal do wszystkich krajów misyjnych. Nieznana jest prawdziwa liczba zakażonych, bo służba zdrowia nie jest przygotowana do przeprowadzania badań i udzielania pomocy. Bywa tak, że w całym kraju jest tylko jeden respirator. Mimo to ludzie bardziej boją się głodu niż samego wirusa.
Salezjański Ośrodek Misyjny organizuje kampanię COVID19 – POMOC. Do tej pory zebrano 52 079 zł (na dzień 24 kwietnia). Pomoc już trwa, ale potrzebne jest dalsze wsparcie.
"Brakuje przede wszystkim jedzenia, wody, lekarstw, środków czystości. Coraz częściej jesteśmy alarmowani, że ludzie cierpią głód! Pomocy chcemy udzielać na bieżąco" - wyjaśnia ks. Jacek Zdzieborski, dyrektor Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego.
W Joypurhat w Bangladeszu ks. Paweł Kociołek rozdaje maseczki i mydła mieszkańcom slumsów i pobliskich wiosek. "Ludzie tutaj są bardzo biedni. Pracują na dniówki. Jeśli im uda się znaleźć rano pracę, to otrzymają wieczorem wynagrodzenie. Żyją z dnia na dzień. Teraz nie mają pracy. Przychodzą do nas, na misję i proszą o pomoc. Wcześniej kupiliśmy więcej ryżu. Pomagamy, na tyle, na ile możemy. Rozdajemy też maseczki i mydła" - wyjaśnia misjonarz.
W wielu krajach ludzie nie mają dostępu do bieżącej wody. W takich warunkach regularne mycie rąk jest abstrakcją. W Ghanie ks. Krzysztof Niżniak stara się do każdej z wiosek w okolicach placówki misyjnej dostarczyć duży baniak z kranem. Kolejnym bardzo ważnym problemem jest brak jedzenia. W Nigerii od 20 kwietnia organizowane jest dożywianie dla najbiedniejszych dzieci i młodzieży. W najgorszej sytuacji są dzieci ulicy, którymi nikt się nie zajmuje. Salezjanie chcą zapewnić dożywianie dla 1 000 najbiedniejszych. Mają oni otrzymywać codziennie chleb i akarę, racuchy z fasoli, ich tradycyjną potrawę na śniadanie. Chleb i akara są już rozdawane, ale potrzebne jest wsparcie na kolejne dni. Koszt dziennego wyżywienia dla jednej osoby wynosi 1.07 zł.
Na Kubie od trzech lat brakuje podstawowych leków, od 4 miesięcy nie ma mydła, proszku do prania i płynu do naczyń, a na wielu wioskach brakuje bieżącej wody. Racje żywnościowe wydawane na kartki i te, które można kupić za pensję nie wystarczają dla rodziny nawet do końca tygodnia. "Niestety nikt nie pyta, skąd rodzina ma wziąć materiał na uszycie sobie maseczek. Ludzie przejęci brakiem leków i mydła pukają do naszych drzwi" - informuje s. Anna Łukasińska.
O pomoc proszą misjonarze z Malawi, Bangladeszu, Kamerunu, Sri Lanki, Ukrainy, Meksyku, Ghany, Sierra Leone, Ugandy, Rwandy, Kenii, Kuby i Zambii. Te kraje od lat zmagają się z wieloma problemami. Teraz muszą sobie poradzić z epidemią. Już teraz potrzebny jest zakup przede wszystkim żywności, ale też mydła, środków do dezynfekcji, rękawiczek jednorazowych, maseczek, paliwa do generatorów, leków i opłacenie leczenia osób chorych.
Misjonarze chcą dotrzeć wszędzie tam, gdzie pomoc jest najbardziej potrzebna. Więcej informacji o zbiórce i bieżącej sytuacji na misjach dostępnych jest na stronie kampanii –> misjesalezjanie.pl/covid19-pomoc
opr. ac/ac