Gdy rozpoczynamy spacer po Jerozolimie skrytej wewnątrz murów, musi nas uderzyć różnorodność charakteru jej dzielnic
Jacek Święcki NA ZIEMI ŚWIĘTEJ
Tam gdzie ziemia dotyka nieba |
|
Arabski suk
na Via dolorosa
Gdy rozpoczynamy spacer po Jerozolimie skrytej wewnątrz murów, musi nas uderzyć różnorodność charakteru jej dzielnic.
W dzielnicy muzułmańskiej przechadzamy się po typowym arabskim mieście, którego główne ulice są jednym wielkim sukiem tłocznym wschodnim targowiskiem, gdzie sprzedawcy od świtu do zmierzchu zachęcają przechodniów, niekiedy bardzo stanowczo, do zakupu wyłożonych wszędzie towarów. W małych uliczkach widzimy natomiast stare kamieniczki i domy ozdobione w stylu tureckim, bo to właśnie Turcy panowali w Jerozolimie od XIII do początku XX w. Za część dzielnicy muzułmańskiej uznać też należy dziedziniec dawnej świątyni jerozolimskiej o imponującej powierzchni, gdzie wzrok przyciągają wspaniałe arabskie mauzolea oraz stojący nieco z boku wotywny meczet Al-Aksa. Dziedziniec jest otoczony grubym murem, w którego pomieszczeniach gnieżdżą się liczne medresy (szkoły koraniczne), a także trudno dostępne dla odwiedzających to miejsce przybyszów muzealne ekspozycje. W dzielnicy chrześcijańskiej atmosfera jest już wyraźnie inna, aczkolwiek wszechobecne pasaże handlowe upodabniają ją co nieco do dzielnicy muzułmańskiej.
Pozostałości
rzymskiego
Cardo
na
jerozolimskim
starym mieście
To, co ją niewątpliwie wyróżnia, to niezliczone kościoły, hospicja i przedstawicielstwa niemal wszystkich chrześcijańskich kościołów i związków wyznaniowych na ziemi. Jej centrum stanowi bazylika Grobu Pańskiego, kryjąca w swym wnętrzu najcenniejsze chrześcijańskie relikwie: skałę Kalwarii i szczątki groty Grobu Pańskiego. Jeszcze w pierwszym tysiącleciu ta grota była niemal cała, lecz na początku XI w. fanatyczny arabski kalif Al-Hakim kazał ją całkowicie zburzyć, nie zdając sobie zapewne do końca sprawy z tego, iż dopuszcza się czynu, który wkrótce sprowokuje cały świat chrześcijański do wypraw krzyżowych. Teraz muzułmanie też są w bazylice, ale w roli kluczników i rozjemców dbających o to, by duchowni sześciu chrześcijańskich Kościołów mających tu jakieś prawa nie pozabijali się nawzajem. Przesada? Niestety, jeśli już, to bardzo niewielka. Kroniki bazyliki pełne są opisów szokujących wręcz zajść i burd pomiędzy Grekami, Łacinnikami (czyli rzymskimi katolikami), Etiopczykami, Koptami, Ormianami i Syryjczykami. Do wywołania starcia wystarczy niekiedy bardzo niewiele. Nie tak znów dawno temu pewien mnich, który zwyczajowo mył dziedziniec należący do jego Kościoła, umył także schody, które należały do innego Kościoła.
To zaś spowodowało natychmiastową reakcję, która przerodziła się w karczemną bójkę zakończoną przelewem krwi Dlatego właśnie w bazylice każdy kościelny właściciel dba przede wszystkim o egzekwowanie swoich praw i z nieufnością przygląda się, czy jego współbrat innego wyznania nie usiłuje go przypadkiem przechytrzyć. I dlatego też nawiedzenie bazyliki bywa niekiedy nie aż tak wzniosłym przeżyciem, na jakie zasługuje, bo tę ciężką dosłownie wiszącą w powietrzu atmosferę co wrażliwsi pielgrzymi świetnie wyczuwają.
Relikwie
św. Jakuba
Młodszego
i Starszego
w ormiańskiej
katedrze
Dzielnica żydowska nie jest już tak tłoczna jak dwie poprzednie i jest też znacznie bardziej reprezentacyjna. Napotykamy tam co krok na synagogi obu żydowskich rytów (aszkenazyjskiego żydów północnoeuropejskich, i sefardyjskiego żydów śródziemnomorskich), pieczołowicie odnowione po zniszczeniach dokonanych w trakcie wojny i parunastu latach jordańskiego panowania (1947-67). Dostrzega się też dbałość o zachowanie resztek starożytnego miasta, którego oś stanowiło rzymskie Cardo i którego kolumny zostały efektownie wyeksponowane. Ze wzgórza, na którym dzielnica jest położona, można łatwo zejść do placu przed Ścianą Płaczu, to znaczy jedynego muru świątyni jerozolimskiej ocalałego z rzymskiej pożogi. Zanim Izrael zajął całą Jerozolimę w wojnie sześciodniowej z 1967 r., na placu przed świętą ścianą rozpościerała się gęsto zaludniona arabska dzielnica, zwana marokańską. Potem została ona zburzona po części ze względów praktycznych, aby zapewnić tłumom pobożnych Żydów dostęp do obecnie najświętszego miejsca judaizmu, po części z zemsty za bezwzględną dewastację i okupację żydowskiej części starego miasta przez siły jordańsko- -palestyńskie w czasie wojny w 1948 r. A także za to, że przez niemal dwadzieścia lat (dokładnie od listopada 1947 do czerwca 1967) Żydom nie wolno było zbliżać się do tego miejsca, nawet jeśliby to miała być oficjalna delegacja pod przewodnictwem rabina, której jedynym celem byłoby wetknięcie pomiędzy kamienienie Ściany Płaczu tradycyjnych kartek z modlitwami.
Pozostaje nam jeszcze spacer po zapomnianej dzielnicy ormiańskiej. Jest to dzielnica uboga i niemal pusta. Góruje nad nią kopuła ormiańskiej katedry, gdzie znajduje się grób św. Jakuba Młodszego, brata Pańskiego. Na czas jutrzni i nieszporów jej podwoje otwierają się, zaś ciekawscy przybysze, którzy wiedzą, kiedy to się odbywa, mogą wejść i nasycić swe uszy niezwykłymi ormiańskimi śpiewami liturgicznymi, oczy zaś wspaniałą ornamentyką. Poza tym jest jeszcze kilka zaniedbanych budynków, w tym nieczynne od dawna muzeum, wielki cmentarny teren z widocznymi kilkunastoma grobami oraz kilka sklepików z ormiańskim rękodziełem i restauracji, gdzie podaje się ormiańskie przysmaki. Biedni jak myszy kościelne właściciele dzielnicy już nie raz chcieli sprzedać swoje posiadłości Żydom, ale wtedy inni chrześcijanie oraz muzułmanie jak jeden mąż zawsze sprzeciwiali się transakcji, która zachwiałaby z pewnością kruchą narodowo-wyznaniową równowagą na jerozolimskim starym mieście.
opr. ab/ab