Fundator kościoła

Abp Jarosław Bogoria to metropolita gnieźnieński, który został zapamiętany jako fundator kaliskiej bazyliki i zręczny dyplomata

„Mąż wielkiej roztropności cieszył się zawsze powodzeniem. Nie mniejszą też odznaczał się hojnością. On to odnowił kościół Najświętszej Maryi Panny w Kaliszu i nadał mu jako uposażenie dwa folwarki: jeden w Tyńcu, drugi w Dobrcu, również ogród przed bramą, która prowadzi w kierunku Wrocławia”.
Tak Jan Długosz sławił postać ks. arcybiskupa Jarosława Bogorii, metropolity gnieźnieńskiego, który został zapamiętany jako fundator kaliskiej bazyliki kolegiackiej.

W ramach niniejszego cyklu artykułów poznaliśmy już genezę i rozwój kultu św. Józefa, odwiedziliśmy kaplicę Męczeństwa i Wdzięczności oraz zapoznaliśmy się z duchownymi, których szczątki spoczywają w krypcie pod prezbiterium kościoła. Nadszedł czas na poznanie najstarszych dziejów dostojnej budowli sakralnej, która nosi tytuł bazylika kolegiacka Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kaliszu.

Zamierzchłe dzieje parafii

Początki kaliskiej świątyni mariackiej sięgają odległego XII wieku. W ówczesnym grodzie nad Prosną, który zlokalizowany był około 2 kilometry od obecnej starówki, istniała murowana kolegiata św. Pawła, ufundowana przez księcia Mieszka III Starego, który w niej znalazł miejsce wiecznego odpoczynku, a także, choć w tej kwestii zdania wśród historyków są podzielone, dwa inne kościoły: św. Wojciecha i Najświętszej Maryi Panny.

Kaliski gród rozwijał się prężnie. Ale wraz z początkiem XIII wieku chmury zaczęły zasnuwać pogodne niebo nad nadprośniańskim grodem. W skutek zawieruchy politycznej miasto podupadło, a nowi jego właściciele, aby wydźwignąć je z upadku, założyli nowy, istniejący w obecnym miejscu, gród. Decyzja okazała się opatrznościowa. Kalisz wkrótce stał się stolicą księstwa, na którego czele stanął Bolesław Pobożny i jego żona bł. Jolanta. Staraniem pary książęcej zaczęto wznosić kościół św. Mikołaja — dzisiejszą katedrę oraz kościół i klasztor dla sprowadzonych franciszkanów. A co z kolegiatą?

Historycy twierdzą, że w starym grodzie przy wspomnianym kościele maryjnym istniała już z początkiem XII wieku parafia, która zarządzana była przez archidiakona, a więc bezpośredniego przedstawiciela arcybiskupów gnieźnieńskich. Świadczyło to o wysokiej randze tego ośrodka życia kościelnego. Kiedy stary gród w połowie XIII wieku zaczął się wyludniać, a w nowym rozpoczęto budowę okazałego kościoła św. Mikołaja, któremu władca wyraźnie sprzyjał, zaniepokojeni archidiakoni powzięli decyzję o budowie kościoła w nowym mieście. W ten sposób powstała niejako filia mariackiej parafii.

Sprawa przynależności mieszkańców nowego grodu do powstałych w ten sposób dwóch ośrodków parafialnych była niezwykle delikatna. Z jednej bowiem strony fundacja książęca, a z drugiej stara parafia z kościołem filialnym. Kościół św. Mikołaja cieszył się protekcją możnego fundatora, z którego wpływami zwyczajnie trzeba się było liczyć, tymczasem parafią mariacką zarządzał nie byle jaki pleban, lecz duchowny z tytułem archidiakona. Trudności piętrzyły się, a wzajemne zadrażnienia utrudniały spokojną pracę duszpasterską. Wreszcie nastąpiła interwencja metropolity gnieźnieńskiego ks. arcybiskupa Jakuba Świnki, który zakończył spór między Beniaminem, plebanem św. Mikołaja, a archidiakonem Mikołajem. Prymasowski dokument wydany w Żninie nosi datę 6 listopada 1303 roku i ustala granicę rozdzielającą dwie parafie, była nią biegnąca przez środek miasta odnoga Prosny.

Wydatna pomoc Metropolity

Jesteśmy już u początku XIV wieku i właśnie na ten okres datuje się pierwsze mury obecnie istniejącego kościoła. Wzorowano go na wznoszonym nieopodal kościele św. Mikołaja i kościele franciszkanów. Od obu był nieco mniejszy, ale w kształcie dość podobny. Prezbiterium, którego mury wspierają masywne przypory skośnie przylegające do narożników, otrzymało kształt prostokąta o wymiarach 7,5 m na 12 m. Wschodnią ścianę prezbiterium zwieńczoną trójkątnie ozdabiało wysokie okno zaopatrzone w maswerk, czyli kamienną dekorację okienną. Do prezbiterium przylegała zakrystia.

Rozpoczętą budowę niełatwo było zakończyć. Gdyby tego było jeszcze mało, stary kościół mariacki, znajdujący się na dzisiejszym Zawodziu, w wyniku najazdu krzyżackiego w 1331 roku uległ całkowitemu zniszczeniu. Chcąc, nie chcąc, trzeba było przenieść siedzibę archidiakonatu do nowej, jeszcze niewykończonej świątyni. Na szczęście pojawił się możny fundator w osobie ks. arcybiskupa Jarosława Bogorii ze Skotnik, który wydatnie wsparł budowę świątyni.

Zacna to była postać. Wytrawny prawnik, który dowiódł swoich kompetencji wygrywając jako pełnomocnik króla Kazimierza Wielkiego, tzw. proces warszawski, czyli spór Królestwa Polskiego z Zakonem Krzyżackim. Kodyfikator prawa cywilnego, karnego i kościelnego. Zręczny dyplomata, który wynegocjował z Zakonem Krzyżackim w 1343 roku pokój, nazwany później kaliskim. Hojny budowniczy zamków, kościołów i klasztorów. Dobry gospodarz starający się o rozwój powierzonych jego pieczy ziem. Za swoje zasługi otrzymał od papieża Klemensa VI sakrę biskupią i nominację na arcybiskupstwo gnieźnieńskie. I właśnie jako arcybiskup zainteresował się niewykończoną jeszcze kaliską świątynią. Wyłożył brakujące środki, dzięki czemu rychło udało się ukończyć i przesklepić gwiaździstym w swej formie sklepieniem prezbiterium. Służba Boża mogła się na dobre rozpocząć, tym bardziej, że Arcybiskup podniósł kościół do godności kolegiaty, który to tytuł był własnością nieistniejącego, a przynajmniej zniszczonego już wtedy kościoła św. Pawła. Tak oto zakończyła się historia zarówno kolegiaty, jak i kościoła mariackiego w starym grodzie, a na dobre rozpoczęły dzieje kolegiaty w nowym mieście.

Ale prezbiterium było tylko początkiem, teraz przyszła kolej na nawy. Postanowiono zbudować trzy nawy, których sklepienie wsparte by było na czterech potężnych filarach. Prace rozpoczęto, ale na ich zakończenie trzeba było jeszcze sporo poczekać. W międzyczasie, w 1376 roku zmarł, mając niemalże 100 lat, hojny fundator: arcybiskup Jarosław. Został zapamiętany jako fundator świątyni, choć w ścisłym tego słowa znaczeniu był jedynie jej dobrodziejem.

Po śmierci Bogorii

Wkrótce po śmierci Bogorii, burmistrz wraz z rajcami miejskimi ufundowali ołtarz główny. Nie znaczy to jednak, że budowa naw była ukończona. Miał ją jeszcze przerwać pożar otoczenia kolegiaty z 1433 roku, który nie oszczędził i kościoła. Najprawdopodobniej z tego to czasu pochodzą przeróbki w postaci zmiany kształtu murów prezbiterium i zakrystii. Zamurowano kamienne okno w ścianie wschodniej, a boczne mury prezbiterium wraz z zakrystią podwyższono.

Wreszcie nadszedł rok 1445, kiedy to ks. arcybiskup Wincenty Kot dokonał konsekracji świątyni. Odtąd zaczęto usilnie pracować nad ozdabianiem wnętrza świątyni.

Wiek XVIII miał okazać się przełomowym dla historii kaliskiej kolegiaty. Kościół był już wówczas szacownym i starym budynkiem. Pisano, że kolegiata jest „ozdobną, choć nie całkiem kształtną”. W drugiej połowie tegoż wieku kościół miał przeżyć dramatyczne chwile, zanim jednak do nich doszło prowadzono w 1718 roku w zakrystii prace murarskie. To wtedy okna zakrystii uzyskały dzisiejszy kształt. Nieco bardziej znaczący był remont z 1778 roku. Wówczas to na polecenie ks. Stanisława Józefa Kłossowskiego wykonano prace dekarskie i wyrównano koronę murów, szczególnie we wschodniej ścianie prezbiterium, wieńcząc je profilowanym gzymsem. W takim kształcie świątynia dotrwała do tragicznej w skutkach nocy 3 sierpnia 1783 roku. O tym, co się wówczas wydarzyło i jak wpłynęło to na kształt świątyni, opowiemy w kolejnym artykule.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama