Co łączy mojego syna z Alfiem Evansem oprócz daty urodzenia? Benio jest zdrowy, Alfie był bardzo chory, a co ich łączy? Godność
Na zdjęciu jest mój Syn. Polskie dziecko o imieniu Beniamin. Jemu się poszczęściło, bo śpi w najlepsze, a wczoraj krzyczał z radości na cały głos „moja mama i mój tata”. Urodził się 10 maja, czyli dokładnie 1 dzień po narodzinach Alfiego Evansa z Anglii.
Dzisiaj wstawiamy na Facebooku zdjęcia z pięknych majowych wypraw: pierwsze piwo przy grillu, zdjęcia z gór.... Nasze życie trwa dalej - i to jest piękne, że właśnie się nim cieszymy. Możemy, więc to robimy, ale oprócz codzienności, dnia bieżącego jest w nas - ludziach śledzących sprawę Alfiego - coś takiego, co się zatrzymało. Kończy się bardzo trudny tydzień. Tydzień, w którym rówieśnik mojego Syna został zamordowany w majestacie prawa - na oczach kamer i całego świata - w imię procedur, które pozwalają niesłusznie odebrać rodzicom wszystko to, co dla nich najważniejsze - tego kogoś, który jest ich. Kolejny raz spotykam się z sytuacją, gdzie litera prawa jest zachowana, ale duch prawa złamany.
Kiedy myślę o mordowaniu w majestacie prawa, przypomina mi się pewien cytat, przytaczany podczas sprawy Alfiego. Dwa tysiące lat temu dotyczył on Jezusa: „My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć (...)”. (Ew. św. Jana 19, 7).
Mój Syn mógł być na jego miejscu. To przypadek, że to nie jemu działy się takie rzeczy. Co łączy mojego Syna z Alfiem oprócz daty urodzenia? Wiem, Benio jest zdrowy, a Alfie był bardzo chory i wkrótce by umarł, nawet jeśli nie byłby krzywdzony przez szpital. Wiecie co przy tej różnicy ich łączy? Godność. Mój Syn ma święte prawo do godnego życia. A Alfie - piękny wojownik miał święte prawo do godnego życia oraz do godnej śmierci, która powolnym krokiem już po niego szła. Wiem, że wkrótce by umarł - ale nie tak, nie w taki sposób.... i prawdopodobnie nie tak szybko. Jednemu z tych dzieci godność odebrano - bezpowrotnie.
Gdzie będziemy, drogi świecie, za 50 lat, skoro interesy państwa są ważniejsze od człowieczeństwa? Gdzie my, o zgrozo, idziemy jeśli morduje się dziecko, które tak bardzo pragnie dotyku mamy? Dotyku mamy jako szczęśliwe, zdrowe polskie dziecko, jako chory angielski umierający chłopczyk, albo noworodek żyjący tylko 5 minut. Każdy, dosłownie każdy ma prawo do miłości. Miłości nie definiuje się długością jej wyrażania. Miłość definiuje się jej własną mocą. Miłości nikomu nie wolno zabierać. A wyrazem miłości Alfiego była reakcja ciała na głos taty, poruszanie ręką, reakcja na smoczek - był nim po prostu fakt bycia. On właśnie tak mówił: "Kocham". Gdzie my dojdziemy z taką nikczemnością? Z obroną kornika, karpia, puszczy czy pszczoły, kiedy nie bronimy człowieka? Alfie Evans - "oto Człowiek" (Ew. św. Jana 19,5)!
Kiedy Alfie walczył o swoje życie i kiedy na „moich oczach” umierał, patrzyłam na swoje dzieci bawiące się w domu i nie mogłam wierzyć: jak to jest, że moje dziecko trafiło na taki świat i taki los, że bawi się szczęśliwy klockami i dokucza siostrze, a obok ktoś jest po prostu mordowany? I nie tylko on, ale wszystkie osoby, które są ofiarami strasznego procederu „uśmiercania” chociażby w samej Anglii. Tak wiem, jest wiele innych cierpień tego świata, jak wojna w Syrii, poniżanie kobiet, brak szacunku do ludzi w ogóle, ale dzisiaj moje serce należy do Alfiego.
Mały Wojowniku, w niebie najprawdopodobniej nie mają Facebooka i doczesnego internetu (bo po co?), ale wierzę, że to co teraz piszę, Ty czytasz dokładnie w swojej duszy - duszy, która trwa w Chrystusie. Czy zdajesz sobie sprawę, że upomniał się o Ciebie cały świat? Wiesz, że stałeś się ogromną lekcją i egzaminem dla wielu ludzi? Jesteśmy z Ciebie dumni. Polska się za Ciebie modliła. Byłeś (jesteś!) bardzo dzielny, bardzo ważny. Dziękujemy Ci, że byłeś... że jesteś! Kiedy Benio podrośnie opowiem, że żył taki kolega z dalekiego kraju, który był bardzo chory, ale który był wspaniały i z którym fajnie by się grało w piłkę. Był na ziemi taki chłopiec - ALFIE EVANS. Kojarzysz? Tak, to właśnie Ty. Odebrano Ci godność, odebrano Ci fizyczne życie - ale nikt nie odbierze Ci miłości Boga i naszej.
Płakać mi się chce nad Anglią, nad ludźmi w togach, ze stetoskopami, teczkami. Płakać mi się chce mając świadomość, jak bardzo brakuje im miłości i człowieczeństwa - jak ktoś musiał ich kiedyś skrzywdzić wychowaniem, zgorszeniem, demoralizacją, krzywdzącym wydarzeniem... Jakim prawem uzurpujecie sobie władze nad człowieczeństwem? Choć teraz zaprzeczycie to wiem, że nie potraficie sobie spojrzeć prawdziwie w oczy przed lustrem - i nie dziwię się. Postawiliście się na miejscu Boga, głodziliście bezbronne dziecko, pozbawialiście tlenu i niezbędnej opieki, aż... wygraliście. Ale ta wygrana jest tylko pozornie. Nie chcę dla Was zemsty - chcę , żebyście nie żyli ani jednego dnia dłużej bez miłości. Chcę, żebyście zrozumieli i żebyście w Bogu zaczęli nowe życie. Trwam za Was w modlitwie, ale pozwólcie - że pierwszeństwo w mojej modlitwie będzie miał ten chłopczyk. Mały, cichy bohater. Tak, to ten, który został zamordowany - zamordowany brakiem miłości!
"Nie mówmy, że czasy są złe. My jesteśmy czasem. Bądźmy dobrzy, a czasy będą dobre" - św. Augustyn.
Monika Pawełczyńska-Ślusarczyk - magister teologii, spec. teologia kultury, mama dwójki dzieci, instruktor harcerski
Tekst napisany z niedzieli na poniedziałek – 29/30 kwietnia 2018 jest osobistą refleksją autorki, matki rówieśnika Alfiego - Beniamina.
opr. ac/ac