Show czy informacje?

Ktoś może powie, że jestem sztywnym Niemcem, a ja odpowiem, że w dziennikarstwie lubię profesjonalizm, a nie tani show

"Idziemy" nr 24/2011

Stefan Meetschen

SHOW CZY INFORMACJE?

Jednym ze stałych punktów mojego codziennego programu wieczornego – jeżeli jestem w domu – jest oglądanie najpierw polskiego dziennika telewizyjnego, który jest najwcześniej, następnie niemieckiego, i na końcu serwisu BBC. Tym samym z założenia powinienem otrzymać skrót najważniejszych informacji z kraju, w którym mieszkam, z mojego rodzinnego kraju i ogólnie ze świata. Niestety, jedynie z założenia, jako że ostatnio obserwuję dość komiczne i zarazem niebezpieczne zjawisko przeobrażania się serwisów informacyjnych w telewizyjne wydania tabloidowe.

W moim mniemaniu, odnosi się to najbardziej do polskiego serwisu. W zasadzie od początku zdecydowałem się na śledzenie serwisu informacyjnego na kanale drugim lub pierwszym telewizji publicznej. Powód prosty: jest w najmniejszym stopniu tubą rządzącej opcji politycznej, a co za tym idzie – najbardziej obiektywnym przekaźnikiem informacji. Niestety, ostatnio główne wydanie „Wiadomości” (dotyczy to też „Panoramy”, ale w mniejszym stopniu) przypomina coś na kształt comedy-show, o najprzeróżniejszych tematach, zasadniczo niemających większego znaczenia. Zapowiadana zmiana aranżacji studia wypada na tle europejskich dzienników dość komicznie i nieprofesjonalnie. Prezenterzy paradujący przed dużym ekranem, na którym zazwyczaj krążą głowy polityków, czemu towarzyszy stukanie obcasów w czasie przemieszczania się do stołu – w moim mniemaniu nie podnosi standardu przekazu, ale go obniża. No, ale rzeczy wizualne to jedno, a informacje drugie –i ważniejsze. Przyjrzyjmy się zatem samemu przekazowi.

Na pierwszym miejscu w hierarchii ważności informacji znajdują się te, które wzbudzają najwięcej emocji. Następnie podawane są newsy, które dostarczają konkretów na temat danej sytuacji, po czym na końcu przedstawiane są łzawe historie pojedynczych osób skrzywdzonych przez los, rodem z tabloidów. Nie jestem przeciwko pomaganiu innym za pośrednictwem telewizji, ale przecież są od tego programy interwencyjne, których nie brakuje w ramówce. Na koniec pozostaje tylko prośba do autorów, zwłaszcza tych najmłodszych, poszczególnych serwisów, aby przestali traktować widzów jak półgłówków i zrezygnowali z – w ich mniemaniu śmiesznych, a w moim żenujących – scenek z ironicznym komentarzem. I to bez względu na to, czy waga tematu temu odpowiada, czy nie. W moim rankingu najbardziej niedorzecznych scenek prowadzą: klonowanie się prezentera serwisu oraz przybieranie postaci krasnoludka i teleportowanie się. Zagraniem poniżej pasa jest też pokazywanie osób życia publicznego w kłopotliwych sytuacjach, na przykład upadku na schodach, potknięcia się czy poprawiania sobie fryzury – a właśnie takie sceny widać najbardziej upodobała sobie autorka serwisów o polskiej scenie politycznej. Nie mówiąc już o doborze prowadzących w czasie korespondencji ważnych wydarzeń z zagranicy. Niezrozumiałe jest dla mnie całkowite pominięcie prezentera znanego z filmu dokumentalnego o Janie Pawle II w czasie transmitowania „Wiadomości” z Watykanu z okazji beatyfikacji polskiego Papieża, a zastąpienie go kimś, kto nie odróżnia nawet Wniebowzięcia od Wniebowstąpienia.

Po przebrnięciu całego wydania „Wiadomości” i po wysłuchaniu oprawy muzycznej w wykonaniu gitarowym, fletowym czy akordeonowym mogę spokojnie obejrzeć niemiecki serwis informacyjny, po czym ponownie przełączyć na TVP 1, aby dowiedzieć się, jaka będzie jutro pogoda. I tu, dla porównania, muszę przyznać, że wolę niemiecki odpowiednik „Wiadomości”, czyli „Tagesschau” na ARD. W ciągu 15 minut dostaję skrót najważniejszych wydarzeń z kraju i ze świata, do tego wiadomości sportowe i prognozę pogody. Żadnych śmiesznych scenek czy tanich żarcików. Być może zależy to również od wieku prowadzących i poziomu wiedzy. W polskich „Wiadomościach” przeważają trzydziestolatkowie, a w niemieckich czterdziestoparo- i pięćdziesięciolatkowie. Ktoś może powie, że jestem sztywnym Niemcem, a ja odpowiem, że w dziennikarstwie lubię profesjonalizm, a nie tani show.

W końcu to, co polskie „Wiadomości” odkrywają dopiero teraz, tzw. info-tainment, prywatna telewizja niemiecka opracowała już przed 20 laty. Po początkowej wielkiej euforii widzów bardzo szybko zmęczyło owo novum. Na pociechę polskiej telewizji muszę przyznać, że również prezenterzy serwisu informacyjnego BBC zaczynają paradować przed wielkim ekranem, rozpoczynając podobne zmiany. Wygląda na to, że złe pomysły – wywołujące w głowach widzów jedynie chaos – ustanawiają nowe trendy. Dobrze, że zawsze pozostają wiadomości radiowe.

Autor jest dziennikarzem katolickiej gazety „Die Tagespost”

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama