Zawsze podziwiam Siostry Loretanki. Ich apostolatem jest apostolstwo przez słowo drukowane. Patrzę na nie jak na wojsko.
Rozmowa z ojcem dr. Tadeuszem Rydzykiem CSsR założycielem i dyrektorem Radia Maryja
– Zgodziłby się Ojciec ze stwierdzeniem, że tajemnica sukcesu Radia Maryja tkwi w jednym: od początku jest to radio Matki Najświętszej?
– Oczywiście tak! Gdy Ojciec Święty Jan Paweł II dialogował przed laty ze słuchaczami Radia Maryja, zebranymi na placu św. Piotra w Watykanie, powiedział: „Nie spodziewała się Matka Boża, że będzie mówić przez radio”. Tak, to jest radio Matki Najświętszej. Ona do nas nadal przychodzi i przynosi nam Pana Jezusa, a my dajemy siebie i pozwalamy, aby się nami posługiwała.
Decyzja o tym, że będzie to radio, podjęta została w wigilię święta Matki Bożej z Lourdes w 1990 r. Byłem wówczas w Łagiewnikach, chciałem tam odprawić Mszę świętą. Siostry zapytały, czy mógłbym godzinę poczekać, bo nie mają kapelana i wszystkie na nią by przyszły. I właśnie wtedy, gdy czekaliśmy na tę Mszę, towarzyszący mi znajomy Włoch zapytał: A dlaczego ojciec nie założy radia w Polsce?
– Czy odpowiedź była łatwa?
– Odpowiedziałem wówczas, że chętnie. To było moje „tak”. Jednak ta decyzja to także owoc wielkiego pragnienia, które nosiłem w sobie od lat, aby założyć centrum ewangelizacji. Zawsze zadawałem sobie pytanie: Skoro Ty, Panie Jezu, nas kochasz, przyszedłeś do nas, aby nas zbawić, umarłeś za nas na krzyżu, to dlaczego tak mało się o Tobie mówi, dlaczego – choć żyjemy w kraju katolickim – nie wszyscy Ciebie kochają? Modliłem się: Panie, jeśli taka jest Twoja wola, daj mi centrum ewangelizacji, aby móc zaszczepiać i umacniać wiarę. Coś takiego, aby mogli tam przyjeżdżać ludzie, choćby na piątek, sobotę i niedzielę; żeby były tam wykłady, konferencje, modlitwa, rozmowy; aby tam mogło się dokonywać formowanie uczniów Chrystusa.
Pan Jezus kazał mi wtedy czekać godzinę na Mszę świętą, choć miałem inne plany. Tam w Łagiewnikach zaraz oddałem tę sprawę Panu Jezusowi i Matce Najświętszej. I zaczęła się bardzo piękna, ale niełatwa przygoda.
– Ojca marzenie o centrum ewangelizacji zyskało kształt rozgłośni radiowej…
– Od początku wyobrażałem sobie rozgłośnię, w której będzie katecheza, modlitwa, rozmowa, muzyka i przede wszystkim będą ludzie w kontakcie ze sobą. Chodziło mi o możliwość wzajemnego ubogacania się, wymiany darów, aby człowiek mógł podzielić się swym doświadczeniem z innym, wymienić swoje myśli, podyskutować o komunikowaniu się ludzi. W pracy duszpasterskiej doświadczyłem tego, że rozmowy z ludźmi, szczególnie tymi „szukającymi”, przynosiły efekty, i to chciałem przenieść do radia.
– I udało się. Radio Maryja stało się medialnym centrum ewangelizacji…
– Jeszcze jedno było ważne w tej ewangelizacji. Dziś wiemy, kto uratował wiarę w krajach komunistycznych, takich jak były Związek Sowiecki – to matki i babcie. One były katechetkami, przekazywały wiarę swoim dzieciom, wnukom. Wiedziałem, że gdy wszyscy idą do pracy, do szkoły, często zostaje w domu mama lub dziadkowie. Krzątając się po domu, mogą słuchać np. katechezy. W ten sposób sami umocnieni, będą umacniać innych. I tak Polacy umocnieni Słowem Bożym, będą umacniać innych.
– Pomimo tylu niesprawiedliwych ocen, pomówień, agresji, Ojciec cały czas jest pełen entuzjazmu. Skąd Ojciec czerpie siły?
– Radio Maryja zaczęło powstawać – można powiedzieć – wbrew nadziei i w wielkim trudzie. Nie było łatwo. Jednak w człowieku był i jest wewnętrzny „Ogień” – nic nie było, ale był i jest Pan Bóg, Matka Najświętsza i modlitwa. We Włoszech już wówczas istniało Radio Maryja. Byłem w nim, rozmawiałem z jego założycielem. W czasie rozmów z Włochami, gdy powiedziałem, że to może nie ja powinienem robić, jeden z nich powiedział: To nie ma być „Radio Tadeusz”, tylko „Radio Maryja”. I za każdym razem, gdy są problemy – a są – to zwracam się do Pana Boga: Ratuj, przecież to wszystko jest Matki Najświętszej. Klękam i zwracam się do Niej: Matko Najświętsza, to Twoje dzieło. I doświadczam pokoju, doświadczam OBECNOŚCI niesamowitej MIŁOŚĆI. Było już tak wiele znaków z tym związanych i one są do dzisiaj.
Pan Jezus, Matka Boża wysłuchują nas zawsze lepiej, niż się modlimy. To nie znaczy wcale, że Bóg nie dopuści na nas doświadczeń, także trudnych, takich do granic wytrzymałości. Marzyłem o centrum ewangelizacji, żeby do tego centrum przychodzili ludzie, a co jest? – tu nie muszą ludzie przychodzić, to Słowo przychodzi poprzez radio do ich domów, przychodzi Matka Najświętsza i chce w nas i przez nas zwyciężać. Potrzeba tylko naszego ciągłego: TAK!
– Dzisiaj, gdy słyszy się o takich „katolikach”, którym nie po drodze z nauczaniem Kościoła, jasne i klarowne przedstawienie prawd wiary i moralności jest chyba niezwykle ważne?
– To bardzo smutne, jeśli człowiek, który uważa się za wierzącego, nie mówi o swym doświadczeniu miłości Boga całym swoim życiem. To jest niezrozumiałe, jeżeli katolik jest nieużyteczny, nie czyni nic dla ewangelizacji. Ojciec Święty Jan Paweł II tyle razy powtarzał: „Macie wiele do zrobienia w Polsce”. Nieraz ludzie mówią, że kochają Ojca Świętego, a nic nie robią. Jest przecież tyle do zrobienia: troszczyć się o życie ludzkie, o chrześcijańskie wychowanie dzieci, odpowiedzialne kształcenie, formowanie młodzieży, umacnianie małżeństwa, pomaganie rodzinom, aby były Bogiem silne… Nie wystarczy słuchać, mówić – trzeba też czynić.
– Czy katolikom wolno dziś nie korzystać z mediów?
– Media to dramat współczesnych losów ewangelizacji. Niestety, ludzie wierzący, katolicy nie zawsze czują, jak ważną sprawą są dziś media. Dotyczy to najpierw tych, co wychodzą z kościoła i nie widzą potrzeby kupienia katolickiego czasopisma, choć są w stanie nabywać pisma fatalne, które niszczą człowieka. Dotyczy to także tych, którzy nie widzą potrzeby tworzenia katolickich mediów, dobrych mediów. To ogromne zaniedbanie. Popatrzmy, co się dzieje z internetem, który przecież dociera do coraz większej liczby ludzi, a my, wierzący, oddajemy ten środek ewangelizacji bez walki, bez najmniejszego wysiłku, oddajemy wielkie szanse na dobro, jakie można byłoby krzewić za pośrednictwem internetu. Tak, katolicy powinni wspierać media, tworzyć media i – to trzecia sprawa – wychowywać ludzi do mediów. I chodzi tu zarówno o formowanie pracowników mediów, jak i ich odbiorców.
– W tym roku obchodzimy 100-lecie istnienia wydawanego przez Siostry Loretanki „Różańca” – wcześniej „Kółka Różańcowego”. To przykład solidnego, katolickiego miesięcznika, który uczy swych czytelników modlić się i formuje ich…
– Pamiętam, jak Siostry pierwszy raz przyjechały do Radia Maryja do Torunia. Pytały, czy wznawiać to pismo, które założył ich Założyciel, bł. ks. Ignacy Kłopotowski. Tak sobie wówczas myślałem: Co ja mam im mówić, przecież to oczywiste. Powiedziałem tylko: Tak, róbcie to pismo, ale pamiętajcie, że diabeł będzie się denerwował, że będzie nogę podstawiał w momencie najmniej spodziewanym. Ofiarujcie to dzieło Matce Bożej: niech Ona zwycięża. I chwała Panu, że jest miesięcznik „Różaniec”. Zawsze podziwiam Siostry Loretanki. Ich apostolatem jest apostolstwo przez słowo drukowane. Patrzę na nie jak na wojsko. Jak przyjeżdżam do warszawskiego Rembertowa, to widzę: te Siostry się gorliwie modlą i solidnie pracują. To musi przynosić dobre owoce. I przynosi!
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Sławomir Jagodziński
opr. aś/aś