Relacja z V spotkania młodzieży na polach lednickich - 2/3.06.2001
— Właśnie wysyłam SMS-a do mamy — Czarek z Elbląga pokazuje mi tekst w swojej „komórce”. — Przez to, że nie mam polskich znaków, wiadomość świetnie oddaje stan mojego ciała i ducha. Czytam: „Jestem juz na Lednicy i wyplywam na glebie”... W noc Zesłania Ducha Świętego z 2 na 3 czerwca br., w zimnie i dokuczliwym deszczu około 80 tys. młodych z całej Polski żywiołowo odpowiadało na papieskie wezwanie do „wypłynięcia na głębię”, brodząc w błocie...
Tak odkrywają Chrystusa. W atmosferze pól Lednicy, gdzie przed wiekami zaczęło się coś nowego dla praojców, chrześcijaństwo staje się ich odkryciem.
— Nie da się ukryć — jesteśmy pokoleniem wideoklipów. Jak ktoś chce do nas trafić z jakąś ideą, to musi się dostosować: ma być obrazowo, nowocześnie i treściwie. Jak jest świetna muzyka, trochę tańca, to jest cool. I to jest właśnie to, co robi o. Góra, sprawca tego zamieszania — tłumaczy Olek, licealista z Sandomierza.
Rozśpiewujemy się: słowa „Tańcem chwalmy Go” i góralskie „Chcemy spożyć Pismo Święte” opanowali już chyba wszyscy. „Dawniej na tym polu rosło mnóstwo zboża, dzisiaj rosną ludzie, dlatego będziemy wzrastać jak ziarna” — mówi ktoś z Ryby, tłumacząc „choreografię”. Po chwili komendy: wachlarzyki, haczyki, ogon, głowa — są zrozumiałe dla wszystkich. Ludzie wypełniający pole nad jeziorem ćwiczą kroki. Tańca i śpiewów wokół Pisma Świętego nie może dziś zabraknąć. — No, proszę ze mną tańczyć — Alicja ze Swarzędza, harcerka ZHR, stojąca samotnie na swoim posterunku uparcie szarpie za rękaw jednego z dziennikarzy. — Więcej radości, przecież tu jest Pan Jezus! — tłumaczy.
„Uwaga techniczna — znowu głos z Ryby — pole spowiedzi jest za kaplicą-namiotem. Zapraszamy tam księży i wszystkich, którzy chcą skorzystać z sakramentu pokuty”. Wciąż dochodzących nie brakowało. Ks. Andrzej wrócił do swojej bielskiej grupy po sześciu godzinach...
Ojciec Góra wita przy mikrofonie biskupa Edwarda Dajczaka z diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Ksiądz Biskup woła: „Od 6 do 12 sierpnia potrzeba ludzi do głoszenia Ewangelii na Przystanku »Jezus« w Żarach. Zapraszam twardych ewangelizatorów. Takich, którym Pan Bóg przedarł serca miłością na wylot. Ilu Was takich jest? Łeee, cienko. Może wieczorem albo po północy będzie was więcej”.
„Zapraszamy śpiewających i grających na Rybę. Zaraz zaczynamy” — słychać żeński głos. — Rybę dają? Miało być Pismo Święte — gdzieś w odległym sektorze żartują sobie długowłosi gitarzyści.
Wójt Tarnowa Podgórnego uderza w dzwon. Gmina podarowała go Lednicy, a wójt został dożywotnio mianowany przez o. Górę dzwonnikiem. Harcerze wnoszą relikwie św. Wojciecha z Gniezna. Bryczką zaprzęgniętą w cztery białe konie podjeżdża Prymas Polski Józef Glemp.
Wkrótce na Rybie stają arcybiskupi, księża, przedstawiciele wielkopolskich uczelni, władz państwowych i samorządowych. Przechodzą drogą, przy której ustawiono dwa duże kamienie: na cześć Ojca Świętego — inspiratora spotkań na Lednicy i Romana Brandstaettera — inspiratora Święta Spożywania Pisma Świętego. Rozbrzmiewa Gaude Mater Polonia.
— Witam wielki ruch lednicki, którego zawołaniem jest „Wybieram Chrystusa zawsze i wszędzie” — grzmi o. Góra. — Witam współbraci kapłanów, duszpasterzy młodych — was, „orły, które szybujecie nad granią”. Kocham Was za wasz zryw, obecność, entuzjazm. Dzisiaj darowuję Wam butelkę czerwonego wina mszalnego dla podtrzymania lednickiego entuzjazmu na sposób eucharystyczny...
Na polach rozlega się śpiew: „Nie bój się, wypłyń na głębię. Jest przy Tobie Chrystus”. Śpiew długo nie ustaje, podobnie jak coraz dokuczliwszy deszcz.
— Czy widzicie, że jesteście na śladach ojców, czy słyszycie wiatr historii? Przed wami jest przyszłość, która należy do was jako chrześcijan. Bierzcie za nią odpowiedzialność. Wracajcie zawsze na Lednicę — pierwsze sektory w skupieniu słuchają o. Góry, a potem tekstu Prymasa Tysiąclecia o milenijnym pokoleniu polskich orłów, które mocno trzymają się rodzimej skały, by nie poddać się wichrom, burzom i nie spaść na dno przepaści: „Musicie mieć serce orle, wzrok orli ku przyszłości, hartować ducha i jak orły przelatywać nad graniami w przyszłość naszej Ojczyzny”.
Zasłuchanie przerywa komentarz z Ryby, że prawdziwy orzeł, który miał teraz wzlecieć, nie poleci, choć był tresowany przez cały rok, bo wysiaduje jaja w gnieździe. Namalowanego na płótnie ptaka wnoszą bracia dominikanie.
Przekazujący pozdrowienia z Kazachstanu i Włoch, o. Góra zaprasza do mikrofonu „orła nad orłami” — ks. prałata Zdzisława Peszkowskiego. Ośrodek dominikański na Jamnej dostaje od niego jedną z pierwszych książek o kardynale Wyszyńskim, wydaną jeszcze w Toronto.
Rozpoczyna się Nabożeństwo Spożywania Pisma Świętego. Żołnierze Wyższej Szkoły Oficerskiej w Poznaniu wnoszą przepisaną ręcznie Biblię Lednicką.
„Idą chlebki od Mikołaja Kopernika” — księża rozdają toruńskie pierniki w kształcie księgi, które będą spożywane przed północą.
Rozpoczyna się spożywanie Pieśni nad Pieśniami.
„Śmiałe zwroty miłosne prowadzą nas od razu do serca miłości potężnej i wiernej, otwartej, szalonej, czekającej, subtelnej jak mgła i krople rosy — czyta komentator. — Przybliżamy się do tej pieśni z nadzieją, że jej puls udzieli się nam, że jej taniec porwie nas i poprowadzi ku Temu, który nas pierwszy umiłował. Listu miłosnego nie czyta się obojętnie, list miłosny czyta się zawsze z wypiekami na twarzy. Módlmy się o wypieki”.
Nakaz pójścia w głąb to stopniowe otwieranie Księgi nad Księgami. Rozrywanie poszczególnych pieczęci wprowadza zgromadzonych stopniowo w krainę wielkiej miłości Boga.
„Zajmijmy wygodne miejsca pod parasolami i czujmy się jak ryba w wodzie” — młodych nie opuszczają żarty, ale szybko zamykają parasole, bo z przelatującego samolotu spada na nich deszcz kwiatów.
Podziwiają tancerzy baletu Opery Narodowej Teatru Wielkiego w Warszawie, przybliżających tańcem symbolikę siedmiu pieczęci; słuchają tekstów biblijnych, komentarzy i słów biskupów.
Oto przybiegł na Lednicę maratończyk z wynikiem meczu Polska—Walia. — Jako że nasze nabożeństwo jest nowoczesne, młodzieżowe, zaraz zostanie podany wynik — mówi o. Góra. — Niektórzy nawet nie wiedzieli, w co Polska dzisiaj gra — sapie jeszcze „maratończyk” — ale ja wiem, że są tacy, którzy zrezygnowali z tego pojedynku, który się toczył w Walii, by być tutaj, i ich informuję, że Polska wygrała 2:1, a bramki strzelili Olisadebe i Kryszałowicz. Pola krzyczą: hip, hip, hura!
— A zatem przyjeżdżajcie na Lednicę. Tutaj są zawsze podawane najświeższe informacje. A teraz wiadomości z nieba ciąg dalszy — kontynuuje o. Jan.
Przy łamaniu kolejnych pieczęci młodzi wnoszą kamień węgielny pod budowę świątyni na Lednicy — kapitel starożytnej kolumny z bazyliki Konstantyna, który stał na tarasie Pałacu Apostolskiego, podarowany przez Ojca Świętego.
Deszcz i chłód wzmagają się i entuzjazm nieco gaśnie, ale bura o. Jana wystarcza, by wrócił: — Opieszałość wasza jest przerażająca! Ruszajcie się! Parasolki odrzućcie już jak te protezy! W ten sposób wygrywamy nasze starcie z pogodą.
Kiedy na chwilę przejaśnia się, ks. prałat Peszkowski rozmawia z osiemdziesięcioma tysiącami ludzi. Przypomina o chrześcijańskim pozdrowieniu „Szczęść Boże”, o modlitwie przed jedzeniem i niedzielnej Mszy świętej.
Wbiega sztafeta z Prudnika, miejsca uwięzienia Kardynała Wyszyńskiego, niosąca ogień, który ma rozpalić ogromne ognisko obok Ryby. Jest problem — trzeba je polać benzyną, by w ulewnym deszczu się rozpaliło... Strażacy czuwają.
Wspólnie z telewidzami TVP młodzi zamieniają słowa przesłania Ojca Świętego w radosną pieśń. Znowu brzmi: „Wypłyń na głębię”.
Przychodzi czas na punkt kulminacyjny nabożeństwa lednickiego — wybór Chrystusa na Króla, składany na ręce Prymasa, który musi już opuścić Lednicę.
Trwa rozważanie treści kolejnych pieczęci.
Dzieci wnoszą prezenty od Ojca Świętego: 25-metrowy różaniec wykonany z kokosów, a matki — 100 tysięcy małych różańców dla wszystkich uczestników spotkania.
Po Eucharystii i spokojnym oczekiwaniu na deszczu, młodzi przechodzą pod Rybą. Idą w trzecie tysiąclecie z Chrystusem.
— Taki deszcz i zimno to nic, w porównaniu z codziennym wybieraniem Chrystusa, a przecież tu Go wybrałam na Króla, to muszę Mu być wierna. Ciężka sprawa to bycie orłem. Zaczynam swój rejs na głębię — zmarznięta studentka z Gniezna dojada swoją piernikową księgę i idzie pod Rybę...
opr. mg/mg