Zdaje się, że Papież właśnie mówi agapao, kocham. Podczas gdy my, ze łzami w oczach ledwo szepczemy, jak św. Piotr po zmartwychwstaniu, filo se...
Prosto z Watykanu, specjalnie dla Opoki, relacja ks. Sebastiana Kreczmańskiego.
Razem z nami z metra idzie cały potok ludzi. Wszyscy kierujemy się w tym samym kierunku. Idziemy na Plac św. Piotra.
Kilka minut później stoimy już w kilkudziesięciometrowej kolejce do Bazyliki. A w niej siostry zakonne wszelkich zgromadzeń, księża diecezjalni i zakonni z całego świata. Osoby samotne i małżeństwa z dziećmi w wózkach i na rękach. Ludzie w każdym wieku, każdym stanie życia i o każdym kolorze skóry gromadzą się, żeby uczestniczyć w ostatniej publicznej Eucharystii Ojca Świętego Benedykta XVI. Jeszcze wczoraj wszyscy byli przekonani, że Eucharystia Środy Popielcowej z obrzędem posypania popiołem będzie sprawowana w Bazylice św. Sabiny na Awentynie ale informacja o abdykacji Papieża spowodowała, że liturgia została przeniesiona i będzie właśnie tutaj, u grobu św. Piotra, aby każdy kto chce mógł w niej uczestniczyć.
Kilkanaście minut później jesteśmy już w Bazylice. Wszystko dobrze przygotowane. Na pielgrzymów czekają już miejsca, które w błyskawicznym tempie się zapełniają. Zajmujemy swoje miejsca. Przy wejściu obsługa rozdaje książeczki z tekstami liturgii i pamiątkowe obrazki z Ojcem Świętym. Mimo tłumu wiernych, nie ma tłoku. Atmosfera jest szczególna. Czuje się nastrój chwili. Czuje się Ducha modlitwy.
Pół godziny przed rozpoczęciem Eucharystii modlimy się różaniec. Ku zaskoczeniu niektórych obecnych całość jest po łacinie. Piękny akcent, żeby pokazać jedność i powszechność Kościoła. Wszyscy wierni mogą się włączyć w modlitwę. Między uczestnikami liturgii tworzy się więź.
Rozpoczyna się procesja. Chór śpiewa piękną gregoriańską antyfonę na rozpoczęcie procesji. Za biskupami idą zakonnicy, duchowi synowie św. Dominika. To ich w tym dniu miał nawiedzić Ojciec Święty. W zamian, to właśnie oni przyszli do niego.
Procesję zamyka Papież. Udaje się na tył Bazyliki. Tam zaczyna się liturgia. Krótka modlitwa i przy śpiewie Litanii do Wszystkich Świętych procesja rusza w kierunku głównego ołtarza. Papież nie porusza się już sam. Jedzie przez główną nawę na platformie. Powoli, od tyłu świątyni słychać oklaski, coraz głośniejsze. Im bliżej ołtarza tym więcej oklasków. Ojciec Święty wygląda na zmęczonego. Nie ma siły pozdrawiać wiernych. Ale w tym szczególnym momencie widać o wiele więcej. Ja widzę w poruszającym się Papieżu obraz nieprawdopodobnej pokory. Mam skojarzenia z wjazdem Jezusa do Jerozolimy. Wszyscy wiwatują, pozdrawiają, krzyczą "Hosanna". A za parę dni...
Rozpoczyna się Eucharystia. Nie ma zbędnych komentarzy. Mam wrażenie, że jesteśmy tylko my i Chrystus. I to ten uniżony. Cierpiący Sługa Jahwe. Takie odczucia potęguje Liturgia Środy Popielcowej w Bazylice św. Piotra. Nie pada żadne niepotrzebne słowo. Zestawienie baroku świątyni i oszczędności ekspresji to niesamowity znak. W tym wszystkim widać niesamowitą klasę Ojca Świętego. Najważniejszy jest Chrystus, a co za tym idzie, dobro Kościoła i wiernych. Przed nami nie ma już Josepha Ratzingera/Benedykta XVI. Jest Jezus Chrystus obecny w Nim, Przewodniczącym naszemu zgromadzeniu. Jest Duch Jedności, który stawia nas na równi wobec Stwórcy i pyta: agapas me Co mu wtedy odpowiem? Zdaje się, że Papież właśnie mówi agapao, kocham. Podczas gdy my, ze łzami w oczach ledwo szepczemy, jak św. Piotr po zmartwychwstaniu, filo se. To za mało. Trzeba zrobić krok dalej, trzeba pójść za głosem Ducha Świętego, który w nas przemawia. Trzeba pozwolić by On wzrastał.
Przejmujące są Słowa Pisma, które słyszymy. Przejmująca jest homilia Ojca Świętego. Przejmująca jest głęboka modlitwa całej wspólnoty, która pochyla się w milczeniu nad słowami Papieża. Porusza obrzęd posypania głów popiołem. Oto stajemy, jako proch ziemi i chcemy przeżywać czas pokuty. Czas oczyszczenia: serca, umysłu, duszy... Czas odkrywania na nowo więzi z Chrystusem. Czas zmiany myślenia. Czas rozstawania się... i czas łączenia: z Bogiem, Kościołem, Wspólnotą.
Po Komunii św. głos zabiera Kardynał Bertone. W krótkich słowach dziękuje Ojcu Świętemu za pełnioną posługę, za świadectwo, które daje każdemu z nas. Za Chrystusa, którego każdemu przybliża w swoim nauczaniu. Za łaskę wiary, która jest nam dana. Po jego słowach z tłumu słychać okrzyki: Viva il papa! I rozbrzmiewa burza oklasków. Wszyscy wstają. Każdy klaszcze. Najgłośniej jak potrafi. Ojciec Święty nie kryje wzruszenia. Nie jedna łza polała się wówczas po policzkach. W telewizji powiedzą później, że po papieskim również.
Wszystkich przepełnia wzruszenie (chociaż bardziej to duma) i radość, że mamy takiego Pasterza, Przewodnika, Ojca. Ta chwila trwa i trwa. Ale czas przestał teraz mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczy się Boża miłość wypełniająca przestrzeń. Wypełniająca całe to wydarzenie. Ona się wylewa na wszystkich i konkretyzuje w błogosławieństwie udzielonym przez Ojca Świętego.
Rusza procesja. Na czele zwycięski znak Chrystusa. Obok świece. To właśnie krzyż oświeca naszą drogę. To on nas prowadzi. Dalej rzymskie duchowieństwo. Wśród nich widać polskich kardynałów. Na końcu podąża błogosławiący wszystkich Papież. Namiestnik Chrystusa idzie ostatni raz przez główną nawę Bazyliki. Błogosławi. Rozdziela Bożą łaskę, której jest szafarzem. W duchu wiary przyjmujemy papieskie błogosławieństwo.
Burza oklasków nie cichnie. Odprowadzamy wzrokiem Ojca Świętego do zakrystii. Kończy się liturgia. Kończy się śpiew w Bazylice. Nie kończą się głosy: Viva il Papa, viva il Cristo, viva la Chiesa! Bogu niech będą dzięki!
Więcej zdjęć na opoka.info i na naszym profilu http://www.facebook.com/opokaorgpl
opr. aś/aś