Narodziny Afrodyty (za Tetmajerem)
Jarosław Nowosad
uwolniła swą skórę od dżińsów i bluzki
biodra i piersi od bielizny
do wody wchodziła powoli
- jakby do łóżka
po raz pierwszy nie sama
aż położyła się na powierzchni
a wodny anioł przytrzymał jej głowę
tak by usta pozostały nad taflą
2
jej oddech zapętlił się
w taniec wody powietrza i ciała
który kołysał ją
aż zapłakała jak niemowlę
słońce owinęło ją w swoje promienie
i zabłysło w wodzie drugie słońce
- urodziła się z ognia
a ziemia ujęła w dłonie
jej wodną kołyskę
i tak wszechświat złożony z czterech żywiołów
powiedział - oto moje dziecko
3
gdy więc wracała
śmiejąc się i chlapiąc
mogłem już tylko paść na kolana
w płytkiej wodzie
przykazanie
olśniewać będziesz dziewczyny
oddychać ich oddechem
otwartą dłonią dotykać
ich najwrażliwszych miejsc
bo jeśli nie będziesz
zmartwieje ci oddech i dotyk
i marmoladę zrobisz
z poziomki w dłoni
afryka
pierwszego dnia był wielki wiatr
który spoliczkował mnie
garścią piachu porwaną z ulicy
drugiego dnia
wyzwałem go na pojedynek
szedłem ulicą pod wiatr potem biegłem
potem on rzucił się
by wiać mi w plecy
trzeciego dnia wiatr ustał
idę ulicą
i nie wiem który z nas wygrał
Głowa
Siadła mi na karku. Wczepiła się myślami. Nie chce puścić.
Nie pożera mnie, ani też nie odfruwa. Zna tylko myśli. Sączy je w ciało powoli jak klepsydra. Otępienie sięga coraz niżej.
Ani taniec, ani oddech na długo jej nie powstrzymują. Zresztą oduczyła mnie jednego i drugiego.
Już prawie cały jestem nią. Gdyby ją zabić - umarlibyśmy razem.
Wiersz do medytacji
Mistrz kazał mi popatrzeć
na niebo i słońce
tak by zlały się w jedno
pytałem jak to zrobić
powiedział:
- Bądź Jednym...
ale ciągle mnie nie ma
jest niebo
albo
słońce
***
nie wydaje dźwięku
nieruchoma struna
jeśli chcesz żyć wiecznie
nie zatrzymuj się
życie jest jak rower
stoi póki jedzie
|