"Moja pełnia czyli wiersze lubiane"

Kilka wierszy poetki




"Moja pełnia czyli wiersze lubiane"

Joanna Kulmowa

Głębia

Czy myśl
jeżeli własna
aż tak musi musi być niejasna?
Po to zagłębia się w sobie
by do innych myśli nie dobiec?
Na to się wikła i gmatwa
żebyśmy mówili:
niełatwa?
Rzęsą metafor zarosła
żebyśmy o niej:
wzniosła?
A gdy się ją oczyści
uściśli
to już koniec głębi dla myśli?
Więc tysiącem znaczeń się osłania
po bezmierne
NIC
do przekazania?

Człowiek żeby patrzał

Kiedy Bóg stworzył niebo z pląsającym obłokiem
i ziemię
różową o świcie
i czarno-białą srokę
i brzozę która tak ślicznie jesienią staje się ruda
to zapragnął w swojej miłości
żeby ktoś z Nim oglądał te cuda.
Wtedy stworzył człowieka
żeby patrzał i radował się do łez
jak On sam
który ciągle się dziwi
że świat jest
jaki jest.

Kałuże się przechwalają

Niebo
nie byłoby duże
gdyby nie my -
kałuże.
Słońce pewno rady by nie dało
gdyby samo świecić musiało.
My )'e powielamy bez końca
tabliczka mnożenia słońca.
Świat byłby okropnie ponury
gdyby nie my -
doły i dziury.
Gdyby nie te błotka lśniące
chlupiące
gdzie są setki słońc
i tysiące.
I dlatego jesień ) jest złota
że dokoła tyle błota
błota
błota!

Somnambulicy

O północy po dachach stolicy
przechadzają się somnambulicy.
W dzień się jawią bardzo niewyraźnie
za to w nocy z nich wyłażą jaźnie.
Słyszą śpiewy bachiczne pijaków
więc czekają czy nie będzie znaku.
Fiakier jedzie. Wytężają słuch.
Może koń?
Może miecz?
Może duch?
Za dnia piali na chwałę ze strachu
teraz stoją i patrzą na zachód.
Bowiem noce są ciemniejsze od dni i nie widać co się komu śni.
Stanisław Jerzy Lec bardzo lubił Somnambulików (1957), a szczególnie ostatni dwuwiersz.

Tytaniczna o spodku ballada

Tak. To widziała noc wąsami ćmy
i księżyc słyszał skrzydłem nietoperza
i dotykały nas wilgotne mgły
i półmrok lekki ponad nami leżał
i czerwiec elfom krzyczał po zaroślach -
o Spodku Spodku kwintesencjo ośla!
Tak. Twoje prawo przedrzeźniać mój sen
a moje prawo śnić żeś u mnie w łaskach.
Teatr teatrów jesteś. Scena scen.
Pretekst miłosny. Udanie i maska.
I urok niby. I niby zaklęcie -
o Spodku Spodku ośle wniebowzięcie!
Tak. Przymuszonej wolno wiele chcieć.
Wolno jej kłamać bardzo niekłamanie
by wyniknęła z tego szorstka sierść
i pysk bydlęcy i tępe kochanie.
Chcieć nieprawdziwie - zbyt prawdziwie chcąc.
O Spodku Spodku ośle moich żądz!
A ja czekałam żeby wreszcie tak.
Na ciało brzydkie. Na ciało kosmate.
I ani motyl żeby - ani ptak -
a świętokradztwo rozgrzeszone kwiatem.
I ani winy przy tym ani skruchy.
O Spodku Spodku grzechu kłapouchy!

* * *

Warkoczyki jak mysie ogonki
język w ruchu żeby lepiej szło.
Podłożyli pod pupkę dwa tomy
żeby palce dosięgły Rameau.
Krótka chwila wahania. Omyłka.
Już pamięta. Więc zwinnie i śmiało.
Popatrz: klasyk i mała dziewczynka.
Popatrz: skąd ta nagła poufałość.
Taka myszka spłoszona czy ptaszek
nawet nut jeszcze nie zna - a proszę:
przesypuje te dźwięki jak maczek
drobny lekki delikatny groszek.
Słuchaj dziecko: zaledwie przedwczoraj
odszedł od nas Człowiek i Poeta
ale wróci dziewczynko z przedszkola
jak Rameau powraca w twoich menuetach.

Wisławie Szymborskiej najbardziej przypadł do serca (w 1954 roku) fragment Notatnika zakopiańskiego.

Wydawca: PIW 2000 r.

opr. MK/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama