Żniwo wielkie, a robotników mało



Jezus, widząc tłumy, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce niemające pasterza... Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów.
Przywołanie uczniów, albo inaczej ich powołanie, rodzi się z litości Jezusa nas znękanym i porzuconym tłumem, rodzi się z Jego miłości do ludzi. Jezus powołuje niektórych spośród swego ludu, aby w Jego imieniu prowadzili porzucone owce na „zielone pastwiska i wody, gdzie mogłyby odpocząć” (por. Ps 23, 2). Każde powołanie jest więc znakiem, że Bóg kocha ludzi. I nie jest ono pomysłem człowieka, ale pragnieniem samego Chrystusa, który chce być realnie, fizycznie obecny wśród nas, stąd do niektórych mówi: „Pójdź za mną”. Warto to sobie uzmysłowić i o tym pamiętać, zwłaszcza dzisiaj, gdy współczesny świat robi wszystko, aby Chrystusowe kapłaństwo odrzeć z tego nadprzyrodzonego wymiaru. Świat próbuje nam dzisiaj wmówić, że ksiądz, to zawód, jak każdy inny, i w każdej chwili można go zmienić: dzisiaj jesteś księdzem, ok, ale jutro możesz być kimś innym, nie ma sprawy. Najgorsze, że tej światowej mentalności ulegają również niektórzy duchowni, którzy zostawiają swoje powołanie i swoje kapłaństwo, zapominając, że wybory, powołania, których dokonuje Bóg są na wieki: Tu es sacerdos in aeternum – „Ty jesteś kapłanem na wieki”, nie na 5 czy 10 lat.

Wtedy rzekł do swych uczniów: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo».
3/4 świata nie wierzy w Jezusa albo w ogóle Go nie zna. To nie jest już żniwo wielkie, to żniwo ogromne! Tym bardziej więc powinniśmy się przejąć tym Chrystusowym wezwaniem: Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Powinniśmy Go prosić tym bardziej, że żyjemy w czasach ogromnego kryzysu powołań: i to nie dlatego, że Bóg przestał kochać ludzi, ale dlatego, że ziarna Jego powołań padają często na beton lub między ciernie, i nie znajdują odpowiedniej gleby aby zakiełkować.
Św. Jan Vianney powiedział kiedyś, że jeśli w jakiejś miejscowości przez kilkadziesiąt lat nie będzie księdza, to ludzie zaczną czcić drzewa albo księżyc. Przesada? Dziś w ojczyźnie św. Jana Vianneya, we Francji, gdzie tak dotkliwie brakuje kapłanów, w tej samej „oświeconej” Francji, która szczyci się tym, że ponad 50 procent jej społeczeństwa ma wyższe wykształcenie, jedna wróżka przypada na 400 osób, a jeden kapłan na 4 tysiące.
„Przegrywamy wiele bitew, ponieważ modlimy się mało” – powtarzał papież Jan Paweł I. Obyśmy nie przegrali i tej o powołania – jednej z najważniejszych!
« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama