Nie wiemy dlaczego faryzeusz zaprosił do siebie Jezusa. Może z życzliwości i odruchu serca, a może, by pochwycić Go w mowie lub przyłapać na przekroczeniu prawa (gorzkie słowa jakie usłyszy od Jezusa wskazywałyby raczej na to drugie). Zbyt długo na „potknięcie” Jezusa nie musiał czekać. Ledwie bowiem Nauczyciel zasiadł do stołu, od razu wpadka: nie umył rąk! Tak, dla nas to może i wpadka, ale dla faryzeusza potwarz, obraza: w jego domu i w jego obecności ktoś nie przestrzega prawa! Inny na miejscu Jezusa może by się speszył, zawstydził, przepraszał, ale nie On: cudowna jest ta Jego wolność i odwaga. Zachwyca nas jak potrafi być panem każdej sytuacji. Nie obawia się nazwać gospodarza nierozumnym (głupim), ani wytknąć mu obłudy, niegodziwości, zdzierstwa. Tak, ten dom będzie już dla niego zamknięty. Zostawmy jednak faryzeusza i przypatrzmy się sobie, wszak korzenie tego, co nazywamy faryzeizmem tkwią w każdym z nas, do tego stopnia, że rytualizm żydowski, łatwo zastąpić chrześcijańskim. Czego uczy nas zatem ta dzisiejsza lekcja? Że myjąc ręce, czyli przestrzegając przepisów prawa, zwyczajów, higieny (dzisiaj, w dobie pandemii, podkreśla się zwłaszcza to ostatnie), nie powinniśmy zapominać o czystości serca. Ba, to do niej właśnie mają nas prowadzić wszystkie przepisy prawa i nakazy, albowiem tylko ludzie czystego serca Boga oglądać będą (por. Mt 5, 8). Myjmy więc ręce, ale pamiętajmy przede wszystkim o czystości serca, bo tym co zbawia świat jest właśnie piękno Bożej miłości, odbijające się w czystych ludzkich sercach.
«
‹
1
›
»