Odwaga i jednoznaczność
1. Kościół, czyli każdy z ochrzczonych, jest posłany do świata. I wezwany do głoszenia Ewangelii. Nie mamy nic do zaoferowania światu poza Chrystusem. Dlatego nie musimy niczego zabierać w drogę. W Jego imię mamy uzdrawiać świat, oczyszczać go ze zła. Aby iść do świata misjonarze muszą mieć świadomość celu, muszą mieć głębokie przekonanie, że ich misja ma sens, że walczą o zbawienie wieczne tych, którym głoszą Ewangelię. Z tym mamy dziś problem w Kościele. „Dzisiejszą pokusą jest sprowadzanie chrześcijaństwa do mądrości czysto ludzkiej, jakby do wiedzy o tym, jak dobrze żyć. W świecie silnie zsekularyzowanym nastąpiło »stopniowe zeświecczenie zbawienia«, dlatego walczy się, owszem, o człowieka, ale o człowieka pomniejszonego, sprowadzonego jedynie do wymiaru horyzontalnego. My natomiast wiemy, że Jezus przyszedł, by przynieść zbawienie całkowite, które obejmuje całego człowieka i wszystkich ludzi, otwierając ich na wspaniałe horyzonty usynowienia Bożego”. Diagnoza św. Jana Pawła II z encykliki Redepmtoris Missio (11) wydaje się dziś jeszcze bardziej aktualna.
2. W Kościele słychać nawoływanie do tego, by uczniowie Chrystusa szli odważniej na peryferia, nie bali się „ubrudzenia” problemami ludzi, społecznymi, ekonomicznymi, moralnymi. Pasterze powinni towarzyszyć człowiekowi kimkolwiek on jest, jakkolwiek żyje, w cokolwiek wierzy. To prawda, spotkanie z człowiekiem, wyjście do niego jest niezbędne dla misji. W świetle słów Jezusa celem misji nie jest jednak sama tylko obecność i głoszenie miłosierdzia, ale wezwanie do nawrócenia, czyli zmiany życia, egzorcyzmowanie sfer życia oddanych w moc diabła. Jezus uczy, że w sytuacji, gdy misjonarze natrafią na opór wobec prawdy Ewangelii, mają opuścić taki dom, a nawet „strząsnąć proch z nóg”. Chodzi więc także o czytelność przekazu i wezwania. Pasterza poznać po zapachu owiec, to prawda. Ale zapach owiec nie może zagłuszyć w nim zapachu Chrystusa, bo wtedy zdradziłby swoje powołanie, co więcej zdradziłby Chrystusa.
3. Misja w imię Jezusa musi mieć w sobie jednoznaczność ewangelicznej soli, inaczej przestaje być misją. Jeśli katolickie szkoły lub uczelnie rezygnują z pewnych „niewygodnych dla świata” elementów katolickiej wiary czy etyki, to przestają być misyjne. Jeśli szpital katolicki godzi się na eutanazję czy aborcję, traci swój chrześcijański charakter i przestaje być placówką misyjną. Dotyczy to wszystkich działań czy instytucji pod sztandarem katolickim. Jeśli dochodzi w nich do rozmycia doktryny z powodu ulegania naciskom neopogańskiej kultury, to należy zwinąć sztandar Chrystusa i strzepnąć proch na świadectwo. Inaczej bowiem zamiast pełnić rolę misyjną, zaczynają one stawać się raczej zaczynem zamętu i osłabiania Kościoła niż jego wzrostu.