Jak wygląda dzień Benedykta XVI? Abp Gänswein zdradza szczegóły życia papieża emeryta

Kilka dni temu przypadała 9 rocznica ogłoszenia przez papieża Benedykta XVI swojej decyzji o abdykacji. Przy jego boku był obecny abp Georg Gänswein, który od 2003 roku jest osobistym sekretarzem kard. Josepha Ratzingera. To od niego, jak sam mówi, uczy się radości wiary. Jego największym hobby są wędrówki po górach oraz oglądanie piłki nożnej, a najchętniej gry Bayernu Monachium, którego jest wielkim fanem. W swojej książce „Na rozdrożu” opowiada, jak wygląda obecne życie papieża Benedykta XVI, a także komentuje różnice w prowadzeniu Kościoła przez jego następcę – Franciszka. 

Jak się miewa papież Benedykt?
Abp Georg Gänswein: Nie jest już papieżem, lecz emerytem. Głowa jest jasna, pracuje dobrze. Nogi trochę osłabły. Przede wszystkim chodzenie wiąże się z wysiłkiem. Chodzik pomaga, daje stabilność i bezpieczeństwo. Psychologia jest tak samo ważna jak fizjologia. Jednak sił po prostu brakuje. Papież emeryt jest także człowiekiem, który podlega naturalnym procesom.

Jak wygląda jego zwykły dzień?
Rozkład dnia jest prosty. Ojciec Święty zaczyna od Mszy Świętej. Ja koncelebruję, czasami uczestniczą w niej także inni koncelebransi i goście. Następnie brewiarz i śniadanie. Przedpołudnie wypełniają: modlitwa, lektura, korespondencja, wizyty. Potem jest obiad, na którym również jestem obecny. Po obiedzie krótki spacer na dachowym tarasie i południowa sjesta. Po południu papież poświęca dużo czasu na lekturę i odpowiadanie na listy; ciągle jeszcze dostaje wiele listów z całego świata. Około godziny dziewiętnastej idziemy do Ogrodów Watykańskich i modlimy się na różańcu, potem kolacja, po której oglądamy włoskie wiadomości. Później z reguły papież idzie do siebie, a ja robię to samo. Niedziela ma przebieg świąteczny, nie ma pracy, są za to muzyka i kultura.

Jest ksiądz również pośrednikiem pomiędzy urzędującym papieżem Franciszkiem a Benedyktem. Na krótko przed wyborem nowego papieża powiedział ksiądz, że w teologii poglądy Benedykta i Franciszka ściśle się pokrywają. Czy kilka lat później może to ksiądz powtórzyć?
To pytanie ja sam już też sobie stawiałem i nadal potwierdzam moje słowa po tym wszystkim, co widzę, słyszę i odbieram. Jeśli chodzi o zasadnicze linie ich teologicznych przekonań, na pewno mamy kontynuację. Oczywiście jestem też świadomy tego, że na skutek różnego rodzaju i sposobu przedstawiania i formułowania mogą co do tego pojawiać się niekiedy wątpliwości. Jednak, gdy papież chce coś zmienić w doktrynie, musi to wyraźnie powiedzieć, żeby było wiążące. Istotnych założeń doktryny nie da się zmienić połowicznymi zdaniami czy nieco bardziej otwarcie wyrażonymi przypisami. Metodyka teologiczna ma w tym zakresie jednoznaczne kryteria. Przepis, który sam w sobie nie jest jasny, nie może być zobowiązujący. To samo dotyczy teologii. Wypowiedzi o charakterze nauczania muszą być jasne, aby mogły być obowiązujące. Wypowiedzi, które umożliwiają różne interpretacje, są ryzykowne.

Czy to też nie jest kwestia mentalności? Papież pochodzi z Buenos Aires. Argentyńczycy mają specyficzny humor, taki z przymrużeniem oka.
Oczywiście, mentalność też odgrywa swoją rolę. Papieża Franciszka silnie ukształtowały jego doświadczenia jako prowincjała jezuitów, a przede wszystkim arcybiskupa Buenos Aires w czasie, w którym w jego kraju była bardzo zła sytuacja gospodarcza. Ta metropolia stała się wtedy miejscem jego bolączek i radości. I to tam, w tym wielkim mieście i rozległej diecezji, rozumiano już, że on żyje tym, o czym jest przekonany, i konsekwentnie to realizuje. To czyni także jako biskup Rzymu, jako papież. To, że w rozmowie – w porównaniu ze swoimi poprzednikami – niekiedy jest nieprecyzyjny, czy nawet nietaktowny, trzeba po prostu zaakceptować. Każdy papież ma swój indywidualny styl. Taki jest sposób jego wypowiedzi i papież Franciszek liczy się z ryzykiem, że mogą one prowadzić do nieporozumień, niekiedy do dziwacznych interpretacji. Dalej będzie mówił bez ogródek.

Czy istnieje jakieś rozdarcie pomiędzy kardynałami z różnych kontynentów, którzy różnie widzą i rozumieją papieża?
Przed synodem biskupów w październiku ubiegłego roku była mowa o pewnego rodzaju rzeczywistości za i przeciw papieżowi Franciszkowi. Nie wiem, kto taki scenariusz wypuścił w świat. Wystrzegałbym się mówienia o geograficznym podziale na za i przeciw. Prawdą jest, że w pewnych kwestiach episkopaty afrykańskie mówiły bardzo jednoznacznie. Episkopaty, czyli całe konferencje biskup w, a nie tylko poszczególni biskupi. W Europie i w Azji tego nie było. Mimo to nie przywiązuję wagi do tej teorii rozdarcia. Gwoli prawdy należy jednak dodać, że niektórzy biskupi rzeczywiście dbają o to, aby Urząd Nauczycielski ponosił straty w wyniku braku jasnych wypowiedzi. 

Można niekiedy odnieść wrażenie, że konserwatywni katolicy, którzy od swoich postępowych braci i sióstr w czasie pontyfikatu Benedykta żądali wierności papieżowi, teraz w przypadku Franciszka sami mają z tym problem. Czy tak rzeczywiście jest?
Pewność, że papież jako niewzruszona skała uchodzi za ostatnią kotwicę, w istocie została zachwiana. Nie potrafię ocenić, czy ta wizja odpowiada rzeczywistości i właściwie oddaje obraz papieża Franciszka, czy też jest to raczej wykreowany przez media wizerunek. Niepewność, czasami też konfuzja i chaos jednak się wzmogły. Krótko przed swoją rezygnacją z urzędu Benedykt XVI mówił w odniesieniu do Soboru Watykańskiego II o autentycznym „soborze ojców” i o wirtualnym „soborze mediów”. Coś podobnego można teraz być może powiedzieć także o papieżu Franciszku. Istnieje rozdźwięk między rzeczywistością medialną i faktyczną.

Z drugiej strony Franciszkowi udaje się zapalić ludzi do Kościoła katolickiego.
Papież Franciszek rzeczywiście potrafi przyciągnąć i skupić na sobie publiczną uwagę. I to wykraczającą daleko poza Kościół! Może nawet bardziej poza Kościołem katolickim niż wewnątrz niego. Uwaga, którą skupia na papieżu świat niekatolicki, także w Niemczech, jest znacznie większa niż w przypadku jego poprzedników. Oczywiście wiąże się to także z jego raczej niekonwencjonalnym stylem i tym, że poprzez sympatyczne, nieoczekiwane gesty pewnie zjednuje sobie media. Dla percepcji ludzkiej pozytywna sprawozdawczość ma istotne znaczenie.

Czy za sprawą Franciszka mamy do czynienia z przełomem czasów w Kościele katolickim? Czy to przebudzenie w zupełnie nowym kierunku?
Jeśli popatrzy pan na jego życie duchowe, posłucha tego, co mówi, czego naucza i co głosi, wówczas rozpozna pan w nim klasycznego jezuitę ze starej szkoły ignacjańskiej, i to w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jeżeli ten człowiek inicjuje przełom czasów, to w takim sensie, że zajmuje jasne stanowisko bez względu na poprawność polityczną. To jest uwalniające, dobroczynne i konieczne. Owa odważna postawa przyciąga i ludzie dziękują mu z sympatią, a nawet entuzjazmem. Być może w tym kontekście można rzeczywiście mówić o przebudzeniu, przełomie czasów.
    
Wśród osób świeckich w Niemczech cieszy się ksiądz jednak o wiele bardziej pozytywnym wizerunkiem. Jest ksiądz znany. W mediach nie pozbył się ksiądz etykietki „watykańskiego George’a Clooneya”, ulubieńca międzynarodowego kina.
To mi raczej nie pomogło, wręcz przeciwnie. Kościelny establishment ma o mnie negatywne zdanie. Nie należę do ich ulubieńców.

Czy ma ksiądz jeszcze czas na jakieś hobby?
Znajduję czas na góry, gdy tylko się da. Raz w miesiącu muszę wyjechać. Wyruszam wtedy z kilkoma współbraćmi do Abruzji. Od trzech lat myślę o powrocie do rakiety tenisowej, ale jak dotąd bez efektu. Czytania za mało, muzyki za mało. Jeśli to możliwe, idę pieszo do pracy. Góry są konieczne, to jest oczyszczenie zewnętrzne i wewnętrzne.

Czy to prawda, że jest ksiądz fanem Bayernu Monachium?
Prawda. Od czasu, gdy skończyłem cztery lata. W ostatnim czasie miejsce w moim piłkarskim sercu znalazło jednak także ojczyste SC Freiburg. Mam dużą sympatię dla tego zespołu.

Proszę na chwilę spojrzeć na Kościół katolicki w Niemczech jak na drużynę piłki nożnej, czyli na księdza drużynę. Jaka krytyka przychodzi księdzu najpierw do głowy?
W tej drużynie kuleje atak. W środkowym polu wolne tempo gry, za dużo podań między zawodnikami; brakuje płynności w grze, nikt nie podejmuje ryzyka. Tak nie wygrywa się już dziś meczu.

Czy oglądał ksiądz razem z papieżem Franciszkiem finałowy mecz mistrzostw świata Argentyna– Niemcy?
(szepcze) Papież go nie oglądał. Nie chciał.

*Fragment pochodzi z książki „Na rozdrożu. Jaka jest przyszłość naszej wiary” abp Georga Gänsweina, wydanej nakładem wydawnictwa Esprit

Jak wygląda dzień Benedykta XVI? Abp Gänswein zdradza szczegóły życia papieża emeryta

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama