„Jesteśmy dziećmi nauczania papieża Jana Pawła II”. Fundacja „Dzieło Nowego Tysiąclecia” kończy 25 lat

„Ktoś powie: po co fundacja, skoro są pieniądze państwowe? Pieniądze państwowe nie dają formacji, a my ją dajemy od strony duchowej, od strony mentalnej, psychologicznej” – podkreśla ks. Dariusz Kowalczyk, prezes Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. 19 lipca na Jasnej Górze odbędą się uroczyste obchody 25-lecia FDNT.

W rozmowie z KAI ks. Dariusz Kowalczyk, prezes Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” przypomina, że najważniejszym impulsem do jej powstania była pielgrzymka Jana Pawła II do w Polski papieża w 1999 roku. Jak zaznacza, był to czas potężnego kryzysu gospodarczego, który spowodował ponad 20-procentowe bezrobocie w Polsce. W niektórych miejscach wynosiło ono nawet 42 procent. Ks. Kowalczyk przypomina retoryczne pytania papieża: czy może syn czy córka Kościoła patrzeć nie reagując w żaden sposób na chłopca czy dziewczynę, którzy chcieliby się uczyć, a po prostu nie mają środków?

„Po pielgrzymce papieskiej zostało 700 tysięcy złotych. Od razu po tym kilku ludzi świeckich i kilku biskupów przekonało cały Episkopat, żeby stworzyć fundację, która odpowie na problemy, o których mówił papież” – wspomina prezes fundacji, która powstała wiosną 2000 roku.

Już we wrześniu przyznane zostało 500 stypendiów w pięciu pilotażowych diecezjach. Rok później powstał Dzień Papieski. Początkowo pomoc fundacji skierowana była do osób z najmniejszych miejscowości.

„Wtedy naprawdę wszyscy zgodnie uznawali, że o wiele trudniej jest dziecku, które na przykład musi do szkoły średniej dojeżdżać 30 czy 40 kilometrów, niż na przykład człowiekowi, który ma problemy finansowe, jest nawet ubogi, ale w dużym mieście, kiedy idzie do szkoły 300 metrów – to jest różnica. Dostęp do wiedzy, do ośrodków kultury, do ośrodków sportowych czy nawet chociażby do kościoła wygląda inaczej, kiedy się ma się te kilkaset metrów, a inaczej gdy jest to kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów. Dlatego, żeby dać nadzieję tym terenom, pokazać ludziom, że ktoś naprawdę widzi ich i ich problemy, że interesuje się dziećmi i młodzieżą, które powinny się rozwijać – powstała ta Fundacja” – tłumaczy ks. Kowalczyk.

„Na pewno jesteśmy dziećmi nauczania papieża Jana Pawła II, szczególnie z roku 1999. To była solidarność z potrzebującymi, to było jego hasło. Natomiast trzy lata później poznaliśmy bardzo potężne nauczanie, przepięknie wyrażone w Łagiewnikach o «wyobraźni miłosierdzia» – tzn. miłosierdzie musi być też twórczością. Chodzi o coś zdecydowanie więcej niż tylko jałmużnę” – dodaje.

Obecnie fundacja wspiera osoby z całej polski – uczniów oraz studentów. To także Polacy studiujący za granicą oraz stypendyści pochodzący z innych krajów, zdobywający wiedzę w Polsce. Pytany o kamienie milowe w rozwoju fundacji, ks. Kowalczyk przypomina m.in. pierwszy duży obóz dla stypendystów, który odbył się w 2003 roku w Krakowie pod hasłem „Uczynił człowieka”. Wzięło w nim udział 1250 stypendystów.

„To był strzał w dziesiątkę, bo ci ludzie przyjeżdżali z małych miejscowości, ze wsi i zobaczyli potężne miasto z ogromnymi możliwościami intelektualnymi, naukowymi, z nieprawdopodobną możliwością rozwoju, także duchowego” – opowiada prezes fundacji.

Kolejnym kamieniem milowym było powstanie obozów dla studentów. Jeszcze rok później powstały obozy dla maturzystów. W 2011 roku wyłoniło się Stowarzyszenie Absolwentów „Dzieło”. Bardzo ważnym wydarzeniem były też Światowe Dni Młodzieży z udziałem papieża Franciszka.

„Nie można też nie wspomnieć o pandemii, kiedy zamiast trzech obozów robimy 25 małych. Później wybuchła wojna na Ukrainie, znowu 18 małych obozów, trzy dla Ukraińców z Donbasu w Warszawie, Radomiu i Opolu, a potem powrót do źródeł, do tego klasycznego schematu” – wylicza ks. Kowalczyk.

Opowiada także o niepewności, towarzyszącej początkom działania fundacji. „Pierwszym stypendystom mówiliśmy: Pamiętajcie, stypendium przyznajemy na rok. Jeżeli Fundacja będzie miała pieniądze, to będziemy was wspierali dalej. Kiedyś opóźniło się przyznanie w jednym dekanacie kilku stypendiów. Zadzwonił do mnie ksiądz z potężnymi wyrzutami. Uspokoił się dopiero w momencie, kiedy ci ludzie dostali pieniądze. Pamiętam, że niepewność była ogromna” – mówi.

„Dzisiaj tak spokojnie o tym mówimy, ale wtedy naprawdę nie mieliśmy takiej pewności powodzenia kolejnych Dni Papieskich i zbiórek. Sytuacja zmieniła się po śmierci papieża – wtedy dostaliśmy dwukrotnie więcej pieniędzy” – dodaje.

„W momencie, kiedy Episkopat podjął tę ryzykowną decyzję, o powołaniu Fundacji, mieliśmy jeszcze Ojca Świętego, który niedługo potem powiedział z okna Pałacu Apostolskiego, że błogosławi temu dziełu w Polsce. Z kuluarów od kardynała Dziwisza wiedzieliśmy, że mówił «takie pomniki możecie mi stawiać». Miał nawet powiedzieć, że «ten pomnik jest jednym z najbliższych jego sercu». To jest realizacja społecznego wymiaru jego nauki katolickiej, nauki społecznej. To, co Ojciec Święty mówił – solidarność z potrzebującymi i wyobraźni miłosierdzia. To wprost była realizacja tych Jego wskazań. I to było nieprzeciętnie ważne, bo ludzie w Polsce widzieli to, widzieli to biskupi, widziały to parafie, że to jest dzieło pobłogosławione przez Ojca Świętego” – podkreśla ks. Dariusz Kowalczyk.

„Możemy zadać sobie pytanie: czy Jan Paweł II byłby z nas zadowolony, myślę, że to jest dobre pytanie, bo to jest pochodna pytania «czy Jezus jest z nas zadowolony?» Myślę, że nawet w pewnym sensie mamy obowiązek stawiać sobie pytanie o to, na ile jesteśmy podobni, także stypendyści, absolwenci do tej drogi, którą on przeszedł, a przypomnijmy – miał dramatycznie trudną drogę. Nie miał nikogo z rodziny w wieku 22 lat. Doświadczył wojny, która odbierała przyjaciół, komunizmu – to była naprawdę droga przez mękę. Ale dzięki wierze i Kościołowi, i jego niesamowitej wierze w Boga i w Kościół, nie tylko przetrwał, ale jak się rozwinął – w wymiarze ludzkim i duchowym” – zaznacza.

Przekonuje, że historia Karola Wojtyły to doskonała inspiracja dla młodych.

„Podkreślaliśmy to nawet podczas obozu dla studentów w Warszawie, mówiliśmy: nawet jeżeli masz trudną sytuację w domu, to popatrz na Wojtyłę. Popatrz na Wojtyłę – to jest naprawdę wzór osobowy, święty, który przeszedł przez piekło, w niejednym momencie. Jeżeli w domu czegoś brakowało, rodzina na coś chorowała, czy była niepełna, czy rozbita, to nie przekreśla twojego życia, twojego talentu. To wcale nie przekreśla także twojej kariery, twoich osiągnięć, które możesz mieć, osobistego rozwoju i tego, że możesz być naprawdę pięknym, mądrym człowiekiem. Będziesz, jak mówił papież, w stanie udźwignąć odpowiedzialność, która cię czeka w dorosłym życiu. On udźwignął – daje przykład, którym wzmacnia swoje nauczanie. Uważam, że papież pod względem swojej historii jest znakomitym przykładem drogi dla stypendystów Fundacji” – tłumaczy ks. Kowalczyk.

Mówiąc o trudnych momentach w historii fundacji, przypomina obawy o jej rozdrobnienie, powstanie 43 diecezjalnych małych fundacji. „Wtedy nie byłoby obozów dla dwóch tysięcy osób, nie byłoby tak dużego oddziaływania” – mówi.

„Było dużo różnych lęków – np. wybuch wojny, zawirowania chociażby związane z gospodarką, z inflacją, kiedy to, co mamy od strony materialnej, to są głównie pieniądze, w związku z tym błyskawicznie zaczęły tracić na wartości. Kiedy Polska robiła się coraz bardziej zamożna, to wyzwaniem stało się pilnowanie tego, żeby formacja była istotnym elementem, żeby broń Boże ktoś nie wypchnął tego jako jakiegoś dodatku. Formacja to jest rdzeń Fundacji, to jest jej DNA, to, po co ona jest. Ktoś powie: po co fundacja, skoro są pieniądze państwowe? Pieniądze państwowe nie dają informacji, a my ją dajemy od strony duchowej, od strony mentalnej, psychologicznej” – podkreśla prezes „Dzieła Nowego Tysiąclecia”.

„Dzisiaj uważam, że potrzebne jest wsparcie duchowe w pierwszej kolejności, ale też psychiczne, wspólnotowe. Żyjemy w świecie mediów, które bardzo nas oddzielają od siebie, atomizują, zamykają w samotności. Ostatnie badania, chyba oksfordzkie, pokazały że 20 proc. młodych ludzi w kulturze euroatlantyckiej doznało jakiegoś epizodu lub jest w stanie depresji. To na pewno też dotyka naszych stypendystów. Dlatego uważam, że właśnie to wsparcie duchowe, psychiczne, czasem wprost skierowanie kogoś do lekarza, tego czy innego, jest teraz bardzo potrzebne. Na pewno finansowa pomoc nie może się skończyć. Z uporem maniaka przypominam e-mail, sprzed niedawna, który dostaliśmy w Fundacji, że największym pragnieniem materialnym młodej osoby jest to, żeby mieć łazienkę w domu. Niech sobie każdy to interpretuje. Mamy cały czas kilkadziesiąt wniosków do rozpatrzenia, którym nie możemy w tej chwili dać stypendium, bo już ta pula została wykorzystana. Nie udźwigniemy więcej, ale cały czas te wnioski napływają, co pokazuje, że pomoc jest ciągle potrzebna” – mówi ks. Dariusz Kowalczyk.

Jak dodaje, największym sukcesem fundacji – oprócz tego, że przetrwała – jest to, że „dla wielu, myślę, że dla większości w Polsce, jest jasnym światłem odbitym od wielkości Jana Pawła II’.

„Myślę, że jednak te wartości przetrwały. Że to nie była ułuda. Że to nie była efemeryda. Że ona w dalszym ciągu świeci jasnym światłem od swego założyciela, od Jana Pawła II i że mamy do kogo się odwołać. To jest bezcenna rzecz” – podkreśla.

Źródło: KAI

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama