Poniedziałkowa wizyta Ojca Świętego w Dykasterii ds. Komunikacji, podczas której papież publicznie stwierdził: „Ile osób was słucha, do ilu czytelników docieracie? To pytanie powinniście sobie stawiać codziennie”, spowodowała kryzys w Dykasterii ds. Komunikacji – twierdzi agencja I.MEDIA.
Odwiedzając biura Dykasterii ds. Komunikacji po raz pierwszy od jej powstania w 2015 r., papież Franciszek odpowiedział na długie oczekiwanie. Jego wizyta, z okazji dwóch prestiżowych rocznic: Radia Watykańskiego (90-lecie) i L'Osservatore Romano (150-lecie), miała podnieść na duchu pracowników wystawionych na próbę przez warunki pracy, zwłaszcza w czasie pandemii. Jednak słowa Ojca Świętego odczytane jako zarzut przerostów biurokratycznych – funkcjonalizm, który paraliżuje kreatywność i inicjatywę, i następne – porównanie do góry, która urodziła mysz, sprawiły – zdaniem agencji – iż kierownictwo Dykasterii rozważało złożenie dymisji. We wtorek, 25-go nastroje się poprawiły, a prefekt Dykasterii, Paolo Ruffini w towarzystwie dyrektora programowego, Andrei Torniellego zwołał odpowiedzialnych na długą poranną naradę. Wskazał na konieczność „pozytywnego odczytania” papieskiej reprymendy, a jednocześnie pragnął zaszczepić pracownikom odrobinę nadziei. „Niemniej jednak, jeśli wydaje się, że burza już minęła, to sceptycyzm panuje nadal” – twierdzi agencja I-MEDIA.
Przypomniano, że dziennik „L'Osservatore Romano”, którego nakład przed kryzysem zdrowotnym wynosił zaledwie 5 tysięcy egzemplarzy dziennie, zatrudnia około 60 osób, w tym 20 dziennikarzy, a z otoczenia papieża Franciszka dochodzą głosy, że uznał on swoje media za „zbyt sztywne i nie dość profesjonalne”. Ponadto przy zbyt wielu osobach na stanowiskach kierowniczych funkcjonowanie Dykasterii ds. Komunikacji traci na przejrzystości. Zwłaszcza, że między prefektem, Paolo Ruffinim, dyrektorem programowym, Andreą Torniellim, dyrektorem L'Osservatore Romano – Andreą Mondą i dyrektorem Biura Prasowego – Matteo Brunim relacje zawodowe bywają trudne i pełne rywalizacji – zwierzają się niektórzy obserwatorzy. Inni wskazują na niekompetencje niektórych urzędników, nie mających pojęcia o komunikacji.
„Istnieje wyraźny problem z zarządzaniem” – powiedział agencji I-MEDIA dziennikarz Vatican News. W niektórych newsroomach panuje też „papolatria”, szkodząca pracy dziennikarskiej. „To nie pozwala im zrozumieć, że papież nie chce już, by zadowalali się mówieniem «Amen» na wszystko, co robi, i głupim celebrowaniem pontyfikatu”.
A w związku ze scaleniem wszystkich mediów watykańskich w ramach jednej dykasterii i pod jednym zarządem, pojawia się też problem, czy pracownicy mediów watykańskich są jedynie przekaźnikami oficjalnego komunikatu, czy też dziennikarzami o niezależności redakcyjnej? Czy natarczywa prośba papieża podczas ostatniej wizyty – „ryzykować i nie pytać o pozwolenie” – odpowiada naturze ich funkcji? Na co dzień redaktorzy pracują ze świadomością, że ich dorobek redakcyjny ukazuje się światu – świeckiemu, kościelnemu i dyplomatycznemu – jako oficjalne słowo Stolicy Apostolskiej. Sekretariat Stanu dba również o to, aby żadna informacja pochodząca z oficjalnych kanałów medialnych nie zakłóciła drażliwych kwestii dyplomatycznych. „Czy w takim środowisku twórcza i odważna praca dziennikarska jest w ogóle możliwa? Wewnątrz tej maszyny niektórzy nie wahają się mówić o nierozerwalnym napięciu, które w końcu powoduje «kryzys tożsamości»” – twierdzi agencja I-MEDIA.
st (KAI) / Watykan