Jeżeli bł. Karolina stała się modna, bardzo mnie to cieszy, bo może czystość znowu staje się modna. Czystość serca jest siłą człowieka – powiedział Dariusz Kowalski w wywiadzie udzielonym KAI.
Aktor, który w filmie „Zerwany kłos” wcielił się w ojca bł. Karoliny Kózkówny, opowiada o pracy na planie i wartościach, które uważa za ważne.
KAI: Jeszcze przed premierą „Zerwanego kłosa” pojawiły się opinie, że jest to najbardziej kontrowersyjny film roku. Dla niektórych ludzi i mediów nie treść obrazu była jednak najistotniejsza, ale to, że jego producentem jest Telewizja Trwam.
- Powiem szczerze, że nie śledziłem tych informacji. Staram się uodparniać na taki szum. Natomiast wiem, że Telewizja Trwam i dzieła związane z Radiem Maryja od lat są przedmiotem różnych ataków i manipulacji, więc mogę się domyślać, że była to kolejna okazja do jakichś medialnych gierek. Podchodzę do tego ze spokojem.
Osobiście sam byłem zdziwiony, że absolwenci i studenci Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, która przecież nie jest szkołą filmową, wzięli się za produkcję filmu. Dla mnie to nic nowego pracować ze studentami, zawsze mnie urzeka ich świeżość, chęć powiedzenia czegoś ważnego o świecie. Jeśli widzę ciekawy scenariusz, chętnie się zgadzam. Tu zobaczyłem scenariusz napisany sercem. Podjąłem się tego zadania z radością, ciekawością i poczuciem sensu.
KAI: Jak Pan ocenia współpracę z tymi młodymi ludźmi?
- Bardzo dobrze. To fantastyczni młodzi ludzie, z ogromną kulturą, nie generujący niepotrzebnych napięć, pokorni, chcący się uczyć. I przede wszystkim mający serce do tego, co robią. Szczerze mówiąc, jakoś przywiązałem się do nich. Tę pracę wspominam z przyjemnością i sentymentem. Myślę, że reżyser „Zerwanego kłosa” (Witold Ludwig – przyp. PB) ma przed sobą przyszłość filmową i niejedną ciekawą rzecz pokaże. Cieszę się, że mogłem wziąć w tym filmie udział. Oby to była jedna z pierwszych jaskółek nurtu filmów chrześcijańskich w polskim kinie. Filmów mówiących o wartościach.
KAI: Można powiedzieć, że bł. Karolina Kózkowna stała się ostatnio modna. „Zerwany kłos” to po „Karolinie” drugi w ciągu ostatnich dwóch lat film o niej. Z czego Pańskim zdaniem bierze się zainteresowanie tą postacią teraz?
- Może to jest patronka na dzisiejsze czasy? Jeżeli Karolina stała się modna, bardzo mnie to cieszy, bo może czystość znowu staje się modna. Czystość serca jest siłą człowieka. Czystość jest czymś, co człowieka buduje, wzmacnia, sprawia, że jest on silniejszy i nie staje się niewolnikiem swoich popędów, instynktów i zachcianek. Jest w stanie panować nad sobą, czyli być panem swojej woli. Czystość jest pomocą w moralnym uporządkowaniu. To dobrze, że Karolina staje się modna, bo jej przykład pokazuje, że można godnie przeżyć życie. Ona jest potrzebna w dzisiejszych czasach. Myślę, że młodzi ludzie nie chcą łatwizny, pragną jakichś wyzwań. Chcą, żeby życie miało smak. A wtedy ma smak, kiedy kosztuje. Coś, co nic nie kosztuje, nic nie jest warte! Zapytajmy młodego człowieka: czy chciałbyś, żeby twoje życie było nic nie warte?
KAI: Pan w filmie „Zerwany kłos” wcielał się w ojca bł. Karoliny. Jest to postać, o której niewiele wiemy, nie wiemy jakie były jego motywacje, gdy zostawiał córkę z rosyjskim żołnierzem. To była trudna rola, ciężko było przedstawić tę postać?
- Tak, to było trudne zadanie. Długie dyskusje toczyliśmy z reżyserem na temat motywacji ojca Karoliny, jego postawy w sytuacji uprowadzenia córki. Los, jaki ją czekał był przecież łatwy do przewidzenia. Wydaje się, że ojciec oddałby życie za swoje dziecko, rzuciłby się na tego żołnierza z gołymi rękami. To jest niezwykle dramatyczna sytuacja, niewyobrażalna wręcz. Pamiętajmy, że w domu została jeszcze gromadka dzieci! Co ten człowiek przeżywał, co nim kierowało, tego nie wiemy i to trzeba było jakoś narysować, żeby było wiarygodne; jakoś dobrać się do tej tajemnicy.
KAI: Bliższe zetknięcie się z bł. Karoliną i udział w filmie, wywarły wpływ na Pańskie życie? Poznał Pan bliżej Karolinę?
- Ta rola skłoniła mnie do refleksji nad relacją z moją córką, która niedawno dorosła, nad faktem bycia ojcem. Tego, jaka to jest odpowiedzialność, jak ojciec jest niesłychanie ważną osobą w życiu dziecka. On wprowadza je w życie, uczy życia, wychowuje, może przekazać wartości, poprowadzić do Boga, pokazać sens życia i piękno świata. Pracy nad tą rolą towarzyszyły ogromne emocje. Nawet dzisiaj, kiedy o tym myślę, odbija się to we mnie żywym echem.
Oczywiście poznałem lepiej Karolinę. Poznałem ją już wcześniej. Byłem w Zabawie i Wał Rudzie pewnie dobrych kilka lat przedtem, zanim ktokolwiek pomyślał o tym filmie. Jechaliśmy z rodziną w góry, koło Tarnowa GPS poprowadził nas bocznymi drogami, zobaczyłem drogowskaz do Zabawy. Tak Karolina zaprosiła mnie do siebie do domu. Gdy dostałem propozycję zagrania w filmie, odczytałem to jako szczególne zaproszenie.
Rozmawiał Paweł Bugira / Sanok