Krzyż nie przemawia jednak wyłącznie językiem Golgoty, lecz także językiem piewcy życia. Krzyż opowiada o zwycięstwie, triumfie. Jest znakiem nadziei i ulgi. Patrząc na krzyż, można odetchnąć pełną piersią. Zawisł na nim Ten, który się nie poddał.
„Krzyż Pański z tym krzyżem!” — mógłby ktoś powiedzieć. Bo oto Jezus znowu wzywa nas do wzięcia krzyża i naśladowania Go. O krzyżu łatwo jest mówić: o codziennym krzyżu, o życiowym krzyżu naszych bliźnich, nawet o krzyżu z samym sobą... Gorzej jest z przyjęciem i dźwiganiem go. Wszystko w nas broni się przed nim. Chcemy być ludźmi wiary, ale... bez utrapień wiary. Kiedy patrzymy na krzyż, widzimy na nim przede wszystkim Jezusa naznaczonego cierpieniem, „Męża boleści”. Jednocześnie jednak musimy dostrzec na nim Chrystusa triumfującego, Zwycięzcę śmierci. W jednym wymiarze krzyża słyszymy nienawistny krzyk fanatycznego tłumu: „Ukrzyżuj Go!” — w drugim zaś radosny śpiew: „Alleluja, Jezus żyje!” Krzyż łączy w sobie przeciwieństwa: smutek i radość, bezsilność i moc, ukrzyżowane życie i pokrzyżowane zakusy śmierci. W dzisiejszej Ewangelii Jezus przygotowuje uczniów na swoją przyszłą mękę, ale jednocześnie też zapowiada im swoje zmartwychwstanie.
Krzyż nie jest zwyczajnym, neutralnym znakiem. Jest obciążony, naładowany prawdziwym cierpieniem i stanowi uwieńczenie autentycznie przebytej drogi — drogi pogardy, odrzucenia i osamotnienia. Krzyż jest miejscem dogłębnego doświadczenia ludzkiej trwogi umierania i śmierci w zawieszeniu pomiędzy niebem i ziemią. Ta strona krzyża przemawia do nas twardym językiem; używa takich słów jak: zgorszenie, hańba, odrzucenie, niemoc, okrucieństwo, przemoc, wyniszczenie, ból, brzemię nie do uniesienia, śmierć... Nikomu z nas życie nie oszczędzi takich i podobnych przeżyć. Nasz świat nie jest rajem — pełno w nim krzyży.
Krzyż nie przemawia jednak wyłącznie językiem Golgoty, lecz także językiem piewcy życia. Krzyż opowiada o zwycięstwie, triumfie. Jest znakiem nadziei i ulgi. Patrząc na krzyż, można odetchnąć pełną piersią. Zawisł na nim Ten, który się nie poddał. Spotykając się oko w oko ze śmiercią, złożył swoje życie w rękach Boga. Śmierć Jezusa nie była końcem, lecz początkiem życia — życia w pełni. Odtąd krzyż stał się znakiem życia. Iluż to ludziom pomógł przejść mężnie przez ciemności, nieść to, co zdawało się być nie do udźwignięcia, znaleźć wyjście z sytuacji bez wyjścia!
Spójrzmy tak na każdy krzyż: ten wiszący w naszym mieszkaniu, który nosimy na szyi, który zatknięto na górskich szczytach, ten na grobach naszych bliskich, ten, który mamy postawić w swoim sercu, a także ten, który przychodzi nam dźwigać... Jeśli odważymy się pójść śladami Jezusa, to doświadczymy nie tylko ciężaru krzyża, ale także jego wyzwalającej i zbawczej mocy. Zbawienie człowieka i świata wisi rzeczywiście na krzyżu!
Ks. Adam Kalbarczyk
opr. mg/mg
Copyright © by Przewodnik Katolicki (35/2002)